Quantcast
Channel: publicystyka
Viewing all articles
Browse latest Browse all 786

Zdzisław Antolski - Moje Kielce literackie (45)

$
0
0

Zdzisław Antolski



MOJE KIELCE LITERACKIE (45)

ZIEMIA MOICH WIERSZY czyli SKANSEN

 

sienkiewicz-kielceTygodnik „Nowa Wieś” prezentując moje wiersze konkursowe pod hasłem „Ziemia moich ich wierszy” napisał o nich bardzo ładną charakterystykę.

 „Prezentujemy jedne z najlepszych i najciekawszych wierszy, wyróżnionych w naszym konkursie. Ich autor - ZDZISŁAW ANTOLSKI - podejmuje w nich temat wiejski. Wyobraźnię poety inspirują jednak fragmenty i realia wiejskiego świata, dość nietypowe dla współczesnej poezji rustykalnej. Ruiny starego dworku, kapliczka z prochami dziedziców, cmentarz samobójców - to sceneria proweniencji romantycznej, raczej niespotykana w poezji współczesnej... O urodzie wierszy Antolskiego decyduje również ich lekka, żartobliwa tonacja, w której opowiada o swoich bohaterach: wiejskich dzieciach i starym człowieku. Ich spojrzenie na świat jest przyjazne, pogodne i pełne ufności. Jest w tej poezji wiele z zabawy i z powagi jednocześnie. Wiersze utrzymane są w poetyce groteskowej zadumy nad człowiekiem. Ciepły liryzm łączy się w nich z filozoficzną refleksją, dotykającą spraw uniwersalnych. Pozbawione patosu, trafne w doborze metafor, arcystarannie doszlifowane mogą wie­rsze Antolskiego posłużyć za wzór wielu młodym poetom”.

 

Kapliczka

 

Nie ma dworu

Kiedy się urodziliśmy

zostały tylko piwnice

 

Ale o jednych mówią – dworscy

Ale o drugich mówią - fornale

Ale jest kapliczka z prochami dziedziców

na końcu cmentarza

Można iść w nocy o zakład

i załomotać na dowód odwagi

 

W dzień wpuścić do środka lusterkiem

słonecznego zajączka

i patrzeć jak drży ze strachu

biegając po ścianach

Szumią wysokie drzewa

szeleszczą listki wysuszonych wieńców

Spętana łańcuchem brama

bije skrzydłami o wiatr

 

Na schodach duże krople rdzy

Dziwna kapliczka

jak strącony ptak

 

Dwa cmentarze

 

Obok gospodarskiego cmentarza

ciężkiego od marmurów i złoceń

wstydliwie przycupnął kusy podrzutek

 

Mały cmentarzyk

miejsce dla nie ochrzczonych dzieci

kobiet zbyt swawolnych bo pięknych

przybłędów i samobójców

 

Pełno w nim dzikich drzew i krzewów

tajemniczych ziół i jędzowatych pokrzyw

Zając tutaj szuka schronienia

wyplatają kruche kołyski ptaki

myszkuje lis

 

I nie wiadomo do jakiego modlić się

pogańskiego boga

 

Bohaterowie

 

Mieliśmy dawnych bohaterów

wodzów stawnych bitew

(A wojny pomiędzy chłopakami

z sąsiednich wsi

to były wojny odwieczne

wojny święte)

 

Układaliśmy o ich czynach

pieśni i legendy

 

Im większe ponosiliśmy klęski

 tym bardziej rosła sława

dawnych bohaterów

 

Kiedy przychodziliśmy do nich

po pocieszenie

zrzucali z pleców

worek lat

zapominali o ciężarnych żonach

przyjmowali z pokorą swój niełatwy los

 

Przy gorzkiej wódce

oddawali nam swoje zwycięstwa

Byli naszym sumieniem

i naszym usprawiedliwieniem

 

Cepy

 

Szedł Józef do lasu

wybierał odpowiednie drzewko

 

Chwytał je dłońmi u nasady

i przeplatając ręce głośno mierzył:

 

- - Gdzie idziesz?\

- Do lasu.

- Poco?  

- Po kijok. 

- Na co?

 - Na bijok.  

- Na jaki?

- Na dębowy.

- Utnij-że mi potąd głowę!

 

Była to miara najlepsza

i niezawodna

Józef marszczy czoło

w zamyśleniu

 

A potem podkręca głośnik

bo grają właśnie bałałajki

„Na sopkach Mandżurii"

 

Święto Ludowe

 

Przejęty swoją ważnością

mocno trzyma w dłoniach

skrawek lusterka

 

Skrawek nieba

ze skrawkiem słońca

iskrzą się na ostrzu brzytwy

 

Józef jak jeździec siedzi okrakiem

na chybotliwym krześle

 

Namydlony podbródek

bławatkowe oczy

W tle wiśniowy akordeon

złote talerze bębna

jadowita zieleń pokrzyw

 

Na siodłatym progu

świeżo pastowanym

błyszczące buty

zadzierają noski

 

W 1982 roku m. in. za wiersze o Józefie, dostałem nagrodę kieleckiego miesięcznika „Przemian”. Za zbiór wierszy „Okolica Józefa” w 1985 r. otrzymałem nagrodę w konkursie literackim, organizowanym w Kielcach i książka ukazała się drukiem, a w 1986 zdobyłem krakowską nagrodę im. Andrzeja Bursy.


Jednak ceniłem sobie także zdanie kolegów z Kielc. Oto Jerzy Daniel, doświadczony  dziennikarz, świetny znawca literatury i regionalista napisał:

 

Przypowieści o Józefie

 

„Na okładce nowego. czwartego w dorobku Zdzisława Anielskiego zbioru wierszy ,, Okolica Józefa”   widnieje sylwetka człowieka wrośniętego w zagony pól rozłożystymi korzeniami. Zapewne symbolika tego obrazu nie należy do wyszukanych, ale przecież ułatwia — wprowadzając czytelnika w klimat pomieszczonej w książce poezji — rozszyfrowanie, kto zacz tytułowy Józef i jak wy­gląda jego okolica. Otóż bowiem Antolski przygotował zbiór wierszy o chłopie, trzeba dopowiedzieć: o chłopie z krwi i kości ze wszystkimi tego określenia znaczeniami, ze wszystkim, co powiązane z jego naturą, słowem - co chłopskie: mentalność, życiowa filozofia, system i hierarchia wartości — poczynające się od przywiązania do ziemi, a więc podporządkowane jej rytmom i pozostające w związku z nieustannym z nią obcowaniem, co w rezultacie kształtuje chłopski charakter ze wszystkimi jego do­brymi i złymi cechami. I taki jest Józef. Gdy do jego wsi dociera wojna, ruch, panika, wjeżdżają- czołgi — on właśnie skończył orać pole, bo gdy chłop orze pole cały świat przestaje istnieć wobec najwyższej konieczności siewcy...


Tradycjonalista, ale umiarkowanie konserwatywny, który z Witosem był po imieniu, gdy go wnuk chciał uczyć — spuścił mu lanie, ale po kilku dniach wrony huśtały się na antenie telewizyjnej zainstalowanej na jego chałupie. Przywiązany do tradycji. Bijak do cepów wybiera tak, jak robili ojcowie — posługując się swoistą ma­gią. W wigilię, jak każe obyczaj, chłoszcze batem drzewa owocowe w sadzie, by rodziły każdego roku. Przywiązany do czasu przeszłego, żałujący dawnych lat. Dawniej schodzili się u niego chłopi i czytywał im przy lampie naftowej Sienkiewicza, teraz wszyscy, pochowani we własnych chałupach, ślepią przy telewizorach, tedy Józef niekiedy wieczorami kręci się koło transformatora i wali w słup siekierą, zapada ciemność, a on zapala lampę naftową i otwiera przetłuszczoną książkę. Prostodusz­ny, to naiwny, to chytreńki, to znów sowizdrzalski, ambitny, w miarę zapalczywy. Przyjechały czołgi — poprosił o kapkę benzyny do zapalniczki, co ją przywiózł /. saksów. Rozmawia z radzieckimi żołnierzami i wspomina wojnę japońską, chwali rosyjską odwagę i batiuszkę cara, aż się rozeźlili jego słuchacze, wyciągnęli spod stołu pepesze, przestraszyli chłopa nie na żarty. Przystał do partyzantów, we dwudziestu ćwiczyli celowanie jednym karabinem, a Józefowa ze ścierką, że czas mitręży, gospodarkę zaniedbuje, i nie było innej rady. jak w ślubną wymierzyć, karabin nie nabity ale zawszeć... Wyhodował pszczoły, że same nie zbierają tylko in­nym kradną, aż go dobrodziej skarcił z ambony. Zakradli się chłopcy na jabłka w jego sadzie, przegonił, ale nazajutrz przyniósł im kosz owoców. Dostali strażacy nową motopompę, Józef cieszył się jak dziecko i nie. chciał oddać węża tryskającego wodą. Jak się paliła Józefowa stodoła .— strzelało, że hej, bo — wiadomo — musiał zgromadzić w niej niewypały.


Właśnie: wiadomo. Wiadomo, jak zachowa sie Józef w sytuacji kreślonej w pierwszej części wiersza. Józef po prostu nie zaskakuje swoimi reakcjami, bo gdyby zaskakiwał — sprzeniewierzałby się chłopskiej naturze. Tego Józef uczynić nie może. bo jako chłop z krwi i kości właśnie, ma zakodowany w swoich genach sposób po­stępowania. co wszak nie oznacza jakiegokolwiek schematyzmu czy automatyzmu, ani też nie oznacza, że te spostrzeżenia, wymierzone są przeciw poezji Antolskiego. Przeciwnie one chcą te poezje obdarzyć komplementem. Tytułowy bohater zyskuje dzięki temu wiarygodność, ( Postać, z punktu widzenia dzisiejszej poetyki — cokolwiek – egzotyczna bo przynależna do odchodzącej epoki. ale Antolski nadzwyczaj  szczęśliwie uniknął epatowania tą egzotyką. Ma do swojego bohatera stosunek ciepły ale pozbawiony jakiejkolwiek  egzaltacji: można było Józefa jak owego kotka. — zagłaskać, można było — wyszydzić, mężna było — ponad niego wywyższyć się, z żadnej z tych możliwości Antolski nie skorzystał i też pozostaje daleki od jakiejkolwiek protekcjonalności w stosunku do swojego bohatera. Lubi go. Ale lubić kogoś nie oznacza wszystko w nim akceptować. Swoją drogą to również umiejętność, by czyjeś obiektywnie naganne zachowanie przedstawić w sposób zjednujący sympatię.


Antolski uprawia poezję powściągliwą. oszczędną, ważącą słowa. Ta surowość formy okazuje się świetnym nośnikiem treści wypełniających — jak mawia autor — ,,Józefy”. I ona także na swój. wcale niebagatelny sposób, przyczynia się do tego, by te wiersze nazwać przypowieściami. To są przypowieści.

„Przemiany”, 1986 r. nr 181

J. D. ( Jerzy Daniel)

A oto głos Zbyszka Nosala, znanego reportażysty, a w wolnych chwilach także poety:

 

Józef

 

„Jakbym tam z narratorem i Adasiem Ochwanowskim, któremu wiersz ze strony czterdziestej ósmej poświęcony, był w tym sadzie kraść Józefowe nadnidziańskie jabłka, których nadzwyczajny smak bez wątpienia wywodzi się z rajskich ogrodów, kędy przebywali nasi ojcowie, jakbym nie odchodził nigdy, nawet na chwilę, z wiejskich stron, albo jakbym przed momentem odszedł od stolika po długiej z autorem, serdecznej rozmowie, tak poczułem się zamykając — przeczytawszy — jego najnowszy tomik wierszy (ZDZISŁAW ANTOLSKI: „OKOLICA JÓZEFA". Łódź — Kielce 1985). Tomik, którego nie zamierzam i nie chcę — tu się nie wystawia cenzurek — recenzować, ale o którym muszę parę na gorąco słów powiedzieć, zanim trafi pod nierychliwe szkiełko i oko fachowej krytyki, zanim rozbiorą go znawcy na wersy, klauzule, elipsy i metafory, zanim pochwalą albo zganią, co może i nie będzie mi obojętne, ale co nie zmieni mego do Józefa, stworzonego przez Antolskiego bohatera jego wierszy, stosunku.


Ja po prostu tego Józefa zmyślonego zwyczajnie, polubiłem i ten cały jego prostoduszny pozornie, ale przecież dość skomplikowany w rzeczywistości, inny w znaczeniach zdarzeń, ukryty w znaczeniach wierszy świat. Taki, jak w tym dobrym, na przedświąteczną lekturę „Starym zwyczaju”, kiedy Józef wychodzi w Wigilię do tamtego, z mego dzieciństwa sadu, i –

Stanął w rozkroku

z batem w ręku —

drzew ekonom

 

Podchodził do każdej śliwy osobno

każdej gruszy i jabłoni

I prał po twardej skórze kory

i krzyczał: „Będziesz rodziła każdego roku!”

 

Milczały drzewa pokornie

krew soków zmrożona strachem

uciekła im w korzenie

 

Cisza na ziemi i wysokościach

Tylko Józef biega i hałasuje

płoszy myszy i zające.

 

Nie tylko tu, we wszystkich wierszach tego tomu widać ich związek ze światem mitów, archetypów, światem zapożyczeń wprost z folkloru („Cepy”) i starych wierzeń.


Wydaje się, że wszystkie te wiersze od razu da się zrozumieć, od razu dotrzeć do ich znaczeń. Ale tak się tylko wydaje, bo one przecież istnieją również poza zawartą w nich sytuacją, opisują jakże często rzeczy i sprawy przy pomocy słów będących nazwami rzeczy zupełnie innych, nie bezpośrednich („Jabłka", „Zima”, „Pies na buty”). Antolski tworzy metafory nie jako pojedyncze zwroty językowe, ale całe utwory, splecione w jedno dzianie się, w jeden mający wiele znaczeń obraz („Reportaż”).

Nie umiem, nie chcę, nie mogę porównywać. Józef to może i nie jest Pan Cogito nadnidziańskich stron, raczej ich Colas... Nieważne...


Józef to na pewno ktoś, z kim warto się było spotkać, za które to spotkanie pięknie wypada mi Zdzisławowi Antolskiemu podziękować, życząc — jak i wszystkim moim Czytelnikom — WESOŁYCH ŚWIĄT.

NOSAL (Zbigniew Nosal)

„Słowo Ludu”, 1985, nr 299, s 5.

 

Zbyszkowi Nosalowi wdzięczny byłem za zauważenie, że wiersze te wydają się oczywiste tylko przy powierzchownym czytaniu, ale za każdą sytuacją czuje się metafizykę istnienia, alegorię ludzkiego losu i trudu, jego uświęcenie.

Po nagrodzie Bursy ukazała się także recenzja w krakowskim „Studencie”, wówczas piśmie mającym duży prestiż, bo postrzegane było jako pismo opozycyjne.  Tekst Janusza Lenczowskiego był bardzo fachowy i rzetelnie napisany.


Skansen


„Kielczanin Zdzisław Antolski (ur. 1953 r.) nie jest postacią nową w poezji. Autor „Samosądu” (1979), „Sam w tłumie”(1980), „Do snu przebieram się za sobowtóra”, „Okolicy Józefa” (1985) drukował swoje wiersz w „Tygodniku Kulturalnym”, „Kamenie”, „Nowym Wyrazie”, „Tu i Teraz”, „Magazynie Słowa Ludu” i „Przemianach”, debiutując w połowie lat siedemdziesiątych, kiedy to na młodo literackiej mapie pojawiło się pierwsze pokolenie po Nowej Fali. Publikował swoje wiersze w almanachach poetyckich („Bazar poetycki”, „Bazar 2”, „Bazar 3”.”Okolice wyobraźni”, „W rytmie serca”), otrzymywał nagrody i wyróżnienia na konkursach poetyckich („O Świętokrzyską Lirę Poezji”, „Czerwonej Róży”, im. Jana Śpiewaka w Świdwinie) – ale w gruncie rzeczy, mimo częstych publikacji i przejścia typowej drogi dla debiutanta tamtych lat, jego poezja nie znalazła wówczas takiego oddźwięku społecznego, jak propozycje rówieśników. Istniała w cieniu poszukiwań „nowej prywatności”, dyskusji inspiracji Nową Falą, dialogu i kontynuacji klasycyzmu, wreszcie prób tworzenia własnego, oryginalnego języka. Tak było, choć przecie i ona od samego początku eksponowała indywidualizm podmiotu lirycznego, manifestowała chęć wzbogacenia świata przedstawionego o doświadczenia prywatne…


Tomik „Okolica Józefa”, z który otrzymał Antolski w tym roku nagrodę im. A. Bursy, jest próbą sportretowania społeczności nadnidziańskiej wsi – środowiska dobrze znanego poecie z autopsji. Antolski tworzy ten wizerunek, używając języka sprozaizowanego, pozbawionego olśniewającej  metafory, zbliżonego tym samym do mowy potocznej, którego przeźroczystość sprawia, że staje się on wyłącznie środkiem do osiągania celu poznawczego. Toteż nie w nim należy szukać niespodzianki, a raczej w szkicowanych tym językiem sytuacjach, wzajemnym ich zestawieniu i zderzaniu. Mówię o sytuacjach, bo większość utworów, które pochodzą z omawianego tomu, to relacje o zdarzeniach, mikroscenki wykorzystujące formę dialogu.


Świat, w którym toczy się liryczna akcja wierszy Antolskiego to, to tytułowa „okolica”: „Lodowiec ją rzeźbił i morze (…) Jaskinie ogrzewali ludzie / w zwierzęcych skórach (…) Stawiali krzyże od zarazy (…) Kuli kosy na powstania / Spiskowali z księdzem Ściegiennym  (…) Ale przede wszystkim siali ziarno / w zaoraną ziemię / i zbierali w pocie czoła plon / Byli na tej ziemi / Od zawsze”. Nie jest to wyłącznie wieś, kawałek ziemi, na którym buduje się dom, ale także tradycja, historia, obyczaj, świadomość i praca, składające się na sens ludzkiego istnienia w tym właśnie miejscu, Tak zakreślona przestrzeń „okolicy” mieści w sobie czas przeszły teraźniejszy wydarzeń kształtujących los portretowanego środowiska. A  los ten odmierzany jest wydarzeniami dziejowymi (np. wrzesień 1939, II wojna światowa – jej ideologiczne, społeczne i polityczne konsekwencje, poznański Czerwiec), ale i lokalnymi, zwykłymi, często bardzo prywatnymi okolicznościami, na które – mimo dokonujących się przemian w świadomości społecznej – wciąż wielki wpływ ma tradycja i cykl biologiczny, naturalny, porządkujący tutejsze życie. W tej epickiej nieomal perspektywie świata przedstawionego pojawia się główny bohater 0 podmiot liryczny wierszy Antolskiego: Józef – prostoduszny chłop, z pozycji zdrowego rozsądku oceniający rzeczywistość. Jego życiorys zanurzony jest na tyle głęboko historii, że postać ta urasta do ponadindywidualnego wymiaru. Wydaje się syntezą doświadczeń zbiorowości, z której się wywodzi. Józef jest tradycjonalistą, chciałby w skansenie stałych wartości zamknąć wszystko to, co dzieje się wokół niego nowego, a czego – zdaje się – nie rozumie. W związku z tym jego rozpoznania świata nie zawsze są trafne, a próby dotarcia do sedna mechanizmów nim rządzących bywają nawet i komiczne – ale dzieje się tak, dlatego, że usiłuje ogarnąć skomplikowaną rzeczywistość, ufając jedynie naturalnym metodom weryfikacji, Jeśli czegoś nie widział czy nie dotknął wówczas to „coś” wymyka się jego prostemu oglądowi świata. Mimo tych – a także wielu innych – ograniczeń, bohater Antolskiego jest postacią barwną, zjednującą sobie sympatię czytelnika. Uśmiechamy się do wad i małostek tego poczciwego naturszczyka, bo ukazują nam one groteskowość postawy, która przy biernym uczestnictwie w podlegającym ciągłym przemianom świecie, zakłada możliwość porozumienia się z nim. Ale równocześnie już na poważnie możemy zadać pytanie: czy taka postawa to nie tyle wynik nienadążania za światem, ile raczej efekt zagubienia jednostki postawionej oko w oko z nieostrymi wartościami. A może Józef postanowił przyglądać się światu z boku, bo utracił wiarę w jego naturalny ład. Może dlatego ufa, że w lamusie starego obyczaju znajdzie ucieczkę przed burzami i niepokojami.  Jeśli tak – postać mędrka skorego do cytowania ludowych porzekadeł, sowizdrzała prowadzącego komiczną grę ze światem, niesie z sobą refleksję o prawdziwym obliczu osobnego świata chłopskiego tradycjonalizmu.”


Janusz Lenczowski „Skansen”, „Student”, 1986, nr 21, s. 10.




Viewing all articles
Browse latest Browse all 786

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra