Jerzy Beniamin Zimny
„Szkoła ślusarska”
Kapliczka finansów, a może kapliczka poezji? Wiele mają wspólnego ze sobą z pozoru bardzo od siebie odległe. Znam ludzi, którzy modlą się do poety jak do wizerunku wieszcza na placu w mieście. Powtarzają jak mantrę ulubione wersy. Niekoniecznie musi to być zaraz „ Inwokacja” albo „Fortepian Chopina”. To może być „dłoń Marii Magdaleny”, wystająca z poezji Witka. Albo mój wiersz o chłopcu, który w samo południe „niósł pieśń jak niemowlę i obręcz słońca toczył po bruku”.