Stefan Jurkowski
„Ale słychać głos...”
(O Marku Wawrzkiewiczu - jubileuszowo)
Nie należy wierzyć metrykom, kalendarzom, wciąż płynącemu czasowi. Ale wybitnemu poecie zawsze można wierzyć, a ściślej – jego wierszom. I choćby nawet obchodził już osiemdziesięciolecie urodzin – jak obecnie Marek Wawrzkiewicz – to obcując z jego poezją nie odczujemy, że coś się w niej zmieniło. To znaczy – zmieniło się. Poszerzył się zakres doświadczeń, wykrystalizowała się wirtuozerska forma, wyostrzył się zmysł obserwacyjny, wyczuliła wrażliwość. Zauważmy jednak, że jego utwory od początku do dzisiaj to najczystsza liryka, świetnie zmetaforyzowana, oszczędna, pełna swoistej ironii, humoru, dystansu; wciąż świeże widzenie rzeczywistości. Te jakże przejmujące wiersze mówią o przemijaniu, o miłości, o sensie ludzkiego życia, pomimo postępującej i bezsensownej erozji wszystkiego na tym świecie. Ale jest w niej duża doza optymizmu. Wzrusza, lecz bez zbędnego tragizowania. Niejednokrotnie gorycz zamienia się tutaj w ironię lub żart – podszyty smutkiem.