Aleksandra Ziółkowska-Boehm
Wszyscy jesteśmy dłużnikami Barbary Wachowicz
Odeszła Barbara Wachowicz. Mam wiele jej pięknych listów i karteczek, pisywałyśmy do siebie, rozmawiałyśmy telefonicznie i spotykałysmy w Warszawie, w Zakopanem, i w innych miejscach. Była moim ostatnim ogniwem okresu Wańkowicza. Już wszyscy odeszli, są po „tamtej stronie”.
Barbara Wachowicz oraz Norman Boehm i Aleksandra Ziółkowska-Boehm. Filadelfia, 2000 r.
Pamiętam pierwsze spotkanie.
Atrakcyjna wysoka blondynka pięknie ubrana w strój w kolorze fioletu podeszła z tyłu i dłońmi zakryła oczy Pana Melchiora.
- Kto to - kto to?.. pytał pisarz wcale nie zdumiony. - Czy to Basia?..
- Mistrzu, czekamy na Pana, mówiła niezwykła osoba.
Obok niej stał przystojny brunet z wąsami, którego przedstawiła jako: „Mój wąsacz - Ziuk”.
Patrzyłam z zachwytem.
Wtedy, w gmachu Telewizji Polskiej w Warszawie przy Woronicza, Melchior Wańkowicz został zaproszony na rozmowę przez prowadzącą TeleEcho Irenę Dziedzic, z którym to programem współpracowała Barbara Wachowicz. Gdy wrócił po operacji w Anglii i zmagał się z chorobą, przysłała mu do jego nowego domu na Studenckiej przepiękny bukiet kwiatów, które chciał, by stały w jego sypialni. Gdy poczuł się lepiej i mógł przyjmować gości, Basia przyszła z Zofią Nasierowską. Przedstawiając mnie Pani Zofii powiedziała - Oleńko, zrób sobie ładne zdjęcia. Jesteś młoda i zadbaj, by został ślad. Kiedyś będziesz mogła pokazywać, że tak wyglądałaś...