Quantcast
Channel: publicystyka
Viewing all 786 articles
Browse latest View live

Mikołaj Melanowicz - Listy od autora Czarnego deszczu

$
0
0

Mikołaj Melanowicz

 

Listy od autora Czarnego deszczu

 

Ibuse Masuji Foto: Mikołaj Melanowicz, Tokio 1965

Ibuse Masuji Foto: Mikołaj Melanowicz, Tokio 1965

 

   Autor powieści  o zagładzie Hirosimy pt. Czarny deszcz (zob. pisarze.pl), Ibuse Masuji, miał wówczas 67 lat, kiedy go spotkałem w jego domu, w Shimizu-chō w tokijskiej dzielnicy Suginami. Nie pamiętam, kto mnie polecił. Może profesor Inagaki Tatsurō (1901-1986), którego wykładów  na temat współczesnej literatury japońskiej słuchałem na Uniwersutecie Waseda w latach 1964-1965. To bardzo prawdopodobne, ponieważ Ibuse studiował na Waseda romanistykę w latach dwudziestych.  Pamiętam dokładnie, że siedzieliśmy przy stole, początkowo sami, później, nocą przyszedł jego kolega, również pisarz Shōno Junzō (1921- 2009). Ibuse opowiadał nie tylko o sposobach łowienia ryb w górskich strumieniach, ale także o Hirosimie. Wspomniał między innymi, że pisze na ten temat, ale nie powiedział, jaką powieść i pod jakim tytułem. Rzeczywiście, na łamach  miesięcznika „Shinchō” publikował w odcinkach powieść o Hirosimie pt.  „Ślub kuzynki”, której tytuł uległ zmianie. Dopiero po kilku latach, gdy wróciłem do Polski, otrzymałem egzemplarz Kuroi ame. czyli Czarnego deszczu. Dzięki temu mogłem wydawnictwu Książka i Wiedza zaproponować przetłumaczenie tej powieści.

 


Krzysztof Lubczyński rozmawia z Michałem Bajorem

$
0
0

Mam szczęście do najlepszych

Z MICHAŁEM BAJOREM rozmawia Krzysztof Lubczyński

 

Michal Bajor 1055 okl“Tym albumem pokazuję swojej fenomenalnej publiczności, jak dzisiaj widzę siebie na scenie, z jaką dojrzałością i doświadczeniem interpretuję wyjątkowe piosenki” - o swojej najnowszej płycie “Od Kofty ...do Korcza” mówi Michał Bajor. Dwuczęściowy album wypełniony został nowymi wykonaniami i aranżacjami znanych utworów, wybranych z różnorodnego repertuaru artysty.

 

Wśród autorów piosenek na płycie znalazło się wiele znakomitych nazwisk. W tytule pojawia się jednak Kofta. To właśnie jego tekstów brakuje Panu dzisiaj najbardziej, to do jego twórczości czuje Pan największy sentyment, czy każdy z autorów, czy też ich tekstów pozostawił w Panu ślad?

Miałem i nadal mam to szczęście dostawać teksty piosenek i kompozycje od najlepszych, ale Jonasz Kofta jest znakiem jakości i znakiem wywoławczym, który z rozmysłem umieściłem w tytule. Dostałem od niego kilka pięknych tekstów na początku mojej drogi muzycznej i dzisiaj bardzo mi go brakuje. Po moich ostatnich trzech albumach, w całości wypełnionych twórczością autorską innego mistrza Wojciecha Młynarskiego, na nowym albumie “Od Kofty... do Korcza” postanowiłem powrócić także do innych, dobrze mnie znających i piszących z myślą o mnie twórców, w tym Kofty właśnie.

Władysław Panasiuk - Dolina wzruszeń - Pamięci Beaty Dudek

$
0
0

Władysław Panasiuk

 

Dolina wzruszeń

Pamięci  Beaty Dudek

 

panasiuk wladyslaw fb

 

 

Pamiętasz? Była wiosna…

Pachniały bzy i migdały

Ja byłam taka radosna

Do życia budził się świat cały

 

Świat się budził, a Ona gasła niczym płomień ogniska gdy drwa dopalają się o zmroku. Jeszcze taka młoda, pełna zapału, rozpędzona życiem.  Wydała jeden tomik, przygotowała materiał do następnego, może do dwóch. Jak każdy z nas chciała żyć, oddychać poezją, czytać swoje wiersze, uśmiechać się do każdej chwili. Nie wszystkie marzenia zostają spełnione, Beacie Bóg wyznaczył krótszą drogę.

Jan Stanisław Kiczor - Lucyna Szczepańska – uwielbiana przez tłumy, odeszła w zapomnieniu

$
0
0

Jan Stanisław Kiczor

 

 

Lucyna Szczepańska – uwielbiana przez tłumy, odeszła w zapomnieniu.

 

Lucyna Szczepańska

Lucyna Leńska-Szczepańska   (fot. nieznany. Zdjęcie wstawił użytkownik  Виста)

 

    Właściwie, to Lucyna Leńska-Szczepańska. Urodziła się 28 grudnia 1909 roku w Warszawie, w rodzinie Franciszka  i Katarzyny z d. Pietrzak.  Miała dwóch starszych braci,  Feliksa i Romana, z których  pierwszy był znakomitym śpiewakiem (tenorem), zaś drugi uznanym skrzypkiem i fagocistą.

Jacek Bocheński - konserwatyzm

$
0
0

Jacek Bocheński - konserwatyzm

 

bochenski2Aby doszło do posthumanizacji przyszłych pokoleń, musi być przede wszystkim usunięty z wychowania młodzieży fundament europejskiego humanizmu. Tym fundamentem jest łacina. Wiele, oczywiście, czynników historycznych powodowało przez wieki, że ten fundament językowy stopniowo zanikał. Unicestwieniem go w Polsce niemal ostatecznym grozi forsowana niespodzianie przez konserwatystów reforma edukacji. Głęboko poruszeni są filologowie klasyczni, którzy od dawna usiłują wypartą z oświaty szkolnej łacinę bodaj w cząstce jakiejś odrodzić. Zastępują pozytywnie konserwatystów. Mianowicie w takim zakresie, w jakim konserwatyzm, przezornie korzystając z wytworzonych przez ludzkość wartości, przyczynia się do jej rozwoju w ciągle nowych sytuacjach. Na tym polega pozytywny konserwatyzm. Nie polega natomiast na manipulowaniu skłonnością społeczną do inercji i bezmyślności, by zapewnić sobie łatwe rządzenie.

Jan Stanisław Kiczor - Wiesław Ochman - wybitny śpiewak, malarz, społecznik

$
0
0

Jan Stanisław Kiczor

 

Wiesław Ochman – wybitny śpiewak, malarz, społecznik

 

ochman1

Wiesław Ochman,
fot. Piotr Fotek/Reporter/East News

 

 Urodził się 6 lutego 1937 roku w Warszawie, na Pradze. Jego dzieciństwo, związane było z domem na ulicy Ząbkowskiej 48. Jak sam o sobie mówi: „Na naszej ulicy wychowywałem się wśród ludzi nieskomplikowanych. Był to też czas, kiedy nie mogło być mowy o chuchaniu na dziecko. Ząbkowska, Markowska i okolice Bazaru Różyckiego - to obszar, który wówczas był nie tylko szkołą życia, ale i przeżycia”.

Z Waldemarem Michalskim - poetą, eseistą i redaktorem „Akcentu” rozmawia Joanna Szubstarska

$
0
0

 Z Waldemarem Michalskim - poetą, eseistą i redaktorem „Akcentu”

rozmawia Joanna Szubstarska

 

michalski waldemar
Waldemar Michalski.                                    Foto Krzysztof Anin Kuzko

 

Urodzony we Włodzimierzu Wołyńskim, powraca Pan często w tamte strony. A czym dla Pana jest miasto Lublin?

Należę do pokolenia, które nosi w sobie żywą pamięć o Wołyniu i ludobójstwie dokonanym na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów spod znaku OUN-UPA. Wyraźnie oddzielam ludobójstwo banderowskich morderców od większości przyjaznych nam Ukraińców, wśród których mam wielu znajomych i kolegów po piórze. Boli mnie sprawa Ukrainy jako państwa szarpanego ze wszystkich stron, także rozwalanego od wewnątrz. Nie od dziś powtarzam, że wolność budowana na zbrodni jest wolnością przeklętą! Nie takiej wolności życzę Ukrainie i Ukraińcom. Mamy wspólną przeszłość, także często bolesną, ale nieprzypadkowo modlimy się do jednego Boga, żeby sobie nie wybaczyć i prosić o przebaczenie. Niestety, szaleńców nie brakowało i nie brakuje. Pytają mnie często jak przeżyłem rok 1943 i 1944, kiedy Wołyń płonął i spłynął krwią bezbronnych, najczęściej kobiet i dzieci. Odpowiadam, że miałem szczęście, bo udało nam się schronić w polskiej samoobronie zorganizowanej najpierw w Bielinie, a po jej rozbiciu w Kupiczowie, tu skutecznie mimo głodu bronili się przed bandytami Polacy i Czesi, bo wieś w większości zaludniona była przez Czechów.

Jan Stanisław Kiczor - Zdzisława Donat

$
0
0

Jan Stanisław Kiczor

 

Zdzisława Donat

 

 donat1

Arriere! – Aria ognia – Ravel. Zdzisława Donat  /fot: ze strony: kultura.wp.pl/

 

     Na początek cytat z Kultura WP.pl:  „W 1967 roku w Operze Poznańskiej odbywała się premiera „Czarodziejskiego fletu” pod dyrekcją Roberta Satanowskiego, w reżyserii zaproszonego z Monachium Kurta Pscherera. Popisową partię Królowej Nocy kreowała od dawna już należąca do grona czołowych solistów tej sceny Krystyna Pakulska; w maleńkiej rólce Papageny wystąpiła mało komu wówczas znana młoda sopranistka Zdzisława Donat. Czy mógł ktoś wtedy przypuszczać, iż niewiele lat będzie potrzeba, aby ona właśnie zasłynęła jako bezkonkurencyjna Królowa Nocy — i to nie tylko w rodzinnym Poznaniu, ale na największych scenach świata?...”


Zbigniew Kresowaty rozmawiał z profesorem Henrykiem Mikołajem Góreckim

$
0
0

Zbigniew Kresowaty rozmawiał z profesorem Henrykiem Mikołajem Góreckim

 

Jacek Durski

 

O  RADOŚCI   I    RYTMIE,  MOJE   ŻYCIE   MALINOWE

Pamiętna rozmowa z wybitnym kompozytorem, wykładowcą kompozycji, profesorem Henrykiem Mikołajem Góreckim w lokalu „U SABAŁY” w Zakopanem.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Zbigniew Kresowaty: Z tremą przystępuję do rozmowy z panem, ponieważ zgodził się pan pomówić o swoich kompozycjach, jak również przytoczyć coś ze swojego bardzo ciekawego życia, a jest pan dziś bardzo cenionym twórcą z ogromnym dorobkiem na skalę światową – ponad 70 utworów skomponowanych w różnych okolicznościach, utworów, które weszły już do klasyki muzyki polskiej. Urodził się pan w 1933 roku w Czernicy koło Rybnika, naukę muzyki rozpoczął pan w 1952 roku w Średniej Szkole Muzycznej w Rybniku. Następnie od roku 1955 studiował pan kompozycję i partyturę w klasie znanego kompozytora Bolesława Szabelskiego w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach, uzyskując dyplom z wyróżnieniem w 1960 roku. Wiadomo powszechnie, że już w szkole średniej komponował pan muzykę. W czasie studiów skomponował pan kilkanaście, może więcej, utworów. Już w 1958 roku odbył się monofoniczny koncert młodego kompozytora Henryka Mikołaja Góreckiego jako pierwszy tego rodzaju koncert w historii Śląskiej Uczelni Muzycznej. Wykonano wówczas pięć pańskich utworów, a wśród nich pierwszą wersję :”Pieśni o radości i rytmie” op. 7 oraz ciekawy koncert na pięć instrumentów i kwartet smyczkowy, op.11. Stąd, panie profesorze, pozwoliłem sobie naszej rozmowie nadać też taki sugestywny tytuł, gdyż wiemy, że to, co pierwsze, jest najpiękniejsze, oprócz tego zawsze nas wspaniale charakteryzuje a pozostaje zawsze na długo. A co do „Malinowych pieśni” – to może być piękna dygresja do pańskich dzieł po 80 roku, kiedy zaczął się dla pana inny, nowy okres komponowania na Podhalu, po ciężkich przeżyciach, o czym nie omieszkamy, mam nadzieję, tutaj wspomnieć. Może jednak powrócę teraz do chronologii, jeżeli pan profesor pozwoli...

Krzysztof Lubczyński rozmawiał Z IRENĄ LASKOWSKĄ

$
0
0

Z IRENĄ LASKOWSKĄ rozmawia Krzysztof Lubczyński.

 

Ryszard Tomczyk

 

 

Gorzki smak sukcesu

Pani najbliższa rodzina związana jest ze sztuką filmową. Brat, Jan, wybitny operator filmowy, drugi brat, Jerzy, kierownik produkcji filmowej, mąż Mieczysław Piotrowski wybitny malarz, grafik, rysownik i dramaturg, no i Pani aktorka…

 Nie da się ukryć, że dane mi było mieć do czynienia z ciekawymi mężczyznami. Miałam wspaniałego męża. Niedawno wyszedł zbiór jego dramatów, jako klasyka dramatu powojennego. Ktoś je docenił, jednak jego dramaty były trudne, hermetyczne, więc na scenę się nie przebiły. To był intelektualista, człowiek głęboki, szkoda że jego twórczość pisarska jest zapomniana. Przyjaźnił się z wieloma intelektualistami, twórcami, takimi jak Henio Bereza, którego portret widzi pan na ścianie. A ci z pozostałych portretów też już nie żyją.

Jan Stanisław Kiczor - Teresa Wojtaszek-Kubiak - sopranistka spontaniczna

$
0
0

Jan Stanisław Kiczor

 

Teresa Wojtaszek-Kubiak  - sopranistka spontaniczna

 

 

tkubiak1

Create websites with  Album & Turtle

 

 

    Takie Teresy (póki co) są dwie. Jedna to Teresa Żylis-Gara, druga (jak skromnie sama o sobie mówi)  – Teresa Wojtaszek-Kubiak.

    Jak zwykle jednak, trzeba zacząć opowieść od początku, A początek ów, to miejscowość Ldzań koło Pabianic i data: 26 grudnia 1937 rok. Wtedy to właśnie, w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, w domu Państwa Wojtaszków, przyszła na świat dziewczynka, której dano na imię Teresa. Zatem w domu były trzy panienki Wojtaszkówny: Teresa, Anna i Barbara. Teresa nauki pobierała i zrobiła maturę w Pabianicach, często swoim głosem dając popisy wśród rodziny i przyjaciół.  Pięcioletni program średniej szkoły muzycznej ukończyła w trzy lata (uczyła się śpiewu u prof. Julii Gorzechowskiej)  i zdała do Wyższej Szkoły Muzycznej w Łodzi, studiując w klasie prof. Olgi Olginy. Jako studentka wielce utalentowana, wzięła udział w kilku konkursach krajowych (m.in. w Katowicach (1960 r.) i międzynarodowych (Monachium, Tuluza, Moskwa, Helsinki).  Tak sama o tych zdarzeniach opowiada: "Pierwszą nagrodę zdobyłam na konkursie w Katowicach w 1960 roku, a pierwszą zagraniczną, w rok później w Helsinkach, gdzie pojechałam z okazji Międzynarodowego Zjazdu Młodzieży. Tam po raz pierwszy otarłam się o wielki świat muzyki; jurorami byli światowej sławy wiolonczelista Mścisław Roztropowicz i śpiewaczka rosyjska Kalina Wiśniewska. Później, będąc w czwartym miesiącu ciąży, wyśpiewałam medal w Tuluzie (1963) we Francji".

Jan Stanisław Kiczor - Helena Zboińska - wielki sopran, wielki talent, wielki pedagog

$
0
0

Jan Stanisław Kiczor

 

Helena Zboińska  -  wielki sopran, wielki talent, wielki pedagog.

 

zboinska1

Autor fotografii nieznany, lata 20. XX w., własność: Muzeum Historyczne Miasta Krakowa

 

Helena Zboińska – primo voto Ruszkowska, duo voto Seeligerowa.

    Urodziła się we Lwowie 23 kwietnia 1877 roku. Ojciec - Marceli Zboiński to znany w tamtych latach aktor i reżyser teatralny, matka  zaś, z domu Woleńska, była siostrą Władysława Woleńskiego, także  cenionego  aktora wielu ówczesnych scen. Gdy zorientowano się, że młodziutka Helena przejawia talent wokalny, posłano ją na pensję z nauką śpiewu, po ukończeniu której dalej kształciła głos u Walerego Wysockiego (wielkiego pedagoga i wychowawcy całej plejady światowej sławy śpiewaków) w Lwowskim Konserwatorium. Studia wokalne uzupełniała później niemal do końca swej kariery, zarówno w kraju (m.in. u Stefana Wołoszki w Warszawie), jak i u sławnych pedagogów za granicą (w Wiedniu, Mediolanie, Madrycie).

Andrzej Walter - Kraj, gdzie nigdy się nie umiera

$
0
0

Andrzej Walter

 

Kraj, gdzie nigdy się nie umiera

 

AWA 0528   Niewiele jest spraw na tym świecie, które smakują tak jak wędrówki po bałkańskich bezdrożach. Odnajdziemy tam wielokulturową mozaikę, ludzi o ogromnych sercach oraz jakże niezbędną melancholię, pozwalającą spojrzeć na całokształt spraw z właściwego dystansu, z kojącego oddalenia i niejako z głębi wewnętrznego pokoju duszy. Choć zapewniam, że o spokój na Bałkanach nadal niełatwo. To wciąż jest miejsce utajonego, umorzonego niejako konfliktu, ścierania się wielkich narodowych namiętności, zakamarków tętniącej życiem religii oraz społecznie skomplikowanych i mocno odrębnych bytów. To nadal zarzewie sporu: zarówno o przeszłość, jak i o przyszłość oraz, co najważniejsze, o jakże fascynującą teraźniejszość. Ten spór nie wygasł, tak jak wygasają wulkany, które potrzebują przecież bardzo wiele czasu, aby zamilknąć na wieki. Niestety nie znajdziemy jednej, oczywistej i wyraźnej odpowiedzi na pytanie dlaczego. Bałkański tygiel taki już jest. To świat pomostu pomiędzy Wschodem i Zachodem i jako taki ma swoje unikalne prawidła oraz wciąż żywe, nadal pociągające i nieodkryte zawiłości i tajemnice.

Wiesław Łuka rozmawia ze Stanisławem Leszczyńskim

$
0
0

Wiesław Łuka                            

 

 Chopin w konfrontacji z gigantami

 

leszczynski

 

 Wiesław Łuka rozmawia ze Stanisławem Leszczyńskim, dyrektorem  dorocznego festiwalu muzycznego Chopin i jego Europa  o  balladowości Chopina, o bezkresnym oceanie piękna, o przymusie bycia pianistą, o mało znanych twórcach polskich oper.

W trzynastce – bo to już 13-ta edycja - szukam przysłowiowej dziury w całym i nie mogę znaleźć. Czy w przeszłych edycjach wakacyjnej, a wielkiej imprezy muzycznej było coś nietrafionego, co należało wyeliminować w tym roku?  Inaczej mówiąc – czy czuje się Pan spełniony?

Wiesław Łuka rozmawia ze Zbigniewem Milewskim

$
0
0

Wdzieranie się na skałę pięknej Kalijopy

 

milewski zbigniew

 

Wiesław Łuka rozmawia ze Zbigniewem Milewskim (poetą, krytykiem) o dotknięciach muzy, o poetach niezdecydowanych,  o narcyzmie, o kłótliwości Chińczyków, o wędrującej „kurwie”, o soczystych  śliwkach i wypluwanych pestkach.

„Wpadasz w bezsens, gdy nie masz muzy” – to Twoje poetyckie wyznanie w jednym z wierszy ze zbiorku „Poemat bez pamięci”. Często opuszcza Cię muza?

Wiersz jest dla mnie zawsze pewnym komunikatem. Piszę go  w interesującej mnie sprawie, albo dla kogoś. Ważne, by miał przynajmniej jednego odbiorcę. Ta okoliczność – dla kogoś, lub dla czegoś  - kształtuje wszystkie moje poglądy, myśli, emocje, cały przekaz poetycki. Gdy tego nie ma, to nie ma muzy – nie ma po co pisać, bo nie ma adresata. Wpada się  w bezsens.


Wiesław Łuka - Słowo łączy, ale i dzieli

$
0
0

Wiesław Łuka

 

Słowo łączy, ale i dzieli

 

Marc Chagall

 

Wiesław Łuka rozmawia z Remigiuszem Grzelą, pisarzem, dramaturgiem, reportażystą, krytykiem i prezenterem literackim o Festiwalu Warszawa Singera, o  uchodźcach Marca 68’, o traumie rozstań i szukaniu nowych związków, o pomówieniach i plotkach.

Od lat dbasz o to, by na Festiwalu Warszawa Singera (pisarza – noblisty) „nie zabrakło literackiego słowa”. W tym roku zaprezentowałeś w formie dyskusji  kilku pisarzy, poetów, krytyków.  Zanim przejdziemy do szczegółów – co byś wyróżnił pozytywnego czy negatywnego dotyczącego siedmiu spotkań?  

Oczywiście były one interesujące, bo wokół literatury i ich autorów, ale może jeszcze bardziej z powodu uczestników spotkań. Zauważyłem, że na tegoroczny Festiwal przyjechało do Warszawy wyjątkowo wielu emigrantów z Marca 1968, ale także z lat wcześniejszych. Pewnie nie tylko z powodu zorganizowanych wokół Marca ’68 dyskusji, którego 50. rocznica przypada w przyszłym roku.

Z KRZYSZTOFEM GORDONEM, aktorem Teatru Wybrzeże w Gdańsku, rozmawia Krzysztof Lubczyński

$
0
0

Z KRZYSZTOFEM GORDONEM, aktorem Teatru Wybrzeże w Gdańsku, rozmawia Krzysztof Lubczyński

 

Tadeusz Makowski

 

 

Najważniejsze było słowo

W zbiorze szkiców teatralnych Andrzeja Żurowskiego, który stanowi poczet wybitnych aktorów, jest Pan w tytule określony jako „aktor z tajemnicą”. Brzmi to na pozór jak banał, frazes, ale moim zdaniem nim nie jest. Są aktorzy wybitni  z tajemnicą lub bez. Kunszt Jana Świderskiego był oczywisty, ale ilekroć pojawiał się na scenie, zawsze wiedziałem czego się spodziewać. A w Pana przypadku ja rzeczywiście nigdy nie potrafię odgadnąć w jakim kierunku poprowadzi Pan rolę, jak ukształtuje się kreowana przez Pana postać. Skąd taka tajemnica się bierze?

Teraz wiele się w teatrze pozmieniało. Tej tajemnicy jest o wiele mniej, więcej jest dążenia do oczywistości. Tu, w teatrze w Gdańsku Stanisław Hebanowski dawał kapitalne lekcje analizy tekstu. Z tekstu na pozór prostego, oczywistego wydobywał niespodziewane znaczenia, odkrywał zawarte w tekście tajemnice, wyjaśniał nam wiele rzeczy. I przypominał, że człowiek mówi i robi wiele rzeczy, których często nie jest świadomy, których nie rozumie. Że nie zawsze mówi z rozmysłem, świadomie, z wyrachowania. Czasem robi rzeczy, które innego człowieka dziwią, zastanawiają. Wiele takich sytuacji jest właśnie w tekstach dramatycznych.

Janina Koźbiel rozmawia z Grzegorzem Gortatem

$
0
0

Nie wszystkich to samo uszczęśliwia

Z Grzegorzem Gortatem rozmawia Janina Koźbiel

 

mur gortatW wielu Pana książkach ważnym bohaterem jest pies. Poczynając od opowiadań w zbiorach, których tytuły...

...o psie, który uczył malować? Czy może ma pani na myśli opowiadanie o chłopcu, który dzięki psu przejrzał na oczy, zmienił się na lepsze, trafiwszy – we śnie czy może na jawie –  do takiego trochę Panakleksowego świata, gdzie mu dano lekcję dobrego wychowania? W opowiadaniu o psie, który uczył malować, na początku ma się wrażenie, że to człowiek przygarnął psa, a jest odwrotnie, to pies –  pytanie, czy nie był czymś więcej  niż psem –  zaopiekował się człowiekiem,  niezbyt dobrym malarzem, jak się później okazuje. To znaczy malarz może był z niego nie najgorszy, tylko nie miał szczęścia; i pies – taki trochę z Bułhakowa, ale nie demoniczny, raczej stojący po jasnej stronie –  popchnął go „we właściwym kierunku”.

Krzysztof Lubczyński rozmawia z RITĄ GOMBROWICZ

$
0
0

Z RITĄ GOMBROWICZ, wdową po Witoldzie Gombrowiczu i kustoszką jego spuścizny pisarskiej, rozmawia Krzysztof Lubczyński.

 

rita gabrowiczGombrowicz – pogromca iluzji

Witold Gombrowicz to w pewnym sensie pisarz jednocześnie polski i francuski, choć polski jednak w znacznie większym stopniu. Literatura „gombrowiczologiczna”, naukowa i eseistyczna, jest w Polsce już bardzo obfita. Czym różni się - w Pani indywidualnym odczuciu - odbiór jego twórczości, prozy, dramaturgii, dzienników przez czytelników polskich od recepcji czytelników francuskich i innych w Europie?

Paradoks polegał na tym, że twórczość polskiego pisarza Witolda Gombrowicza do polskiej publiczności czytającej zaczęła docierać w pełni dopiero po ponad dwudziestu latach po jego śmierci, jeśli nie liczyć nielicznych wydań jego prozy, w tym „Transatlantyku”, w czasie odwilży 1957-1959. Z tego powodu recepcja jego twórczości w Polsce jest zupełnie inna niż we Francji i na Zachodzie, gdzie poznano ją ćwierć wieku wcześniej. Z uwagi na to, że żył we Francji, tu wydawał i ja mieszkam we Francji, jest traktowany poniekąd jako pisarz francuski. Trochę takie aspiracje ma jeszcze Argentyna. Ale tak naprawdę był nade wszystko pisarzem polskim, tym bardziej, że sceneria większości jego najważniejszych dzieł, „Ferdydurke”, „Pornografii”, „Kosmosu” czy wielu opowiadań rozgrywa się w groteskowo zdeformowanej ale jednak polskiej przestrzeni, a problematyka „Transatlantyku” jest na wskroś polska w treści i formie. Czytelnik francuski odbiera problematykę i formę prozy Gombrowicza bez kontekstu polskiego, którego na ogół nawet się nie domyśla. Odbiera ją uniwersalistycznie. Dla niego to proza dotykająca takich fenomenów ludzkiej egzystencji, jak tożsamość jednostki, presja kultury i natury na człowieka,  fenomen młodości w ujęciu kulturowym i seksualnym, zagadnienie „maski”, „formy”, „przebrania” jako kluczowych doświadczeń egzystencjalnych w cywilizacji, relacje między szczerością a udawaniem w kulturze i tak dalej. Polski czytelnik na ogół czyta Gombrowicza, że tak powiem, przez „Transatlantyk”, czyli przez problemy związane ze stricte polskim doświadczeniem i dopiero w drugiej warstwie czyta go uniwersalistycznie, tak jak Francuzi,  Niemcy i inni.

Andrzej Walter - Na 1 listopada 2017

$
0
0

Andrzej Walter

 

Na 1 listopada 2017

 

walter051   Tak jest, że w miarę upływu przeżywanych lat, to święto – jak się zwykło określać – Święto Zmarłych, albo jak kto woli – Wszystkich Świętych – znaczy dla nas coraz więcej. Coraz więcej tam ludzi, których spotkaliśmy. I coraz więcej tam nas. Na tych ścieżkach życia, które się już zakończyły, a w nas trwają.

Nigdy się nie kończąc.

   Obcowanie duchowe staje się coraz ważniejsze. Inspiracje. Iluminacje. Dialog. Rozmowy z umarłymi? Jakież to śmieszne. I jakie poważne. Te rozmowy są ważne, bardzo ważne, najważniejsze.

Viewing all 786 articles
Browse latest View live