Quantcast
Channel: publicystyka
Viewing all articles
Browse latest Browse all 786

Zdzisław Antolski - Moje Kielce literackie (43)

$
0
0

Zdzisław Antolski


MOJE KIELCE LITERACKIE (43)

W STRONĘ ŚWIĘTEGO KRZYŻA

 

sienkiewicz-kielceKiedy przegląda się przedwojenne czasopisma ilustrowane, magazyny społeczne, pisma literackie, jak „Światowid”, „AS”, „Tęcza” uderza, jak mało w nich reportaży czy omówień z centralnej Polski. Panowała za to powszechna moda na Kresy Wschodnie, ich zabytki, obyczaje i historię. Być może do tego stanu rzeczy przyczyniły się fatalne i nierozważne, żeby nie powiedzieć ignoranckie wypowiedzi Marszałka Piłsudskiego, na przykład ta, że Polska jest jak obwarzanek, wszystko co ma cennego jest na brzegach, a w środku jest pustka. Pewien profesor z uniwersytetu w Wilnie powiedział, że jest to zdanie kabotyna, za co został dotkliwie pobity przez oficerów legionowych i utracił jedno oko.

Na przykład Święty Krzyż znany był głównie jako ciężkie więzienie opiewane przez Sergiusza Piaseckiego i tylko z tego względu zainteresował Melchiora Wańkowicza, a nie jako ośrodek duchowy, religijny, kulturowy, miejsce mocy staropolszczyzny. Dopiero twórczość Żeromskiego przełamywała tę ignorancję odziedziczoną po zaborach i po pokrajaniu granicznym dawnej Polski. Zresztą ignorancję Piłsudskiego względem centralnej Polski można zauważyć już w jego „Moich pierwszych bojach”, gdzie gołym okiem widać, iż komendant Legionów nie zna i nie rozumie zupełnie bogactwa historycznego Ponidzia, a za to naiwnie i głupio wyśmiewa się z miejscowych, historycznych nazw miejscowości czy rzek. Nawet nie domyślał się, że w dworku w Czarkowach, spalonym przez Rosjan, z powodu kwaterowanie tam legionistów, znajdowały się bezcenne okazy sztuki wschodniej, gromadzone przez pokolenia właścicieli.

Leży oto przede mną egzemplarz pisma dla młodzieży pt. „Kuźnica Młodych” 1935 nr 12. A w nim artykuł młodego Gustawa Herlinga (jeszcze nie Herlinga-Grudzińskiego) na  s. 6-7 pod tytułem „Świętokrzyżczyzna” Oto on:

 

„Kilka słów ode mnie:

 

Kraina świętokrzyska jest tak rozległa, tak duże zajmuje przestrzenie, że mój reportaż, nic może pretendować do ścisłego opisu geograficznego, a jest tylko wycieczką szczytami gór, a więc św. Krzyżem, Łysicą i św. Katarzyną, z uwzględnieniem ściśle się z. górami wiążącej tradycji pisarskiej.

 

Topografia i geologia.

 

Na południowy wschód od Kielc w kierunku Sandomierza ciągną się Góry Świętokrzyskie. Wysokie około 600 m. zbudowane są zasadniczo z piaskowców i wapieni. Napisałem „zasadniczo” z tego względu, że trudno ustanowić o geologji Gór dwa naprawdę niewzruszone kanony. Są to bowiem jedne z najstarszych w Polsce, a więc i geologicznie najzawilszych gór.

 

Puszcza jodłowa pierwsze wrażenia.

 

Kiedy z zielonych rozsłonecznionych pól wchodzę do puszczy świętokrzyskiej, doznaję dziwnych uczuć. Puszcza jest zimna i poważna. Wysokie, smukłe jodły, zielo­ny mech u ich stóp i ta ogromna cisza nadają jej pier­wiastki majestatycznej świętości. W licznych miejscach lasu znajdują się ogromne nasypiska głazów, podobne do pogańskich kurhanów. (Są to charakterystyczne dla Gór Świętokrzyskich tak zwane gołoborza). Wyraźniej niż kiedy indziej zrozumieć i pokochać można dziewi­czość puszcz. I jakże prawdziwe są dla stojącego w puszczy jodłowej słowa Stefana Żeromskiego:

„Jakiebądź byłoby prawo czyjekołwiekby było, do tych przyszłych barbarzyńców poprzez wszystkie czasy wołam: nie pozwalam! Puszcza królewska, książęca, biskupia, świętokrzyska, chłopska ma zostać na wieki wieków jako las nietykalny, siedlisko bożyszcz starych po którem święty jeleń chodzi. jako uciecz­ka anachoretów, wielki oddech ziemi i pieśń wieczności! Puszcza jest niczyja, nie moja, nie twoja, ani nasza, jeno hoża, święta!”

 

Święty Krzyż.

 

Nagromadzona romantyka lasu świętokrzyskiego wyczerpuje się na szczycie góry tak niespodziewanie i szybko, że aż dziwno...

Szare życie i jego usterki ześrodkowują się w bluzie i znękanej twarzy więźnia. Bo więzienie ma św. Krzyż słynne na Polskę całą. Słowa: „Posiedzisz na św. Krzyżu!" przerażają. Do więzienia przylega klasztor. Te dwa budynki stanowiły niegdyś całość. Rosjanie jed­nak część klasztoru z celami zakonników zamienili na więzienie. Klasztor pod względem architektonicznym nic przedstawia według innie nic ciekawego. Ciekawsze jest raczej wnętrze z malowidłami fragmentów biblij­nych i historji powstania klasztoru. Klasztor święto­krzyski jest bardzo starym zabytkiem, powstał w w. XI. Opowiadają, że założyła go księżniczka Saba, która uciekła w Węgier z relikwiami. Obrazy przedstawiają historję dotarcia relikwi do rąk Saby, zdobią wnętrze klasztoru. W podziemiach klasztoru świętokrzyskiego spoczywa podobno Jerema Wiśniowiecki.

 

Legenda o św. Emeryku.

 

U stóp Św. Krzyża rozrzucono kilkadziesiąt domków.

Nowa Słupia typowa wioska polska. Między św. Krzyżem a Nową Słupią znajdują się śliczne, malowni­czo położone kapliczki i kamienna figura, wy obrażająca św. Emeryka. Krąży o nim legenda, że posuwa się co rok o ziarnko maku. Gdy dojdzie do św. Krzyża nastąpi koniec świata. Tymczasem jeszcze daleko i droga bardzo uciążliwa...

 

Łysica i św. Katarzyna.

 

Poprzez ogołoconą Łysicę, która świeci nagiemi skałami wśród zalesionych wspaniale świętokrzyskich Gór. docieramy do św. Katarzyny. I tu znajdujemy, znacznie jednak ładniejszy i efektowniejszy, klasztor o budowie zupełnie nieskomplikowanej. Jest to klasztor zakonu żeńskiego. Niedaleko od cudownego, uzdrawiającego źródła św. Franciszka mała kapliczka z wyrżniętym scyzorykiem napisem: Stefan Żeromski uczeń kl. Il-ej.

 

Stefan Żeromski — piewca tych stron.

 

W ogóle, jeżeli się mówi o świętokrzyżczyźnie, to trzeba mówić tylko o Nim o Żeromskim. Jego literacka indywidualność panuje tu wszechwładnie. Odświeżone w myśli wyjątki z Jego dzieł nabierają nowych barw.

Czy pamiętacie Rymwida z „Ech leśnych”, rozstrzelanego przez swego stryja, generała Rozłuckiego, naprzeciwko karczmy na granicy wsi Gozd i Występa? Czy pamiętacie syna tego powstańca, Piotrusia Rozłuckiego z „Urody życia”, odkopującego w ciemną noc kości swego ojca, odkopującego zarazem jakby symbolicznie źródło prawdy? Stanął tam na grobie powstańca w maju 1931 r. pomnik.

Pomników ku czci Żeromskiego jest w Górach Świę­tokrzyskich dużo. Ale ciekawe jest to. że to jakby materializowanie Jego potężnej istności, zakuwanie jej w granitowe głazy psuje wrażenie. Wolę chodzić i szukać. I nie słyszeć pompatycznych mów na Jego cześć, a stanąć naprzeciw świętokrzyskich borów, podumać i po­wiedzieć nagle ni stąd ni zowąd, niewiadomo dlaczego, tak prosto jak On: „Ogary poszły w Ias…”

 

Kielce ,,miasto świętokrzyskie“.

 

Kielce nie są zasadniczo miastem świętokrzyskim. To, że na mapie czarne kółko miasta dotyka żółtej plamy gór, nie oznacza, że Ostatnie domki Kielc leżą u stóp Św. Krzyża, i kielczanie wychodzą w niedzielę po po­łudniu w góry na spacer. Kielce są od gór dosyć oddalone. Ale złączył je Żeromski. W Kielcach mieszkał i uczył się, a tam hen po Łysicy i św. Katarzynie w wolnych chwilach błądził, tworzył pierwsze swoje nieudolne dramaty i tragedie, i pierwszy świętokrzyżczyznę z prawdziwym natchnieniem poetyckim odtworzył i dlatego w licznej literaturze geograficznej święto­krzyskiej, traktującej ten kraj obszernie, używane jest często słowo nie „świętokrzyżczyzna", a „Kraina Stefana Żeromskiego".

 

Świat idzie naprzód czyli przemysł świętokrzyski.

 

Święte puszcze świętokrzyskie odkryły przed bada czarni swe bogactwa. Pojawili się robotnicy z zakasanymi rękawami. Las przecięły wąskie szyny kolejek, niebo błękitne, bez skazy, świętokrzyskie niebo pory­sowały druty elektryczne...

Business, business!.. Zawrotne tempo pracy nie może zharmonizować się ze spokojem i powagą borów. Największe znaczenie ma eksploatacja pirytu, metalu bardzo rzadkiego i cennego. (W Europie piryt znajduje się oprócz Gór Świętokrzyskich tylko w Hiszpanii). To góry. Okolice, których notabene do świętokrzyżczyzny nie zaliczyłem, dostarczają rudy żelaznej, rudy ołowianej i rudy miedzi.

Poezja i świętość Gór, opiewana przez Żeromskiego, jest powoli wypierana przez postęp”.

Podpisano: Gustaw Herling, Ucz. kl. II Gim. im. St. Żeromskiego w Kielcach.

Chyba trochę na wyrost był ten entuzjazm młodego Gustawa wobec postępu. Choć z zakładów zbrojeniowych przedwojennego  COP-u wywodziły się później okupacyjne, słynne suchedniowskie steny.

Obecnie ten region, w PRL-u intensywnie uprzemysławiany, znów charakteryzuje się biedą i bezrobociem, po transformacji ustrojowej, w wyniku której zamknięto wiele zakładów zatrudniających tysiące robotników. A Puszcza mocno została wytrzebiona. Klasztor na Świętym Krzyżu z okazji jubileuszu doczekał się remontu, przybyła mu tylko stacja satelitarna z anteną, swoiste signum temporis. Po wojnie zlikwidowano wreszcie więzienie, w którym w czasie wojny  Niemcy trzymali jeńców sowieckich w okrutnych warunkach aż dochodziło do aktów kanibalizm. Opisał tę historię znakomity, nie żyjący już kielecki reportażysta, Zbigniew Nosal w książce „Święty Krzyż”. Dziś ku czci Zbyszka Nosala, poeta Adam Ochwanowski urządza coroczny konkurs reportażowy w pałacu Wielopolskiego w Chrobrzu. Był bowiem Zbyszek fanem poezji, sam próbował miniatur poetyckich prozą, zawartych w zbiorku „Wrotycz” i przyjacielem poetów, a dzięki niemu wiele wierszy kieleckich gościło na łamach dziennika „Słowo Ludu” i miesięcznika „Przemiany”. Niejedną wódkę wypiłem ze Zbyszkiem, a już prawdziwa przyjaźń łączyła go z Adamem Ochwanowskim.

Przeglądam „Kuźnię Młodych” i widzę znakomite nazwiska. Oto wywiad z Kadenem-Bandrowski (zginął w Powstaniu Warszawskim od zabłąkanej kuli), dalej wiersze Jerzego Pietrkiewicza (w 1939 r. opuścił kraj przez Rumunię i ostatecznie osiadł w Anglii, w Polsce jego wiersze zaczęły się ukazywać w latach 80. Zmarł w 2007, pochowany w Polsce), następnie recenzja Jana Twardowskiego (znany powszechnie poeta, przyjaciel Pietrkiewicza).

W tym samy czasie, kiedy młody Gustaw pisał swój artykuł, powstawały piękne wiersze Jana Gajzlera o świętokrzyżczyźnie. Obaj autorzy pochodzili z Suchedniowa.


Bór

Szumi bór… szumią chorał swój olbrzymy leśne,

prastare jedle, święte dęby-samotniki,

prochom głaźych, pogańskich ołtarzy rówieśne

ostatnie łysogórskich borów ofiarniki…

 

Kiedy się zmylą drogi tęsknot mych bezkresne,

przyjdę - tułacz bezdomny - w borów mych tajniki - -

zasłucham się w piastuńczy dębów szum - i wskrześnię,

i może mocny będę - jak tych puszcz strażniki !...

 

Przyjdę w bór świętokrzyski, w sosen ciemną zieleń,

w mej dziecięcej fantazji chram zaczarowany –

który ongiś przebiegał rącze święty jeleń -

Gdzie echem grały śpiewnym łowieckie fanfary - - -

 

dziś jeno dziwy gada poszum drzew rozchwiany,

szumi bór pieśń odwieczną - mroczny bór prastary…

 

W klasztorze świętokrzyskim

 

Dobrym słowem wiekowe pozdrowiłem wieże –

przywitały mnie starce - buki i chojary…

- przez nikłe, z brył kamiennych fundowane dźwierze,

wchodzę w pomrok świątynny, w górski chram prastary…

 

Cichość święta… kamienni śpią w niszach rycerze –

ówdzie dziwne postacie męczenników wiary,

w których twarze pobożni a prości snycerze

zaklęli nieudolnie mękę ich ofiary…

 

Dziwny mrok spowija murów tych sklepienia –

tu się w zbożnej ekstazie duch pomodli cichy,

w onej górskiej, samotnej świątyni milczenia

 

Utajonej śród mrocznych, świętokrzyskich borów,

gdzie żyły leśne zioła miłujące mnichy,

gdzie Bóg się jawi w cudzie świtów i wieczorów…

 

Gołoborze

 

Wywiódł mnie z mrocznej puszczy leśny szlak - bezdroże,

na dziką pustkę skalną, srogie piękno szczytu - -

- w wieńcu tysiącletnich jedli – gołoborze

zasłało stok Łysicy złomami kwarcytu…

 

- I wzrok się zachwycony nasycić nie może –

i dusza mi się modli hymnami zachwytu - - -

- - - w szarych głazach się krwawią jarzębiny hoże,

- - - w mrocznych drzewach lśni niebo skrawkami błękitu…

 

W mroku puszczy, dokoła tych skał rumowiska,

stoją, jak namaszczonych, świętych starców rada,

dęby, jodły strzeliste, potworne buczyska - - -

 

A gdy hula Świst - Poświst w gromach błyskawicy,

gołoborze odwieczną swoją klechdą gada –

- t szumią święte drzewa Łysej i Łysicy...

 

Ogród miejski w Kielcach

 

Gdy w kieleckim ogrodzie zakwitną kasztany

przejdę cicho pachnące porankiem ulice

i na ławce, w słońcu siądę, zaczytany,

w “Syzyfowych prac” trzysta dwudziestą stronicę…

 

Obok mnie siądzie słodka nieznana dziewczyna,

na ławce złoży książki związane i nuty…

...gdy ze starej katedry zadzwoni godzina

odejdzie cicho w słońce, jak wizja Biruty…

 

A mnie się młodość przyśni, jasne szczęście szkoły,

surowy, rześki, czysty trud Andrzeja Radka - -

czar ranków, na wotywę dzwoniące kościoły,

miasto tkliwe, jak stara, dobra, siwa matka…

 

I pójdę przez kwitnące słoneczne aleje,

ku Karczówce - odwiecznym uczniowskim deptakiem…

te same płaczą brzozy, cudne - jak nadzieje

tamtych lat, co stąd modrym uleciały ptakiem.

 

A komu wydają się już staroświeckie powyższe strofy, temu polecam wiersz Jana Stanisława Kiczora, biografią związanego również ze świętokrzyżczyzną:

 

W Górach Świętokrzyskich

 

Po lewej grób powstańca listopadowego,

po prawej grób partyzanta

(przynależność nieznana),

pośrodku kapliczka.

 

Zresztą może odwrotnie,

lecz jakie ma to znaczenie,

skoro nad jedną i drugą mogiłą

te same świerki tak samo szumią?

 

Stary buk sprawiedliwą porcją

opadłych czerwonych liści

ozdabia oba miejsca.

 

Zapalone lampki

kołyszą płomieniem

w rytm milczenia,

które jest we mnie

 

 

Zdzisław Antolski

.

 



Viewing all articles
Browse latest Browse all 786