O życiu i twórczości Josepha Conrada (1857-1924) na podsumowanie Roku Conradowskiego z okazji 150 rocznicy jego urodzin
Z prof. WIESŁAWEM KRAJKĄ, filologiem angielskim, literaturoznawcą z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, szefem Zakładu Studiów Conradoznawczych przy Instytucie Anglistyki UMCS, rozmawia Krzysztof Lubczyński
Jako nastoletni przed wielu laty czytelnik literatury przygodowej sięgałem po takie powieści marynistyczne jak „Wyspa skarbów” Stevensona, „Czerwony korsarz” Coopera czy „Kapitan Blood” Sabatiniego. Pewnego dnia sięgnąłem po popularne wydanie „Lorda Jima” Josepha Conrada z obrazkiem morskiego żaglowca na okładce i okazało się, że to bardzo trudna lektura. A przecież w początkach twórczości Conrada uważano go za typowego marynistę przygodowego, nazywano „Kiplingiem Archipelagu Malajskiego”, „pisarzem morskich przygód”. Co spowodowało zmianę optyki i uznanie go za pisarza zupełnie innego kalibru artystycznego i tematycznego?
On do pewnego stopnia był oczywiście marynistą, ale musiało upłynąć nieco czasu, by dostrzeżono w nim wielkiego artystę słowa i wyraziciela wysokiej problematyki egzystencjalno-filozoficznej. Na Zachodzie nadawanie mu miana marynisty, pisarza przygodowego, wynikało pewnie ze względów komercyjnych, bo to wpływało na poczytność, a w Polsce Ludowej z kolei podkreślano marynistyczny charakter jego prozy zamiast akcentowania jego postawy ideowo-moralnej.