Zdzisław Antolski
MOJE KIELCE LITERACKIE (46)
POKÓJ PEŁEN CUDÓW
Krakowskie „Pismo Literacko Artystyczne” również zmieściło recenzję z „Okolicy Józefa”:
Świat według Józefa
(…)
„Trafiłem ostatnio na tomik Zdzisława Antolskiego pod tytułem Okolica Józefa, wydany przez Wydawnictwo Łódzkie, a właściwie przez — jak rozumiem z metryczki — oddział tegoż wydawnictwa w Kielcach, w ramach tzw. Biblioteki Świętokrzyskiej. Zapachniało w pierwszej chwili — regionalizmem i literacko-prowincjonalnymi ambicjami. Zapachniało mnie, Krakusowi, a cóż dopiero, jak podejrzewam, czcigodnym krytykom warszawskim. Już pobieżna lektura każe jednak odnieść się do książeczki Antolskiego z całym szacunkiem. Jest to bowiem propozycja o dużych walorach artystyczno-poznawczych, a przy tym — na tę cechę położyłbym nacisk — znakomita w lekturze: dowcipna, zwięzła, logicznie zbudowana. Przeczytałem ją jednym tchem, co nieczęsto się zdarza, gdy idzie o lirykę; przeważnie niekoherentną, ciemnofilozoficzną, eksperymentującą. Ta jest zgoła inna. Antolski (ur. 1953) napisał książkę-cykl, książkę-całość, niezbyt wyrafinowaną, nawet chwilami oczywistą, ale na swój sposób ujmującą.
Czas powiedzieć, o czym jest ten zbiorek. Bo da się to powiedzieć dokładnie. A więc: obraz świata, raczej konkretnego jego wycinka, jakiejś wsi w Kieleckiem, nad Nidą, widziany oczami typowego polskiego chłopa, tytułowego Józefa, urodzonego zapewne z końcem ubiegłego wieku; ze swej zagrodowej perspektywy śledzi on dziejowe kataklizmy, społeczne zmiany, ludzkie niedole, konflikty, sam raz po raz wciągany jest w wir Wydarzeń. (Dodajmy, iż jak można dowiedzieć się z nieco przydługiej notki od wydawcy, tomik Okolica Józefa uhonorowany został III nagrodą w ogólnopolskim konkursie literackim zorganizowanym w Kielcach z okazji 40-lecia PRL).
Pomysł Antolskiego nie jest szczególnie odkrywczy. I Nowak, i Myśliwski, i inni jeszcze próbowali pokazać historyczne procesy, i w ogóle wieś dzisiejszą, poprzez doświadczenia jakiegoś przeciętniaka o nie najszerszych horyzontach. Dać rys mentalności, tradycji, ambiwalentnych postaw. W poezji jest to trudniejsze, jeśli nie chce się popaść w publicystykę, moralistykę czy rozwlekły opis.
W Józefie Antolskiego rozpoznajemy wiele typowych cech polskiego chłopa, kierującego się zdrowym rozsądkiem, specyficzną etyką, upartego, zadziornego, twardego, lecz zachowawczego, średnio bystrego, ciut egoistycznego, itd. Józef, najlepiej rozumiejący się z drzewami, pszczołami i roboczym koniem, napotyka na drodze życia wydarzenia, które go przerastają i zaraz sprowadza je do proporcji własnej wioski. Nie jest dekownikiem, nie (owszem, wstępuje nawet do partyzantki); ale też nie struga bohatera, bliższa ciału koszula. Ot, konieczności, zrządzenia losu, sprawy straszne obok zabawnych. Wrzesień 1939, pogrom Żydów, front, Powstanie Warszawskie, przemarsz armii radzieckiej na Berlin, parcelacja, walka z kułakiem i analfabetyzmem, stonka, UNRA, exodus dzieci chłopskich do przemysłu, czerwiec 1956, objazdowe kino, nowe asfaltowe drogi, chrzest motopompy, pierwszy telewizor itd., itp. Jeszcze śmierć Józefowej, przyjazdy wnuka, letników, jesień pracowitego życia. Wszystko splata się, tworząc obraz niezwykle sugestywny, pełen spięć i absurdów, w czym jest zasługa Antolskiego.
Nie ma tu wierszy mniej lub bardziej udanych. Istnieją tylko jako całość, tak się tłumaczą, bronią. To zapis życia człowieka konkretnego czasu, z trudem nadążającego za nim, jeszcze gorzej pojmującego jego relatywizm.
Popłoch straszny
we wsi
Uciekają w lasy i w pola
Analfabeci
bo będą ich likwidować
Energiczni Zetempowcy
nikt przed nimi się nie ukryje
– postanowili przekroczyć plan!
Józef po raz drugi
w swoim życiu
wkuwa litery alfabetu
Składa słowa
nowe:
so-cja-lizm
Sta-lin
(Nauki)
Trudno — i nie ma sensu — wymieniać wszystkie dowcipne i lapidarne wiersze w tym zbiorku. Antolski bardzo zręcznie łączy ironię i pobłażliwość z podziwem dla swego bohatera. Ponad stereotypy o tych, żywią „żywią i bronią” przedkłada realizm obserwacji (być może autentycznej, własnej), zmysł satyryczny i subtelną syntezę społeczno-obyczajową. Okolica Józefa nie powinna ujść uwadze krytyków, tych zwłaszcza, którzy wciąż pomawiają młodą literaturę o zupełny brak zainteresowania problematyką społeczną i nieustanne popadanie w niezrozumiałe eksperymenty formalne.
Andrzej Kaliszewski Świat według Józefa”, „Pismo Literacko-artystyczne” nr 11-12, 1986 r.
Również „Życie Literackie” poświęciło kilka słów mojej osobie:
„Antolski jest interesującym poetą, który zyskał duży rozgłos, ale jakoś nie miał szczęścia „Przebić się”, mimo iż zdobył kilka nagród literackich. Mam nadzieję, tak jak i jury, że Nagroda im. Bursy sprawi, iż twórczość Antolskiego zostanie doceniona powszechnie. Jest to poezja posługująca się bardzo prostymi środkami artystycznymi, ale przez to emanująca jakąś czystością wewnętrzną, prawdą przeżycia. Antolski mówi o sprawach ważnych dla podmiotu lirycznego, o jego tradycji rodzinnej, społecznej, o wydarzeniach historycznych, które oddziałują na jego życie. „Okolica Józefa” to duży cykl wierszy, które składają się na kolejną wersję „polskiego życiorysu”, mówią o wielu dramatach ostatnich dziesięcioleci, ale mówią szeptem, co jakby jeszcze podnosi ich wewnętrzne napięcie, podkreślając dramatyzm tematyki.”
Wojciech Gajewski, „Życie Literackie” 23 listopada, 1986 r.
Od siebie mogę dodać, że zbiorek „Józefy” będący kontynuacją „Okolicy Józefa”, wydany w 1993 r. Nie spotkał się już z takim odzewem krytyki, jak poprzedni. Były zupełnie inne czasy. Runął cały dotychczasowy porządek administrowania i dotowania kultury. Kraj ogarnięty był polityczną gorączką. Upadało wiele czasopism, nie istniało już „Życie Literackie”, padł „Tygodnik Kulturalny”, gdzie zamieszczałem stale wiersze i opowiadania. Przestało wydawać zbiory wierszy Wydawnictwo Literackie w Krakowie (gdzie miałem przyjęty tomik) i wiele innych wydawnictw. W Kielcach padła filia Wydawnictwo Łódzkiego. Zachęcano autorów, żeby szukali sobie sponsorów. Co zaradniejsi grafomani znajdowali sobie sponsorów i wydawali w twardych okładkach swoje twory, niczym dzieła Mickiewicza. Mnie zasponsorował dawny kolega z klasy Liceum im. Stefana Żeromskiego, przedsiębiorca budowlany, Andrzej Piasecki. Recenzje napisali młodzi wówczas: poeta i prozaik Andrzej Kozera i poeta i dziennikarza, Krzysztof Sowiński.
Pokój pełen cudów
1.
Zdzisław Antolski (rocznik 53) jest poetą znanym nie tylko czytelnikom „Słowa Ludu”. Z regularnością godną podziwu nieczuły na „mody”, „trendy” drukuje wiersze w gazetach i wydaje poetyckie książki. O swojej twórczości literackiej Z. Antolski powiedział: „Moje pisanie stoi trochę ponad polityczną doraźnością...”
Pod koniec września tego roku pojawiły się w księgarniach dwa nowe tomy poetyckie Zdzisława Antolskiego: „Józefy” i „Walka stulecia”.
Ile razy któryś z poetów zostawia mi swoją nową książkę z krótkim, słabym słowem „Napisz coś...” odczuwam pomieszanie.
Pisanie o wierszach jest zajęciem w samej rzeczy intymnym i już od początku karkołomnym, mimo, że tzw. recenzja i wiersz upieczone są z tej samej mąki.
W istocie - buddyści nazywają to TAKOŚCIĄ - dobry wiersz jest nieprzekładalny, nie tylko na inne języki, ale na inne słowa języka, w którym jest napisany.
Wiersze zawarte w dwóch nowych książkach Z. Antolskiego są „takością”.
„Józefy” niewątpliwie są kontynuajcą „Okolic Józefa” zbioru, za który poeta dostał w 1986 roku prestiżową nagrodę im. A. Bursy. Pisząc z tej okazji w „Życiu Literackim” Wojciech Gajewski wyraził nadzieję, „iż twórczość Antolskiego zostanie doceniona powszechnie...”
Czy tak się stało? Czy w ogóle istniał i istnieje klimat dla odbioru poezji?
2.
Bohaterem lirycznym „Okolic Józefa” jest stary rolnik - Józef, przeżywający kataklizmy i „zawieruchy” XX wieku. Optyka Józefa, to optyka malej, zagubionej wśród pól, polskiej wsi.
Główną postacią „Józefów” jest ten sam bohater, refleksyjny Józef. Z mądrego chłopa przeistacza się w niemalże maga, demiurga, który doświadczył wiele i wie dużo więcej od momentu, w którym zjednoczył się z otaczającym go światem:
Obok młodzi brodaci archeolodzy
w krótkich spodenkach
Rozkopują ziemię
szukają prawdy o świecie
którego nie ma
Józef patrzy na ich krzątaninę
z tajemniczym uśmiechem
na pomarszczonej jak kora twarzy"
(Archeolodzy)
Wiekowy Józef jeszcze raz w niedzielne popołudnie przeżywa swój świat od nowa, i jak każdemu z nas, któremu młodość odeszła, trudno mu uwierzyć, że to WSZYSTKO przeminęło:
„Drżący palec Józefa
błądzi po fotografii
(...)
Ten pod Kockiem
Ten w Oświęcimiu
Ten pod Monte Cassino
Ten w lasach Chroberskich
A ten
kto to może być
Taki do mnie niepodobny
(Fotografia)
Józef pojednał się z Bogiem, Bo „wie, że Bogu nielekko”.
Z ostatniego wiersza zbioru mającego charakter fabularny dowiadujemy się, że Józef umarł. Jednak świat jego nie kończy się. Bo starzec:
Nie wytrzymał za piecem
u Pana Boga
i przyszedł
Rąbie drewno
na opal
3.
„Walka stulecia” to nie sensacyjny tytuł opowieści o potyczkach znanych sportowców. Świat tego zbioru, to być może świat wnuczka Józefa. Bohater zbioru nie nazwany z imienia wspomina z nostalgią świętokrzyskie krajobrazy dzieciństwa:
„ Wysoki kościół z rdzawej cegły
stal pośrodku doliny
którą przecinała
kręta rzeka Nida ”
(„Obraz”)
Krajobraz, przestrzeń nie jest tylko u Antolskiego kiepskim rekwizytem. Krajobraz jest sam w sobie zaklętą informacją, wystarczy tylko poszukać w sobie pytania, a zaraz uzyskamy odpowiedź, bo:
„ W powietrzu
zapisane są wszystkie słowa
jakie wypowiedzieli ludzie"
(„Głosy”)
„Walka stulecia” przenosi nas m.in. w czasy Nikity Chruszczowa, Józefa Stalina, ale świat ten jest tymczasowy i „ulotny”:
Z portretów Stalina
robiliśmy wielkie latawce
które wiatr porywał
w nieznane
W świecie Antolskiego dyktatorzy mają krótki żywot. Bardziej realny od nich jest pierwszy pocałunek, taniec z dziewczyną i pęknięta od mrozu butelka wina, ukryta w zaspie, czy też stół, który jest „rodzinną świątynią”, albo myśl o pierwszym „grzechu”, i ksiądz, który „..drzemie gruby jak piec”.
4.
Jak wyznaje Antolski tworzenie poezji jest często pogardzane i niedoceniane:
Jest cierpieniem
jest obowiązkiem
wobec życia i śmierci
wobec Tajemnicy
(Wiersz przekorny)
Tych, którzy pogardzają poezją, szerzej sztuką, artysta nazywa „ubogimi realistami”.
„Mówią że poezja malarstwo
że sztuka współczesna
jest niezrozumiała
Znaleźli odpowiednie słowo – wymówkę
klucz którym mogą zamknąć
pokój pełen cudów"
„Walka stulecia” jest po trosze pamiętnikiem czasu dojrzewania, jest też pewnego rodzaju pożegnaniem z iluzjami dzieciństwa i młodości:
„Nie będę prorokiem
nie będę nauczycielem
nie wskażę wam drogi"
(„Znak”)
Poeta ma rację. Każdy musi wybrać sam sobie drogę. Uczynić siebie odpowiedzialnym za swoje życie. Stary Indianin Don Juan, który przeszedł do panteonu największych myślicieli naszego wieku powiedział: „Wszystkie drogi prowadzą donikąd. (...) Ale ścieżka obdarzona sercem spowoduje, że nie przeklniesz swojego życia”.
Ścieżka, którą kroczy Antolski jest obdarzona sercem. Może ona dostarczyć błysku zrozumienia siebie. I ta chwila wystarczy.
Krzysztof Sowiński „Magazyn Słowa Ludu” nr 1783, 15. 10. 1993 r.
A oto recenzja Grzegorza Kozery:
„Najnowszy, szósty już tomik l\J wierszy Zdzisława Antolskiego pt. „Walka stulecia" ukazał się dzięki finansowemu wsparciu firmy budowlanej „Piasecki". Trochę pachnie Mrożkiem, gdy przedsiębiorstwo oprócz domów produkuje też poezję, ale widocznie takie czasy nastały dla artystów. Nawet zakład pogrzebowy czy fabryka samolotów w roli poetyckiego sponsora nie zdziwi. To powiew renesansu w postkomunistycznym kapitalizmie.
Ważne jednak, że są sponsorzy i poezja, choćby marginalnie, może istnieć. A Zdzisław Antolski ze swoimi wierszami na pewno zasługuje, by istnieć w czytelniczym obiegu. Gdybym chciał być złośliwy, to bym powiedział, że jest obecnie najlepszym kieleckim poetą. Ale nie, pozostając w Kielcach, Antolski już dawno poszedł ze swoją poezją dalej. Dowodem nagroda im. Andrzeja Bursy (1986), potwierdzeniem pozytywne opinie krytyków, m.in. Artura Sandauera i Piotra Kuncewicza. Kto czytał Sandauera, ten wie, jak rzadko chwalił on kogokolwiek.
Sandauerowi podobał się zwłaszcza tomik „ Okolica Józefa", w którym poeta poprzez jednego człowieka opisał nadnidziańską wieś. Klimat „Okolicy" wyczuwalny jest w niektórych wierszach z „ Walki stulecia ".podobna prostota formy, lekka ironia, zdziwienie i zachwyt urodą życia. Antolski, nie rezygnując z poetyki swoich mistrzów, Różewicza i Herberta, konsekwentnie zmierza własną drogą. Słowo jest u niego barwą, zapachem, dźwiękiem, dotykiem, a najbardziej zaskakujące metafory i pointy znajduje w rzeczach i zdarzeniach zwyczajnych:
Tyle tajemnic w lipcu
chowa się w cieniu
a wszystko na ścianie
w dzikim winie
zapisane
(Zapisane)
Utwory z najnowszego tomiku, to również stawianie pytań podstawowych i ostatecznych. Antolski potrafi nie tylko wzruszać, zaskakiwać, bywa też okrutnie szczery, tak jak w utworze „Czekanie":
Na co czekam
w takim napięciu (...)
jak na śmierć?
Sam nie wiem
to znaczy wiem
wiem aż do bólu
teraz muszę
to
nazwać
Znam Antolskiego od lat. Zawsze, gdy słyszałem jego nazwisko, myślałem - poeta, a gdy słyszałem - poeta, myślałem - Antolski. „Walka stulecia" upewniła mnie, że tak jest naprawdę.
Grzegorz Kozera. Magazyn Słowa Ludu, 1993 r. 18, 06. Nr 1766.
Trzecie i ostatni zbiorek o Józefie, oprócz recenzji pióra Janusza Drzewuckiego, doczekał się też omówienie ze strony Emila Bieli,
Poeta to dziwny ojciec
Szkoda, że Zdzisław Antolski nie jest do końca poetą konsekwentnym. Wstąpił na widownię literacką z Samosądem w roku 1978. Siedem lat później ogłosił Okolicę Józefa. Ta książka m.in. przyczyniła się do uzyskania prestiżowej nagrody im. Andrzeja Bursy. Tworząc postać Józefa, kielecki autor stanął w tej grupie poetów, którzy okazali się dziwnymi ojcami: Zbigniew Herbet i jego pan Cogito, Andrzej Strąk i jego Sejmur, Andrzej Sikorski i jego Grzegorz, Aleksander Jensko i jego ogrodnik Haldem, Krzysztof Ćwikliński i jego Jansen, Piotr Cielesz i jego krasnal, Wojciech Mróz i jego Anna. listę nazwisk można byłoby jeszcze bardziej wydłużyć. Szlachetni ojcowie - dziwni, zwracający powszechną uwagę potomkowie poetyckiej wyobraźni. Antolski swe ojcowstwo Józefa wsparł na mocnych fundamentach Czernikowego i Ożogowego autentyzmu. Szkoda, że w ostatnio tworzonych wierszach poeta jakby zapomniał o Józefie, mitycznym chłopie z pińskiego powiatu...
Jest natomiast inna, wartościowa konsekwencja. Jest to realizacja programu, planu artystycznego, który pięknie ujęty został w wierszu pt. „Kapliczka wiersza”:
Niech będzie wiersz
jak polna kapliczka
Zwyczajny jak modlitwa matki
Prosty jak chłopskie słowo do Boga
Niech będzie kolorowy jak polne kwiaty
jak zboże które pachnie chlebem
I takie są te wszystkie liryki zaprezentowane w obszernym wyborze „Okolica Józefa i inne wiersze”. Zdzisław Antolski patrzy na nie z bolesnym sarkastycznym dystansem: „Tyle lat pisania / robota niepotrzebna / nikomu”. (Wysiłek).
Nieprawda. To, że ani umrzeć, ani wyżyć za srebrniki metafor, wiemy od dawna. I pięknie przemianowane w nazwie ministerstwo nic w tej kwestii nie zmieni. Białej flagi wywieszać na wzgórzach poezji nie można.
Karol Wojtyła w swoim misterium pt. Promieniowanie ojcostwa pisze: Jakże bardzo cię kocham, mój ojcze, dziwny ojcze, zrodzony w mej duszy, Ojcze, który we mnie się urodziłeś by mnie urodzić - nie wiedziałem przez tyle lat, że tak bardzo we mnie się rozrosłeś, nie znalem długo twej twarzy, ciepłych oczu, schylonego profilu, aż do dnia, w którym skojarzyłem przeogromne pragnienie mej duszy właśnie z tobą - aż do dnia, w którym nieobecność musiała stać się obecnością, bo ona była wcześniej - Ojcze mój, ja walczę o ciebie. Bądź ty we mnie, jak ja chcę być w tobie."
To metafizyczne wyznanie jednego z najświatlejszych umysłów współczesności odnieść można również do aktu tworzenia. Każdy wiersz to także promieniowanie dziwnego ojcostwa, które tłumaczy na swój sposób, bardzo przekonywujący, Karol Wojtyła. Wiersze Zdzisława Antolskiego mają podobną genezę. Zrodziła je nie tyle wyobraźnia: co głęboko zapamiętana obserwacja, własne doznanie, niezapomniane przeżycie. I w tym siła wierszy twórcy Józefa z pokolenia wyrosłego na Ponidziu.
Wiersze - dzieci poety... Nie można się ich wyprzeć. Ojcostwo to sprawa z całą pewnością święta pośród wszystkich świętości tej pędzącej przez wszechświat ziemi. Czy autor pamięta wszystkie swoje wiersze? Czy można mu je niekiedy przypomnieć? Nie są synami marnotrawnymi. A może są?
Przypomnijmy poecie Józefa. Nie tego egipskiego, który przebaczył starotestamentowym braciom, nie Józefa z Nazaretu, nie Józefa z Arymatei, który złożył Jezusa we własnym grobie, ale Józefa od Antolskiego, z kielecczyzny, który wie, że Bogu nielekko:
Józef zachodzi czasem na strych
Siada i patrzy z uśmiechem
na świat skróconych myśli
zwalonych na kupę
(Strych)
Przykuty do ziemi
jak Prometeusz do skały
pokochał Józef lot gołębi
(Ryś)
I my za wstawiennictwem Józefa od Antolskiego pokochajmy ten niepodległy, potrzebny lot.
Emil Biela, „Gazeta Kulturalna” 2001 nr 2 s.13, 16
Zdzisław Antolski
.