Felieton Marka Różyckiego jr.
ALINA JANOWSKA – w świetnej formie –
kończy 90. lat…
Doskonale pamiętam Alinę Janowską, gdy już jako bardzo znana i kochana przez widzów i słuchaczy Aktorka – wielokrotnie odwiedzała zimą Zakopane. Miałem wówczas około 10. lat, gdy towarzyszyłem memu Ojcu, który kilkakrotnie rozmawiał z piękną panią, która z nartami wybierała się na Gubałówkę. Ona to została wytypowana na milionowego pasażera Kolejki właśnie na Gubałówkę. Później śmigała ze stoku, a ja na swych deskach – gdzieś pozostawałem w tyle…
Pani Alina także odwiedziła zakopiańską „Cichą” i złożyła swój wpis w opasłej księdze znamienitych gości z całego świata, którzy podziwiali i zwiedzali dawny Zajazd Sobczaków. Tych gości było tysiące z wszelkich zakątków świata. Kiedyś profesor Karol Kłosowski podliczył, że w księdze złożyli swe podpisy i opisali wrażenia po zwiedzeniu „Cichej” – goście w 130 językach i oraz rozmaitych narzeczach!!!
Mieliśmy bardzo wiele zdjęć z Aliną Janowską, także w Schronisku nad Morskim Okiem, które prowadził był wówczas przyjaciel mego Ojca – pan Czesław Łapiński z żoną Wandą „Dziunią”. Nie zapomnę nigdy naszych wypraw z panem Czesławem Łapińskim - łodzią po Morskim Oku… A później, jak Czesław Łapiński przy zastawionym stole – częstował wszystkich „Żubrówką” własnej produkcji… A o mnie, oczywiście, „zapominano”…
(Tak na marginesie: Czesław Łapiński (ur. 29 listopada 1912 r. w Nowym Jorku, zm. 24 lipca 1989 r. w Krakowie) – taternik, alpinista, ratownik tatrzański. W latach 1945-1980 był kierownikiem schroniska nad Morskim Okiem, prowadził je wraz z żoną Wandą. Po przejściu na emeryturę przekazał schronisko w ręce najmłodszego syna Wojciecha).
W moim archiwum, które odziedziczyłem po Ojcu mam między innymi 120 rolek wywołanych filmów z Zakopanego i okolic, także gości „Cichej”, z którymi rozmawiał Ojciec, ale nie stać mnie obecnie na ponowne zrobienie styków i wywołanie zdjęć….
---------------------------------------------------------------
Żyje w biegu. Alina Janowska, legenda polskiego kina i teatru, nie wie co to odpoczynek. Po prostu nie ma na to czasu.
Wciąż pracuje, zajmuje się wnukami, które przyjeżdżają do niej z USA, albo dziećmi ze stworzonych przez siebie "Gniazd", które niosą pomoc najbardziej potrzebującym. Zawsze uśmiechnięta, pogodna, dzieli się swoim ciepłem.
Pani Alina lubi swój dom na warszawskim Żoliborzu. Jak sama mówi - jest duży, ale jej to nie przeszkadza, bo uwielbia kiedy coś się dzieje i dookoła są ludzie.
Aktorka cały czas dużo pracuje, bo to ją napędza.
„ -- Nie wyobrażam sobie rezygnacji z pracy z własnej woli. Dla mnie w pracy najważniejsza jest sama otoczka. Spotykam interesujących ludzi. Opowiem im każdy dowcip i ich nie zszokuję, bo się rozumiemy, znamy i lubimy” - opowiada.
Wprawdzie marzyła o karierze tancerki, ale los zrządził inaczej. Gdy nabawiła się kontuzji kolana, pomyślała o aktorstwie. Już po wojnie zdała egzamin eksternistyczny i zaczęła pracować.
Alina Janowska - grała w filmach Juliusza Machulskiego, Piotra Szulkina, Andrzeja Wajdy. Zdobywała nagrody na międzynarodowych festiwalach filmowych. A w Polsce: Srebrne Maski, Złota Maska; plebiscyty "Ekspresu Wieczornego" na najpopularniejszego aktora telewizyjnego przyniosły jej do tej pory aż sześć nagród! Tymczasem ta niezwykle popularna i utalentowana aktorka zawsze chciała być… tancerką.
„ -- Wnętrze mam dramatyczne, ale życie skłoniło mnie do grania rzeczy śmiesznych. Jednak nie chcę już opowiadać o więzieniu, cierpieniu i przerażeniu. Chcę powiedzieć, że życie bez Miłości jest nic niewarte. Bez miłości do dziecka, małżeńskiej, koleżeńskiej, miłości kochanków...
I dodaje: -- Trzeba mieć siłę, żeby wykrzesać w sobie miłość do bliźniego i to nie tylko do tego, który też ci ją okazuje. Ale także do tego, który jest na przykład wrogo nastawiony - wyznaje.”
Gdy tuż po wojnie zginął jej ojciec, to ona musiała troszczyć się o mamę i młodszego brata. Zaczęła więc zarabiać, ucząc tańca i występując w teatrzykach. Wtedy też spotkała swoją miłość - Tadeusza Plucińskiego (86 l.). Zaręczyli się nawet, ale... aktorka w tym samym czasie poznała – jak już wspomniałem - artystę plastyka Andrzeja Boreckiego. To za niego wyszła za mąż.
Wkrótce na świecie pojawiła się ich córka Agata, która dziś jest anestezjologiem i mieszka pod Bostonem. Jednak po siedmiu latach w związku pojawił się kryzys, który zakończył się rozwodem.
Trzy lata później aktorka spotkała miłość życia - wicemistrza olimpijskiego w szermierce Wojciecha Zabłockiego (83 l.), z zawodu architekta.
„ -- Od razu się nim zachwyciłam. Wkrótce przekonałam się, że świetnie radzi sobie z dziećmi, potrafi z nimi rozmawiać. Zaprzyjaźnił się z Agatą, ale sam też był już ojcem, miał syna z poprzedniego małżeństwa. Imponował mi, bo przecież sławny, wykształcony, a do tego ciepły i troskliwy człowiek - opowiada aktorka.”
Z Wojciechem Zabłockim mają dwoje dzieci. Syn Michał ma duszę artysty. Jest poetą, autorem tekstów piosenek Grzegorza Turnaua, i reżyserem. Córka Kasia skończyła italianistykę. Mieszka i pracuje w Stanach Zjednoczonych.
„ -- Mam udaną rodzinę. Cieszę się z moich dzieci i wnuków. Uszczęśliwiają mnie. I rozczulają, bo odczytuję w nich swoje ślady. Szkoda tylko, że nie mam tej gromadki na co dzień” - mówi z dumą, radością i nutką tęsknoty.
Dla aktorki to właśnie ludzie wciąż są najważniejsi. Zawsze była społecznicą. Ponad dwadzieścia lat temu założyła pierwszą placówkę Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom "Gniazdo".
Dzisiaj, pytana o swoje życiowe sukcesy, wyznaje: „-- Przyjaciele, których mam rozsianych po całym świecie. Kocham ludzi, bo dla mnie od zawsze najcenniejszy jest człowiek. Tak było, jest i już pozostanie. To dlatego dom pani Aliny jest zawsze otwarty dla przyjaciół i znajomych.”
--------------------------------------------------------------------------
Alina Maria Janowska-Zabłocka – urodziła się 16 kwietnia 1923 w Warszawie. Pochodzi z rodziny ziemiańskiej, jest córką Stanisława i Marceliny Janowskich. Jej stryj, Bohdan Janowski, oficer i dziedzic majątku Janowskich Polany II koło Wiszniewa, padł ofiarą zbrodni katyńskiej. Sama Alina Janowska opuściła Kresy Wschodnie w 1939 przenosząc się do Warszawy. W 1942 roku została na kilka miesięcy osadzona na Serbii. Wzięła udział w powstaniu warszawskim, przyłączając się do niego już 1 sierpnia. Była łączniczką dowództwa batalionu "Kiliński" pod pseudonimem "Alina", na służbie pozostawała aż do 4 października 1944 roku.