Jan Stanisław Kiczor
Granice inspiracji, czyli rzecz o plagiacie
Na początek (choć niby wszyscy wiedzą), wyjaśnijmy trzy kwestie:
a) inspiracja - 1. «natchnienie, zapał twórczy» 2. «wpływ wywierany na kogoś, sugestia»
(ze Słownika Języka Polskiego PWN)
b) plagiat - pojęcie z zakresu prawa autorskiego oznaczające skopiowanie cudzego utworu (lub jego części) wraz z przypisaniem sobie prawa do autorstwa poprzez ukrycie pochodzenia splagiatowanego utworu. Może być nim obraz, grafika, fotografia, piosenka, wiersz, praca magisterska, praca doktorska, publikacja naukowa jak również gra komputerowa.
- Plagiat jawny polega na przejęciu całości lub fragmentu cudzego utworu i opatrzeniu go własnym nazwiskiem.
- Plagiat ukryty występuje wtedy, gdy autor przejmuje fragmenty z cudzego utworu bez podania źródła i pierwotnego autora, a następnie wplata je do własnych wywodów. Odnosi się to nie tylko do dosłownych zapożyczeń (słowo w słowo), ale również na odwzorowaniu danego utworu przy użyciu innych wyrazów, oddających jednak dokładnie tę sama treść i konstrukcję myślową (rodzaj wywodu) (Wikipedia)
c) Odpowiedzialność karna
Zgodnie z art. 115 ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych:
"1. Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
2. Tej samej karze podlega, kto rozpowszechnia bez podania nazwiska lub pseudonimu twórcy cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie albo publicznie zniekształca taki utwór, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie." (Marcin Śledzikowski – LEXPLAY)
--------------
To temat trudny, niewdzięczny, zwłaszcza gdy nie dotyczy jakiegoś młodego grafomana z pośledniego forum internetowego, a człowieka znanego i uznanego w środowisku, nagradzanego i dojrzałego wiekowo.
Zacznijmy zatem od początku:
Nieżyjący już (zmarł 29 listopada 2010 roku) znakomity polski poeta, dramaturg, eseista – Zbigniew Jerzyna, m.in. wydał w 2000 roku tomik poetycki „Listy do Edyty”. Już po śmieci autora, tomik ów został wydany powtórnie, tym razem przez Wydawnictwo „Anagram” w roku 2012 (ISBN 978-83-60422-31-1).
W 2014 roku, w innym miejscu Europy (Kosowo) ukazał się tomik wierszy Mazlluma Saneji (o nim samym w notce na końcu. Notka została zeskanowana 26 pażdziernika 2016 roku o godz. 19.03 z Wikipedii - https://pl.wikipedia.org/wiki/Mazllum_Saneja), pod tytułem „Letra Eves” - Wydawnictwo „Saga” – Prishtina. (ISBN 978-9951-559-40-9). Jeden egzemplarz został podarowany Bibliotece Narodowej w Warszawie z własnoręczną dedykacją i autografem Autora.
W 2015 roku Wydawnictwo „Komograf” w Warszawie, wydało polskie tłumaczenie wierszy „Letra Eves” Mazlluma Saneji, pod polskim tytułem „Listy do Ewy” (ISBN 978-83-62769-32-3)
Zajmijmy się zarzutem największego kalibru, to jest plagiatem. Wspomniałem na początku zmarłego Zbigniewa Jerzynę. Nie bez powodów. On jest bowiem ofiarą i Jego wiersze przewijać się będą przez cały tok naszych porównań i rozważań. W przedmowie ( w tłumaczeniu na jęz. albański) do książki „Letra Eves” - „tylko” dwa, ale zaraz przejdziemy do tomików.
Już pierwszy wiersz owej przedmowy (do „Letra Eves”):
Piszę do Ciebie
o poranku
czy
coś ci się śniło
otworzyłaś okna
na świat
pozdrowiłaś
jaskółki
(Listy do Ewy)
jest zamieszczony w tomiku Zbigniewa Jerzyny „Listy do Edyty” wyd. „Anagram” 2012 i brzmi:
Piszę do Ciebie
o poranku
czy się naspałaś
otworzyłaś
okno na świat
pozdrowiłaś jaskółkę
Kolejny wiersz z przedmowy do w/w tomiku Saneja
Piszę do Ciebie
Pieśnią nad Pieśniami
Twoje imię jest
jako olejek
rozlany
ogrodem zamknionym
jesteś
źródło zamknione
zdrój zapieczętowany
pięknaś
jak
Jeruzalem
Pisze do Ciebie
Przyjaciółko
moja
w tomiku Zbigniewa Jerzyny (str. 68) brzmi tak:
Piszę do Ciebie
Pieśnią nad Pieśniami
Twoje imię
jest
jako olejek
rozlany
ogrodem zamknionym
jesteś
źródło
zamknione
zdrój
zapieczętowany
pięknaś
jak
Jeruzalem
Pisze do Ciebie
przyjaciółko
moja
Ktoś zauważa jakieś różnice (poza wersyfikacją)? To jednak dopiero początek. Z dokładnej analizy przytoczonych na początku tomików, wyłania się taki oto obraz:
1. Tomik Zbigniewa Jerzyny „Listy do Edyty” zawiera 62 wiersze. Jeżeli z tego tomiku dokonano plagiatu („głębokich zapożyczeń”) 51 wierszy to stanowi to 82.25% całego tomiku Zbigniewa Jerzyny.
2. Z tych 51 „głęboko zapożyczonych” wierszy Zbigniewa Jerzyny, 22 znajduje się zarówno w polskim wydaniu wierszy Saneji „Listy do Ewy” jak i w albańskim tegoż autora „ Letra Eves”, zaś 29 „ tylko” w wydaniu albańskim.
Zastawię na razie na uboczu wydanie albańskie, bowiem do oceny zjawiska wystarczą nam wiersze (do porównania) z tomiku Zbigniewa Jerzyny „Listy do Edyty” i polskiego wydania tomiku Mazlluma Saneji „Listy do Ewy”:
1, „Listy do Edyty” Zbigniew Jerzyna str. 11
Piszę do Ciebie
z daleka
z głębi
moich lat
Twoje oczy
usta
włosy
Twoje ciało
na wskroś
to mnie przenika
jakbym śnił
we śnie
otworzyłem okno
nie mogę
napatrzeć się
na Ciebie
.„Listy do Ewy” Mazllum Saneja str. 17
---------------------------------------------------
Piszę do Ciebie
z daleka
z głębokości
moich lat
widzę twoje oczy
usta
włosy
całym sobą
czuję
twoje ciało
jakbym śnił
otwieram okno
tak chciałbym cię zobaczyć
2. „Listy do Edyty” Zbigniew Jerzyna str. 13
Piszę do Ciebie
w zasmuceniu
bo już mnie nie będzie
kiedy będziesz
teraz
każda chwila z tobą
jest wiekuista
kiedy będę Tam
uśmiechnij się
do mnie
„Listy do Ewy” Mazllum Saneja str.18
--------------------------------------------------
Piszę do Ciebie
pogrążony w smutku
gdy przyjdziesz
już mnie nie będzie
teraz
każda chwila z tobą
jest jak nieskończoność
kiedy będę tam
podaruj mi uśmiech
proszę
3 „Listy do Edyty” Zbigniew Jerzyna str. 14
Piszę do Ciebie
z głębi krajobrazu
przesyłam ci
osobną sosnę
i pagórek
krzak głogu
przesyłam ci
oddech krajobrazu
i zakręt rzeki
„:Listy do Ewy” Mazllum Saneja str. 19
Piszę do Ciebie
z daleka
z moich stron
posyłam ci
drzewo sosny
słońce nad wzgórzami
chłód wieczoru
zapach powietrza
i fale na rzece
4. „Listy do Edyty” Zbigniew Jerzyna str 17
Piszę do Ciebie
o poranku
czy się naspałaś
otworzyłaś
okno na świat
pozdrowiłaś jaskółkę
„Listy do Ewy” Mazllum Saneja str. 21
Piszę do Ciebie
o poranku
o czym śniłaś tej nocy pytam
otwórz szeroko okno na świat
pokłoń ode mnie jaskółkom
5. „Listy do Edyty” Zbigniew Jerzyna str. 16
Piszę do Ciebie
o modlitwie
las
modli się
za nas
obłoki
kaczeńce
na stawie
brzoza
i słowik
w gęstwinie
kamień polny
i gałązka
bzu
Piszę do Ciebie
w ciszy
która modli się
za nas
„Listy do Ewy” Mazllum Saneja str. 20
Piszę do Ciebie
o modlitwie
którą każdego ranka
południa
wieczoru
za nas dwoje
odmawiają
żółte kwiaty
na stawie
słowik
w zaroślach
kamień w polu
gałąź bzu
i ta cisza wokół
gdy piszę do ciebie
6. „Listy do Edyty” Zbigniew Jerzyna str.29
Piszę do Ciebie
by opisać
jedną fotografię
z dzieciństwa
Józefów
przed Powstaniem
sosnowy las
letnisko
ojciec śpi
na ławce
pod drzewem
matka
patrzy z ukrycia
ja
na werandzie
w pajacyku
mój młodszy brat
niesie
poziomki w koszyku
to wszystko
„Listy do Ewy” Mazllum Saneja str. 29
Piszę do Ciebie
przed sobą mam
zdjęcie z dzieciństwa
rodzinne strony
po wojnie
sosnowy las
na letnisku
ojciec drzemie
na ławce
pod zielonym drzewem
matka
spogląda z ukosa
ja
na werandzie
przyglądam się światu wokoło
mój brat
stoi z koszykiem truskawek
w ręku
to wszystko
nic więcej
7. „Listy do Edyty” Zbigniew Jerzyna str. 33
Piszę do Ciebie
bo czuję
że się oddalasz
Twój głos
słyszę
na krańcach lasu
pukam
do drzwi jawy
i boję się
obudzić
„Listy do Ewy” Mazllum Saneja str. 36
Piszę do Ciebie
czuję
że się oddalasz
twój głos
słyszę
jakby z krańca lasu
pukam
do bram jawy
i boję
że się obudzę
8. „Listy do Edyty” Zbigniew Jerzyna str. 37
Piszę do Ciebie
o tych
co odeszli
o moim Ojcu
Staszku Grochowiaku
Basi Sadowskiej
i o Staszku Danie
o Staszku Bełskim
i o Sławku Krysce
o moim druhu
Kaziu Grześkowiaku
umarli bolą
Piszę do Ciebie
jeszcze
wychodzący
z bramy cmentarza
„Listy do Ewy” Mazllum Saneja str. 38
Piszę do Ciebie
o tych
którzy odeszli na zawsze
o rodzicach
bracie siostrze
o przyjacielach po piórze
o moim wiernym druhu
Alim Podrimji*
tak boli myśl o umarłych
piszę do ciebie
samotny przy cmentarnej bramie
* w wersji „Letra Eves” (jęz. albański) występuje wierny druh Stefan Melak
9. „Listy do Edyty” Zbigniew Jerzyna str. 44
Piszę do Ciebie
aby Ci powiedzieć
jestem
patrzę w okno
otwieram drzwi
myślę o Tobie
boli mnie
Twój ból
smuci
Twoja troska
Twój uśmiech
rozjaśnia
moje jutro
Piszę do Ciebie
aby Ci przypomnieć
że jesteś
„Listy do Ewy” Mazllem Saneja str. 58
Piszę do Ciebie
by ci powiedzieć
że jestem
patrzę w okno
otwieram drzwi
myślę o tobie
boli mnie
twój ból
zasmucają
twoje zmartwienia
twój uśmiech
rozpromienia
moje poranki
piszę do ciebie
by ci przypomnieć
że jesteś
10. Listy do Edyty” Zbigniew Jerzyna str. 45
Piszę do Ciebie
o pewnym
zdarzeniu
wczoraj
w samo południe
widziałem
jak złodziej
zerwał łańcuszek
z szyi kobiety
potem
uciekł
w tłum
coraz dalej
aż na kraniec
samotności
„Listy do Ewy” Mazllum Saneja str. 60
Piszę do Ciebie
o pewnym zdarzeniu
wczoraj
w biały dzień
w środku miasta
człowiek oblał się benzyną
i próbował podpalić*
pochwycili go
chcieli obezwładnić
ale uciekł
kryjąc się w tłumie
uciekł daleko
aż na kraniec
samotności
Tu widać, że usiłowano coś „kombinować” z tekstem, jednak w wersji albańskiej „Letra Eves” cała zaznaczona strofa brzmi:
wczoraj
w samo południe
widziałem
jak złodziej
zerwał łańcuszek
z szyi kobiety
czyli dokładnie, jak w tekście Zbigniewa Jerzyny.
Można jeszcze „ciągnąć” kolejne przykłady (przypominam – 22 wiersze), sądzę jednak, że każdy, kto przebrnął przez tekst do tego miejsca, zdanie ma już wyrobione dostatecznie. Oczywiście, jeśli zajdzie taka konieczność, udostępnię pozostałe wiersze, zarówno z wydania polskiego „Listy do Ewy” Mazlluma Saneji, jak i z wydania albańskiego „Letre Eves”.
Oddzielnym tematem moich rozważań, jest Wprowadzenie (wstęp).
Wprowadzenie do obu tomików (wydanie albańskie i wydanie polskie) Mazlluma Saneji napisał Andrzej Zaniewski. I właśnie już w tym miejscu (bez zaglądania do zawartości tomików) budzi się mój pierwszy niepokój. Można odnieść wrażenie, że Autor owego wprowadzenia nie znał tomiku do którego go pisał, dał kilka cytatów z wierszy, których owe tomiki nie zawierają, lecz nie podał źródeł skąd pochodzą, nadto nie miał żadnej kontroli nad tłumaczeniem na albański, a może nawet nie miał pojęcia o takim wykorzystaniu swojej pracy. Rozmawiałem z Andrzejem Zaniewskim i odniosłem wrażenie, że bagatelizuje całą sprawę, stwierdzając, że „…w sumie to drobiazg i on Saneji z serca wybacza…” Zdaje się, że Andrzej Zaniewski nie pojął całokształtu i ważkości problemu. Owszem, zniekształcenie swojego tekstu może wybaczać, jednak jakby nie zauważał, że wprowadzenie do jego tekstu plagiatu z wierszy Jerzyny, stawia go w dość niekorzystnym świetle. On bowiem widnieje podpisany pod tekstem jako autor i zawartość tego tekstu poniekąd go obciąża. Czytelnik może uznać jego winę na równi z winą Mazlluma Saneji. Więc wybaczanie „po kumpelsku”, ze szczerej sympatii, w imię przyjaźni - nic w tej sprawie nie zmienia i nic nie załatwia.
Proponuję też zwrócić uwagę na manipulację datą powstania owego „wprowadzenia”.
To dosyć długi tekst, ale pozwolę sobie przytoczyć go w całości, w sposób następujący:
a) tekst owego „wprowadzenia” w języku polskim (zamieszczony w tomiku Mazlluma Saneji „Listy do Ewy”) jest pisany zwykłą czcionką .
b) zdania, słowa skasowane przez tłumacza (w wersji albańskiej) - są przekreślone
c) zdania, słowa, wiersze – dodane przez tłumacza (w wersji albańskiej) są pisane – pogrubioną kursywą
Pozostałe uwagi do owego wprowadzenia pozwolę sobie ująć na końcu tegoż:
Andrzej Zaniewski
Wyznania Niepokonanego
WYZNANIA POETY NIEPOKORNEGO
„Co byś zabrał ze sobą
Gdybyś był w Arce Noego
I płynął na inna planetę
-Tylko ją, Ewę
Co jeszcze?
-Ją, wierność, sól, wolność…”
„Wywiad” Mazllum Saneja(1)
Piszę do Ciebie
o poranku
czy
coś ci się śniło
otworzyłaś okna
na świat
pozdrowiłaś
jaskółki(2)
(Listy do Ewy)
Molibden – pierwiastek metaliczny, używany jest w stopie z żelazem do wyrobu stali szlachetnej, odznaczającej się niezwykłą twardością. Również w połączeniu z kobaltem, chromem, wolframem, uzyskuje się stopy o wyjątkowych właściwościach (3).
W Kosowie minerał ten występuje w wapieniach, granitach i złożach cyny...
Molibden, molibdenowa ochra, molibdenowe siarczki o kształcie szaro-srebrnych drobno-blaszkowych skupisk.
Kosowo leży na molibdenie, a wic minerale koniecznym w produkcji materiałów kosmicznych, strategicznych, najbardziej dziś potrzebnych. Stąd też czułość wielkich mocarstw. Ich zainteresowanie i udział we wszystkich akcjach związanych z tym niewielkim przecież obszarem, mierzącym zaledwie 11 tysięcy kilometrów kwadratowych. Czy ziemia ma związek z charakterem tych, którzy się na niej rodzą? Moim zdaniem na pewno… Cząstki tej gleby i powietrza stają się przecież cząstkami krwi, ciała, kości… Czy te mikroelementy decydują o uczuciach, zachowaniach, o sposobie życia…
Nie wiem, ale sądzę, że mają wpływ, może decydujący.
Mazllum Saneja urodził się właśnie w Kosowie, w miasteczku mieście Gjakova, a niedaleki ostry szczyt Gjeravicy często pobudzał młodzieńczą wyobraźnię… w 1945, mieście sławnym, położonym w samym sercu Półwyspu Bałkańskiego, w Górach Północnoalbańskich(4). Albańczycy jako jedyny naród nigdy dobrowolnie nie przyłączyli się do Jugosławii, ani w roku 1918, ani w roku 1945. Albańczyków zawsze uważano za niższą rasę: „Winien jest Albańczyk że żyje/i chodzi na dwóch nogach/że mówi po albańsku/że je jak Albańczyk/że sra jak Albańczyk” (Ali Podrimja, „Winien jest Albańczyk”).
Mazllum Saneja pisze w języku albańskim, który stanowi odrębną grupę wśród języków indoeuropejskich i nie jest podobny do żadnego innego języka.
Język albański przetrwał i zachował się dzięki geniuszowi narodu albańskiego, przekazywany z pokolenia na pokolenie, z ust do ust dzięki pieśniom, legendom. Tak, Mazllum Saneja pisze także w języku polskim, którego uczył się samodzielnie, a następnie na kursach na Uniwersytetach, Wrocławskim i Jagiellońskim.
Dziś Mazllum Saneja uchodźca jest emigrantem w swojej drugiej ojczyźnie – Polsce, wspaniały poeta-emigrant, Albańczyk z Kosowa, outsider kolejny raz przemierza swój-nasz świat, krąży między Prisztiną, Gjakovą a Warszawą i Krakowem, starając się przekonać nas, że warto marzyć, tęsknić, bronić swych moralnych racji, walczyć o uniwersalne ponadczasowe człowiecze prawa do wolności, do wiary, do niezależności, do wierności sobie, rodzinie, narodowi, i światu…. Pojęcia dzisiaj odpychane, zapominane, porzucane – godność, honor, ambicja, szacunek, duma, cześć własna, dobre imię, obowiązek sumienie – wciąż są dla niego najważniejsze, żywe, przesądzające o każdym kroku, o decyzjach podejmowanych często wobec śmierci, w rozpaczy, bólu, cierpienia, rozgoryczenia.
* * *
„Śmierć może przyjść kiedy chce
Ja jestem gotowy
Tam będę, przy wypalonym oknie
Przy ruinach zburzonego domu
Przy pustej kołysce
Nie będę już słyszeć płaczu dziecka
Krzyku rozpaczy” (5)
Piszę do Ciebie(6)
moja podróż dobiega końca
w moim życiu
było wiele strat
żyłem jak tułacz lokator
życie nigdy
mnie nie rozpieszczało
wiem że niewiele
mi już zostało
w mojej duszy
tyle smutku
ty nie płacz
po mnie
życie człowieka
to wieczna wędrówka
czuję
że i umierać
będę samotny
piszę do ciebie
ty zawsze bądź dzielna
(Piszę do Ciebie)
„Śmierć może zgasić lampę/ gdy będę pisał mój ostatni wiersz” – podkreśla odważnie poeta, a my zastanawiamy się nad przyczynami tej wewnętrznej siły, nieustępliwości, odwagi… I co, lub kto zatrzymuje poetę, pomaga mu, uspokaja…
Zwracając się do Ewy, wiernej towarzyszki, poeta wyrzuca z siebie cały gniew i gorycz, cierpienie i ból, ponieważ tylko Jej powierza sekrety swej udręczonej duszy, ponieważ tylko Ona rozumie do głębi jego skomplikowaną osobowość, rozumie każdy gest, wyraz jego twarzy, sposób mówienia, pisania, ubierania się i chodzenia.
Kobieta… Kobiety zawsze wspierały inspirowały, uczyły, podpowiadały jak żyć i najważniejsze: starały się zrozumieć. I nawet w chwilach klęski, załamania, desperacji, upokorzenia trzymały za rękę, nie oddalały się… podtrzymywały na duchu, nie pozwalały na uleganie przeciwnościom życia… Demon samotności, demon trwogi i przerażenia, demon sprzeciwu przepełniony złością i buntem łagodniał łagodnieje, wycisza się, słabnie staje się mniej napastliwy, ciężar pustki był łatwiejszy do zniesienia i pustkę samotności poety zastępuje zrozumienie i miłość kobiety, Ewy.
Sięgam pamięcią do sonetów Petrarki, do „Elzy” Aragona, do pięknych wyznań Paula Elouarda, do subtelnych fraz Federico Garcii Lorki… i do „Listów do Ewy” Mazlluma Sanei.
Mazlluma Saneję zawsze spotykam pomiędzy podróżami… Albo powrócił, albo odjeżdża… Emigrant, uchodźca, wieczny wędrowiec, podróżnik z walizką w ręku między Kosowem i Polską, a może obywatel świata? Nie! Obywatel dwóch ojczyzn… Na mazowieckich równinach Mazllum Saneja wspomina przypomina nam szare skały pochylające się nad szybkim nurtem Białego Drinu, a kiedy powraca do Gjakovy w pobliże granic Albanii i Macedonii u stóp góry Pashtrik, nad rzeką Erenik, śni o Warszawie, o Ewie, o rozległych równinach Mazowsza. I znowu z Polski do Kosowa, z Kosowa do Albanii i z Kosowa do Polski… Jego ojczyzną stała się podróż-pielgrzymka-droga. Czy on wybrał ten los? Czy Los wybrał jego? On – poeta powraca, wiedząc, że odjedzie. Wyjeżdża, wiedząc, że powróci. Czy miłość zatrzymuje, przywiązuje jak kotwica? Czy wędrowca-poetę można zatrzymać? Posłuchajmy autora płynnej, falującej narracji, poruszających wersów, pamiętając, że jest to wyznanie miłosne … miłości, która nigdy nie umrze, która jest silniejsza od śmierci:
„powiedziałem ci wszystko
Ewo
że nic nas nie dzieli
bo mamy tę samą ziemię, powietrze,
niebo, słońce
bo ty jesteś wszystko co się zdarza w kosmosie
podobna bo ty jesteś Ervehe, Penelopa, Maria Walewska,
pewnego dnia pójdziemy do Domastionu, Itaki, Krakowa
do Pompei do Kartaginy
do Kosowa
krainy żyznej obfitującej we wszystko
pójdziemy wszędzie…”
[…](7)
To już nie młodzieńcze zwierzenia, to miłość dojrzała, świadoma. Mazllum poszukuje o sobie prawdy… Odczuwa potrzebę wyznania, szeptu, opisania swych uczuć. Żyje zawieszony pomiędzy krajami, które go wybrały… A może ojczyznami, na które został skazany przez los, sytuację i również przez chroniącą go miłość. Zastanawiam się, w którym momencie podróżny trakt staje się trzecią ojczyzną, sposobem na życie, życie uchodźcy że może poeta zbuntowany tutejszą niepewną i wywołującą lęk rzeczywistością, porzuci miejsce zamieszkania, w którym jest niezadowolonym lokatorem i wybierze inne miejsce, ponieważ od dawna doświadczał losu odtrąconego emigranta, skazanego na odosobnienie, niemal samotnego, słyszącego niekiedy te straszne słowa: jesteś tu zbędny, niepotrzebny, egzystujesz na obcych szachownicach – ten model gorzkiego życia zawsze intrygował, przyciągał sytych i gnuśnych, ironicznie i arogancko patrzących na świat … dzieciństwa…
„powiedz mi piękna Ewo
kiedy się skończy
naszanieskończona podróż z wilkami
nieskończona podróż
poety bez ojczyzny
podróż pełna purpury
gdy widzę narzędzia tortur
wokół naszego domu
bo potworów wilków coraz więcej
mnożą się straszne potwory”(8).
Te potwory – demony, widma hieny znamy przecież z polskiej codzienności… To Obojętność-Szyderstwo-Złość-Niechęć-Ironia-Pogarda-Poniżenie-Upokorzenie… Wielka wrażliwość poety-pisarza-doskonałego i znakomitego [dosł.: brilant] tłumacza poezji, jakim jest Mazllum Saneja – który w trudnych sytuacjach życiowych stale wystawiany był na wiele prób i wyzwań, narzędziami tortur stawały się na zawiedzione przyjaźnie, tajne pułapki, niedotrzymane obietnice, fałszywe słowa i zwyczajne podłe kłamstwa wszelkiego rodzaju podłe zachowania, które poeta stoicko przyjmował do swej martwej duszy.
Poruszająca jest ta wiara i jego niezłomny charakter wyrażany siłą słowa silniejszego od murów, krat, więzień, terroru, zniszczenia. Poetyckie słowo, poetycki wers tworzy Mazllum z rzadkim mistrzostwem.
Z biblijną siłą proroków i z pokorą poety tworzącego wciąż samotnie w tłumie – dźwięczą strofy tej poezji przeznaczonej dla tych wszystkich, którzy przeżyli albo przeżywają to, co autor. I miłość, głęboka miłość mężczyzny doświadczonego i zahartowanego w rozczarowaniach pełna jest obaw, trosk, chwil niepewności i właśnie taka być musi.
Ewa –liryczna bohaterka „Listów” spogląda na swojego poetę-buntownika z czułością i zrozumieniem… Chce był jednocześnie prawdziwą kobietą, druhem w szarej codzienności, opiekunką, aniołem-stróżem, obrońcą… Świat wokół naciska, napiera, oblega… Tak, ten świat fałszywy, obłudny, niemiłosierny, pełen hipokryzji w swych wyrokach, ślepy i głuchy na krzywdę – przeraża poetę zmęczonego wyzwaniami ciężkiego życia, starzejącego się, chwilami bezradnego… Tylko miłość i wierność ukochanej kobiety pozwala mu przetrwać gorzkie, złe chwile. „Listy do Ewy” są więc gorzkim świadectwem czasu, odbiciem naszych cywilizacyjnych dylematów zderzonych z wielkim, prawdziwym uczuciem. A Ewa, uważny Czytelnik na pewno zadaje sobie to pytanie: kim jest Ewa? Skąd pochodzi? Gdzie mieszka? Ślady są oczywiste…
„To miasto zielone
Mój Otwock
To miasto niebieskie
Mój Otwock
Przystań miłości
Zawsze w moich snach
Dlaczego Otwock jest mi tak bliski?(9)
(Otwock)
Odpowiedź wydaje się oczywista… Niewidzialne nici łączą świat, w tym przypadku podwarszawską letniskową miejscowość z Kosowem, z Prisztiną, Mitrowicą, Gjakovą. A związków tych pojawia się więcej: postać Ewy staje się coraz bliższa i wyraźna.
„Z okna Biblioteki Narodowej w Warszawie
Spoglądam na Europę
Ludzi, Narody, Granice
I miecz Damoklesa
Staruszka Europa szyderczo się śmieje” (10)
Piszę do Ciebie
w zatroskaniu
jak się czujesz
w końcu
masz swoje życie dom
jak sobie radzisz
z sobą
jak bronisz się przed życiem
by ocalić życie
ponieważ samo życie
wielkim problemem jest.(11)
(Piszę do Ciebie)
Siłą i celnością poetyckiego słowa Mazllum Saneja przypomina Rafaela Albert’iego... W swych miłosnych listach poeta piętnuje, stygmatyzuje hańbę ziemi, jaką są wojny, głód, rozpacz, czystki etniczne, obojętność i lekceważenie bogatych wobec biednych… Hardy, nieustępliwy, prostolinijny poeta albański z Kosowa, z imieniem Ewy na ustach idzie przez moją rzeczywistość, pomieszkuje, odchodzi, powraca, jest przyjacielem i obrońcą, poetą i więcej niż poetą. Człowiekiem pojmującym swe człowieczeństwo jak nieustanną misję wśród zagubionych, zapędzonych, niepewnych, obawiających się przyszłości… Poezja też jest silną bronią, nowoczesną, precyzyjną, mierzącą głęboko w serce, lecz nie zabijającą, a przeciwnie, zostawiającą nadzieję. Niełatwo widzieć świat w całej jego grozie i zachłanności i zachować spokój, twarz niezmąconą, kamienną… Niektórzy teoretycy głoszą: im więcej cierpienia, bólu, tym słowa poety są głębsze, piękniejsze, bardziej znaczące. Czyżby więc piękno uzależnione było od śmierci, klęski, cierpienia?
Poezja Mazlluma Sanei, chociaż poświęcona miłości niesie w sobie i te stygmaty. Utalentowany, nerwowy poeta dostrzega czas jako szczególnie wybuchową materię, rozumie zagrożenia, kaleczące i kruche krawędzie, na których zachowujemy się brawurowo i beztrosko, a raczej bezmyślnie. Miłość, realna miłość jest azylem, autentycznym schronieniem, cichą przystanią… Trzeba ulec miłości, aby zrozumieć lepiej świat, aby się nie bać, nie rzucić do panicznej ucieczki, lecz pozostać…
Piszę do Ciebie
Pieśnią nad Pieśniami
Twoje imię jest
jako olejek
rozlany
ogrodem zamknionym
jesteś
źródło zamknione
zdrój zapieczętowany
pięknaś
jak
Jeruzalem
Pisze do Ciebie
Przyjaciółko
Moja(12)
(Piszę do Ciebie)
Albo:
„Ewo, jesteśmy przykładem tego, że nasza miłość nigdy nie zginie
nawet gdy zdarzy się Hiroszima
teraz gdy na ulicach
jeden nie poznaje drugiego
a wokół wirują tysiące śmiertelnych kół
gdy mamy coraz mniej słońca
mniej krwi w sercu mniej światła w oczach
ja mówię że miłość jest silniejsza niż śmierć
choć nikt i nic nie jest pewne
a każdy może nosi przy sobie ukryty nóż”.
Filmowe obrazy, częste w wierszach albańskiego poety, tu nabierają symbolicznego wyrazu… Ekspresyjny zarys ukrytego noża zawisł kolejny raz nad sytą i bogatą starą Europą. A poeta może napisać kolejny wiersz, który przetrwa.
Często rozmawiamy z Mazllumem Saneją o poezji, o życiu, o przyszłości… O miłości poeta milczy, miłość wypełnia jego wiersze, pozostają strefą intymną.
Powróćmy do molibdenu – minerału, który mógłby uczynić z Kosowa kraj bogaty i pogodny… Stało się inaczej i nie wiemy co będzie jutro, pojutrze, za dekadę, pod koniec obecnego stulecia… Świat bowiem nie staje się coraz lepszy, a ludzie nie nabywają mądrości równolegle z technicznym postępem, komputeryzacją, Internetem.
Trudno jednak oprzeć się sugestywnym porównaniom… Twardość i siła molibdenowych związków, twardość stali i twardość człowieka, pisarza, nieugiętość i bezkompromisowość poety… Czy to tylko przypadkowe skojarzenia?
Andrzej Zaniewski
Warszawa,
kwiecień 2015
koniec kwietnia 2014
Porównania tekstu A. Zaniewskiego
z tekstem przetłumaczonym
na język albański przez Mazlluma Saneję
dokonał Zygmunt Kryłowski
Przypisy:
(1) Tego wiersza nie ma w ani w „Listach do Ewy”, ani w „Letra Evës”.
(2) Plagiat z wiersza Z. Jerzyny. W moim zestawieniu na s. 24, w zbiorze Z. Jerzyny s. 17.
(3) W miejscach, w których przekład M. Sanei zgodny jest z ideą tekstu A. Zaniewskiego, zachowuję zdania z oryginału, choć tekst albański może różnić się w niuansach od tekstu Zaniewskiego.
(4) Alb. Bjeshkët e Namuna/Nemuma (nie Nëmura!), także jako Góry Przeklęte.
(5) Tego wiersza nie ma w ani w „Listach do Ewy”, ani w „Letra Evës”.
(6) Wiersz własny Sanei.
(7) W wersji albańskiej ten wiersz ma ciąg dalszy. Niestety, nie mogę dotrzeć do polskiego źródła. Tego wiersza nie ma w ani w „Listach do Ewy”, ani w „Letra Evës”.
(8) Tego wiersza nie ma w ani w „Listach do Ewy”, ani w „Letra Evës”.
(9) Tego wiersza nie ma w ani w „Listach do Ewy”, ani w „Letra Evës”.
(10) Jak wyżej.
(11) Plagiat wiersza Z. Jerzyny. (w zbiorku Jerzyny, s. 39).
(12) Plagiat wiersza Z. Jerzyny „Piszę do Ciebie/Pieśnią nad Pieśniami” (w zbiorku Jerzyny s. 68).
Wiersz M. Sanei (autoplagiat). W moim zestawieniu na s. 79, w „Listach do Ewy”, na s. 49.
Przypisy w tekście wiele pomagają zauważyć. Wydaje się, że autor, Andrzej Zaniewski pisał owo wprowadzenie systemem pewnego „uniwersalizmu” (nie znając tomiku do którego owo wprowadzenie pisał), na zasadzie: „ogólnie pochwalę, podkreślę dole i niedole twórcy, dorzucę kilka znanych mi jego wierszy, a co on tam w tym tomiku zamieści, to już mało ważne”. Odnoszę wrażenie, iż tłumacz (nie zechciał się podpisać, więc czyżby sam Mazllum Saneja?) uznał, że wprowadzenie Andrzeja Zaniewskiego, zbyt mało go promuje i sam się zajął promocją własnej osoby.
Nie mam czasu, ani możliwości, by prześledzić całą twórczość Mazlluma Saneji, ale wspomnieć muszę, że w kontekście plagiatu, nazwisko tego Pana pojawiło się już dość dawno. Otóż wybór twórczości M. Saneji wraz z krótką prezentacją jego sylwetki został opublikowany w "Literaturze na Świecie", nr 7 (216) 1989r. Aliści niedługo po tym, w tej samej „Literaturze na Świecie”, nr 11 z 1990 roku, pojawił się w dziale „Korespondencja” list Bogusławy Koziorowskiej-Stefańczuk, w którym wyraziła swój protest przeciwko „głębokim zapożyczeniom” (plagiatowi) z jednego z utworów Pablo Nerudy w wierszu Saneji „Czekam na ciebie w moich wierszach”:
Oto oba wiersze:
Pablo Neruda – wiersz „XLII” w tłumaczeniu Jana Zycha
Czy bardziej cierpi ten, kto czeka zawsze
Czy ten kto nigdy nie czekał na nikogo?
Gdzie kończy się tęcza
W twojej duszy, czy na horyzoncie
Mazllum Saneja – wiersz „Czekam na ciebie w moich wierszach”:
Powiedz mi
Kto cierpi więcej
Ten który czeka na coś w życiu
Czy ten co na nikogo nie czeka
Powiedz mi
Gdzie kończy się tęcza
W twojej lirycznej duszy
Czy na horyzoncie (…)
W tymże liście, Pani Bogusława zadała Panu Saneji pytanie: Powiedz mi, gdzie kończy się inspiracja, a zaczyna plagiat? Czytelnik domyśla się zapewne, że odpowiedź nigdy nie nadeszła.
Niestety, list Pani Bogusławy przeszedł bez echa. Środowisko jakby nie miało nic do powiedzenia. To rozzuchwala. Zatem Pan Saneja nie przejmując się niczym, ów wiersz zamieścił zarówno w zbiorku „Purpurowa podróż” (Warszawa 1992 str. 32) jak i w tomiku „Ja nie jestem ten” (Warszawa 1996 str. 44)
Z Wikipedii:
Mazllum Saneja (ur. 1945 r. w Djakowicy - nazwa serbska, (Giakova – nazwa albańska) w Jugosławii, (obecnie Kosowo) – poeta albański, eseista oraz tłumacz literatury polskiej na język albański i literatury albańskiej na język polski.
Ukończył filologię albańską na Uniwersytecie w Prisztinie. Języka polskiego uczył się na kursach dla cudzoziemców na Uniwersytetach: Warszawskim, Wrocławskim i Jagiellońskim.
W 1997 roku został laureatem nagrody literackiej ZAIKS–u za przekłady literatury polskiej[1]. Jest członkiem PEN Clubu w Kosowie. Mieszka w Warszawie.
Tomy wierszy
W języku albańskim
- Këlthitje polskie Krzyk, 1973
- Heshtja e një kohe polskie Milczenie pewnego czasu, 1976
- Shpuzë e ftohtë polskie Zimny popiół, 1988
- Shëmbëllime të trazuara polskie Wstrząsające obrazy, 1996
- Pe ndonjë ëndërr polskie Czy śniłeś o czymś, Dukagjini, Pejë 2003, ISBN 9951-05-037-9
- Vetëtimë jete polskie Błysk życia, PEN Qendra e Kosovës, Prishtinë 2007, ISBN 978-9951-457-15-6
- Leximi i vetmisë polskie Czytanie samotności, Wydawnictwo Komograf, Varshavë 2010 ISBN 978-83-88924-81-1
- Letra Evës polskie Listy do Ewy, Saga, Prishtinë 2014 ISBN 978-9951-559-40-9 (będące plagiatem tomiku poetyckiego Zbigniewa Jerzyny, Listy do Edyty, Warszawa 2001, 2010).
W języku polskim
- Purpurowa podróż, Wydawnictwo Orfeu, Warszawa 1992, ISBN 83-900757-0-9
- Razem z Aliną Wójcik: Mini rozmówki albańskie Wiedza Powszechna, Warszawa 1992, ISBN 83-214-0788-9
- Ja nie jestem ten, Wydawnictwo Pavo, Warszawa 1996, ISBN 83-85950-20-6
- Ognista ziemia, Wydział Wydawniczy Centralnego Ośrodka Metodycznego Domu Wojska Polskiego, Warszawa 1999, ISBN 838538727X
- Rozmówki albańskie, Wydawnictwo Komograf, Warszawa 2012, ISBN 978-83-62769-22-3
- Listy do Ewy, Wydawnictwo Komograf, Warszawa 2015, ISBN 978-83-62769-32-3 (będące plagiatem tomiku poetyckiego Zbigniewa Jerzyny , Listy do Edyty, Warszawa 2001, 2010).
Nie powstał ten tekst z żadnych powodów osobistych. Nie znam Mazlluma Saneji, ani jego środowiska, z Andrzejem Zaniewskim rozmawiałem po raz pierwszy, telefonicznie. Nie poznałem też, niestety, Zbigniewa Jerzyny. Ale to nie ma znaczenia. Nie ma mojej zgody na takie postępowanie. Nie ma mojej zgody na milczenie środowiska, czy to z powodów towarzyskich, czy jakichkolwiek innych. Dawniej, gdy obowiązywały zasady, gdy honor był honorem, największą karą był ostracyzm towarzyski. Teraz szuka się usprawiedliwień, a w najlepszym razie – milczy. A mnie zdopingowały słowa, które usłyszałem, zgłębiając ten temat: „…żerowanie na dziełach osób zmarłych, dla lansowania siebie w świecie żywych, lawirowanie między dwiema literaturami dla „podkręcania” własnej sławy w obu kręgach, z nadzieją i przekonaniem, że nikt nie zauważy (a jakby co, to przemilczy), to wszystko, to jak budowanie sobie pomnika z kamienia wygrzebanego z grobów innych. Tak działają hieny…”
-------------- „ --------------