Quantcast
Channel: publicystyka
Viewing all articles
Browse latest Browse all 786

Władysław Panasiuk - Smutne pożegnanie (List z Chicago)

$
0
0

Władysław Panasiuk



Smutne pożegnanie (List z Chicago)


Roman KoszowskiNie wiem dokąd zmierzamy, ale wszystko wskazuje na to, że w złym kierunku. W nasze serca wdziera się jakaś dziwna agresja i nienawiść do drugiego człowieka. Z samochodów jadących po zatłoczonych ulicach widnieją wykrzywione twarze i dziwne gesty rąk wskazujące na pogardę. Głośne klaksony przyspieszają krążenie, a  umieszczone na latarniach kamery uzupełniają nadwyrężony budżet miasta. Gasną uśmiechy ekspedientów w niektórych sklepach, co niegdyś było nie do pomyślenia. Niemal w każdy weekend ginie w Chicago kilka osób, na ten przykład w ostatni nie było aż tak źle, bo tylko piętnaście zostało rannych. O agresji policji już wcześniej pisałem. Nawet dzienniki telewizyjne zamieniły się w kroniki wydarzeń serwujące przeważnie złe wieści. To, co dzieje się na ulicach wchodzi bez pukania do naszych domów i zapuszcza głębokie korzenie. Trudna jest walka ze złem, ale wciąż możliwa.

Wiem, że żyjemy na emigracji, ale czy nienawiść do drugiego człowieka w jakiś sposób to ułatwia?

Po trzydziestu kilku latach pobytu w USA powrócił do Polski Adam Lizakowski. Pożegnał go z wielką pompą konsulat, co wywołało olbrzymią burzę wśród jego przeciwników. W ich opinii to najsłabszy poeta w dziejach ludzkości. Znałem Lizakowskiego, bo jestem od lat obecny w tutejszych kręgach kulturalno- literackich.  Miał wielu zwolenników nie tylko wśród czytelników i słuchaczy.  Szeroko pisała o nim prasa, redakcje radiowe i TV przeprowadzały z nim wywiady, aktorzy prezentowali jego twórczość. Dzisiaj prawie nikt nie stanął w jego obronie, tacy już jesteśmy. Trzeba przyznać, że poeta był mistrzem w reklamowaniu swojej osoby i twórczości. Jego wiersze są zamieszczane  w większości periodyków nie tylko w Polsce. Taka popularność musiała kogoś zaboleć. Wielokrotnie nagradzany i odznaczany, ostatnio przez prezydenta Komorowskiego ( krzyżem zasługi). Wydał kilkanaście tomików i co najważniejsze znał osobiście Miłosza.  Najbardziej jednak wrogów zabolało to, że miał ponoć wykładać literaturę na  Uniwersytecie Wrocławskim.   Skoro Wałęsa jeździ z wykładami po całym świecie dlaczego nie może czynić tego inny człowiek, zwłaszcza poeta?                                                                                                                           

 Nic mi do tego, jestem tylko (jak większość z nas ) piszącym amatorem. Ocenę twórczości Lizakowskiego pozostawiam zawodowcom w kraju, bo jak się okazało tylko tam mieszkają prawdziwi krytycy literaccy. Wiem, że gość miał trudny charakter, lubił krytykować innych poetów, ale kto dzisiaj tego nie robi? Sam czytałem artykuł , w którym porównywał tutejszych piszących do grafomanów, ale czy to ma jakikolwiek związek z jego poezją?

Przeżyłem różne ustroje, rozmaitych pisarzy, ale takiej wojny jaką zgotowali Lizakowskiemu „koledzy po piórze i dawniejsi przyjaciele)„nigdy nie widziałem. Na jednym z tutejszych portali ( niezasługującym nawet na reklamę) padło setki ( w większości) plugawych komentarzy. Wyzywano go od grafomanów, a jego osobę zmieszano dosłownie z błotem. Nikt jednak z wpisujących się filologów nie potrafił merytorycznie określić poziomu literackiego jego twórczości. Kiedy zwróciłem się do komentujących w celu ukierunkowania tematu, zostałem również zaatakowany w brutalny sposób i  dołączyłem do grona nieuków, cieśli,  rybaków i oczywiście komuchów. W tej sytuacji nie mogłem zamilczeć, broniłem się, czasami mnie nawet poniosło. Dzisiaj myślę, że niepotrzebnie dałem się wciągnąć w tę nieludzką grę.

Wyciągnięto mój wiersz” Kamienna cisza”,  do którego  jakaś pani (ponoć z doktoratem w dłoni) napisała prymitywną i obrzydliwą parafrazę. Taka była ocena naszej twórczości, naszej, bo postawiono mnie w jednym rzędzie z Lizakowskim.  Zazdrość potrafi zdeptać godność każdego człowieka, myślę, że na to nie zasłużyłem. Wielokrotnie przyczyniłem się do lansowania nawet najsłabszych poetów, którzy dzisiaj mnie opluwają. Nie bronię twórczości Lizakowskiego, bo akurat ta poezja do mnie nie przemawia. Każdy towar ma swojego kupca.

Jedynym  pocieszeniem  jest fakt, że moje felietony od lat zamieszcza portal Pisarze.PL.  Jestem dumny, że mogłem znaleźć  się wśród tak wybitnych pisarzy. Dzięki uprzejmości Redakcji moje artykuły zostały rozsiane na inne pola i tam zaowocowały. Nie muszą się podobać wszystkim, ale do niektórych trafiają. Cieszę się z poczynań  innych ludzi, bo tak być powinno. Portal odnosi wielkie sukcesy, czy to nie powód do radości?  Tu nie sieje się nienawiści, choć zdrowej krytyki nie brakuje. Pełna kultura wypowiedzi i szacunek do innych -  domeną  Pisarze.PL i to mi się najbardziej podoba. Jednak można się różnić w piękny i delikatny sposób. Uczmy się od najlepszych i  starajmy się ich naśladować.                                                            

Zobaczmy do czego może doprowadzić zazdrość, pycha i nienawiść.  Nie spotkałem w Chicago żadnego geniusza literackiego, nawet wśród tak dumnych ze swoich poczynań tutejszych humanistów. Pisze nas wielu, mówi się o pięćdziesięciu, ale dawno pomarli tacy poeci jak Chałko czy Konarski, choć ktoś „odważny” obok nich w podręczniku szkolnym zamieścił nazwisko Lizakowskiego. Ludzie mają tendencję bycia wielkimi za wszelką cenę.  

Psy ujadają, a karawana jedzie dalej.

Mija dziesięć lat od powstania Zrzeszenia Literatów, które funkcjonuje do dzisiaj. Jakiś czas byłem jego sekretarzem, od tamtej pory sympatyzuję z tą organizacją, zostałem (obok Macieja Zarębskiego) jej honorowym członkiem . Czasami jestem proszony do prowadzenia spotkań, często też bywam gościem. Część poetów od nas odeszła poszukując lepszych dróg. Trudno powiedzieć czy coś znaleźli. Jedni stali się samodzielni drudzy podążyli za inną grupą. Stworzyły się jakby dwa bloki, a więc jakaś konkurencja, czy potrzebna, nie wiem?  Do tej pory nie było między nami konfliktu, aż tu nagle założycielka grupy  zaczyna nas krytykować i  wychwalać siebie. To marna postawa i kiepska droga do sukcesu.

Większość  osób usiłuje pisać poezję, ja od lat zajmuję się  prozą, robi to jeszcze Joanna Bielobradek i Janusz Kopeć. Alina Szymczyk – prezes Zrzeszenia pisze sprawozdania i relację z różnych spotkań jakie często organizuje. Nasze artykuły zamieszczane są od lat w tutejszej prasie i to też niektórym przeszkadza, są jak psy ogrodnika…  

Nikt nie powinien się obrażać tym, że na emigracji ubożeje nasz język, niektórzy już po kilku latach tracą zupełnie z nim kontakt. Jeszcze nie nauczyli się angielskiego, a już zapomnieli o polskim. Większość z nas pracuje zupełnie w innym zawodzie niż wyuczony, więc siłą rzeczy ulatnia się zdobyta wiedza, a bez niej?... Na emigracji każde słowo w ojczystym języku wydaje się genialnym, jesteśmy spragnieni polskości. Często tęsknota za krajem wciska pióra do ludzkiej dłoni, czy to grzech? Zdecydowana większość piszących to amatorzy, (co nie oznacza, że nie posiadają żadnego wykształcenia), ale to nie powód, by ich zdeptać. Doskonale znam środowisko  literackie w naszym mieście i wiem kogo na co stać. Najgorzej jak za ocenę biorą się ludzie mieszkający w odległych stanach, którzy coś zasłyszą za pomocą poczty pantoflowej i sieją zamęt. Jak wspomniał w swoim wspaniałym felietonie Marek Jastrząb,  nikt nie pomaga emigracji, i to jest prawdą. Dusimy się we własnym sosie i może to jest głównym powodem do zazdrości i nienawiści. Nie jesteśmy idealni, choć  jest wśród nas wielu wspaniałych ludzi. Kilku mącicieli potrafi zakłócić porządek jaki panuje od lat. Jeśli ktoś jest niezauważony musi znaleźć sposób, by wydostać się na powierzchnię i tak też było tym razem.  Nie chcę wymieniać  nazwisk, bo i na to trzeba zasłużyć.  Moim zdaniem zbyt mało medali i krzyży przeznacza minister kultury i prezydent dla chicagowskich poetów. Gdyby na ten przykład odznaczył (obok Lizakowskiego) mających się za najlepszych pisarzy w USA, nie byłoby tej awantury. Konsulat również nie powinien zapominać o innych i nie faworyzować tylko jednego.  Gdyby takie spotkania były częste – zanikłyby podziały na komuchów, esbeków i zdrajców.    Głęboko zakorzeniły się w niektórych ludziach urazy przywiezione trzydzieści lat temu z PRL-u, ale to już było i mam nadzieję, że nie wróci więcej . Nie wszyscy jesteśmy komuchami , ale też nie wszyscy prawdziwymi patriotami choć tak nam się wydaje. Jesteśmy ludźmi podobnymi do siebie  i to jest najważniejsze, nawet takie drobiazgi jak dyplomy nie powinny nas dzielić. Świat się zmienia, a Polska wraz z nim, czasami nie nadążamy za postępem. Niektórzy nadal uważają ojczyznę za zacofany kraj, co jest nieprawdą. Nigdzie nie jest idealnie, nawet w USA.  Czasy kiedy chwalono się dyplomem dawno za nami, dzisiaj trudno znaleźć człowieka, który czegoś nie ukończył. Nawet sprzedający w kioskach posiadają wyższe wykształcenie. Brak miejsc pracy popycha ludzi wszędzie. Szkoda, że znikają z powierzchni ziemi wspaniałe zawody, likwiduje się średnie i zawodowe szkoły. Sami uczeni nie wyprodukują chleba, nie naprawią samochodu, nie wybudują domu i  nie wyżywią ludzi. Rybak i cieśla, to też wspaniałe zawody, o których mało się mówi, a bez nich będzie trudno przeżyć. Nawet pastuch jest ważny i potrzebny, bo ktoś musi paść owce i  barany.

Nie ziejmy ogniem, nie wydawajmy pochopnych osądów, bo jutro się może los odwrócić i ktoś nas w podobny sposób zaatakuje.

„Póki co cytujmy innych, a głos zabierajmy wtedy, kiedy inni będą nas cytowali „.

Czasami  taki atak przynosi odwrotny skutek od zamierzonego. Mówiło się w Chicago o Noblu dla Lizakowskiego i nie wiem czy te nieludzkie kpiny nie pomogły mu w odniesieniu sukcesu? Setek komentarzy nie pisze się ot tak, kontrowersja w wielu przypadkach staje się zbawienna. Jedni z wojny powracają ze spuszczoną głową, inni zaś zwycięsko.  Może się niechybnie okazać, że nie tylko Feniks powstał z popiołów.

Władysław Panasiuk


Viewing all articles
Browse latest Browse all 786

Latest Images

Trending Articles