Quantcast
Channel: publicystyka
Viewing all articles
Browse latest Browse all 786

Jan Stanisław Smalewski - Zwycięstwo wolności - Czerwiec 1989

$
0
0

Jan Stanisław Smalewski


Zwycięstwo wolności - Czerwiec 1989

 

”Razem z wami pragnę wyśpiewać pieśń dziękczynienia dla Opatrzności, która pozwala mi dziś jako pielgrzymowi stanąć na tym miejscu.(…) I wołam, ja syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi:Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi.”

 (Z homilii Ojca Świętego Jana Pawła II, wygłoszonej na Placu Zwycięstwa w Warszawie, w dniu 2 czerwca 1979.)

 

Życie narodu to nie tylko czas współczesny. To także niedawna przeszłość: zabory, sowieckie zsyłki i łagry, utracone Kresy Wschodnie... To również historia powstania i funkcjonowania PRL. Czasy PZPR mocno wbiły się w świadomość narodu, ale działalność nomenklaturowa partii komunistycznej była tylko fragmentem rzeczywistości. Współczesny obraz Polski to także silny Kościół Katolicki podtrzymujący siły moralne i duchowe narodu. To tradycje i kultura regionów. To sąsiedzi, z uwarunkowaniami zewnętrznymi, tworzącymi zagrożenia, bądź budującymi bezpieczeństwo. To wreszcie ziemia, z której naród czerpie siły fizyczne. To przede wszystkim pamięć narodu, która skupia w sobie to wszystko. Która ożywa w dramatycznych momentach, wywołując określone reakcje obronne. Pozwala unikać zła, jednoczy ludzi i prowadzi ich poprzez meandry dziejów.

Podejmując temat tej publikacji, przewrotnie zauważę, iż wbrew potocznym opiniom, że to „Solidarność” walczyła z komuną, było akurat odwrotnie: to PZPR podjęła walkę z „Solidarnością”. Walkę, którą przegrała, gdyż była to przysłowiowa „walka diabła z aniołem”, którą z założenia musiał przegrać diabeł. – Dlaczego tak się stało?

Pierwszą przegraną sił rządowych był stan wojenny. Był on posunięciem o charakterze militarnym, którego głównym celem miała być demonstracja siły, jakiej władza komunistyczna nie zdecydowała się użyć wobec robotników, ale jakiej również wobec nich w każdej chwili użyć mogła.

Twórcy stanu wojennego zakładali sobie dwie grupy celów: wewnętrzne i zewnętrzne. Do wewnętrznych należało przede wszystkim izolowanie przywódców związkowych „Solidarności. Natomiast głównym celem zewnętrznym było pokazanie, że Polska sama da sobie radę z kontrrewolucją.

Bardzo ważnym celem, płynącym jakby z natury ducha narodu, było też danie dowodu na to, że rząd nie chce otwartej wojny braci z braćmi.

Izolacja przywódców związkowych poprzez internowanie to nie tylko demonstracja siły, to otwarcie sobie szerszej drogi dostępu do zbuntowanych mas: zastraszenie ich, po raz kolejny zmuszenie do akceptacji pryncypiów ustrojowych. To także szansa do wykorzystania, by uwięzionych poddać przymusowej obróbce: strachem i własną ideologią.

W sytuacji nieuniknionych ataków sił sprzymierzonych z „Solidarnością” z zewnątrz granic Polski, pozwolono, by część rozwichrzonych głów wyemigrowała. Ba, stwarzając pozory wolności, zmuszono tysiące ludzi – najwartościowszych opozycjonistów - do emigracji.

Pamiętajmy także, że podejmując decyzje o stanie wojennym władze PRL miały przed oczyma wzorce rozwiązań niepokojów społecznych z przeszłości. Złe wzorce. Te z kraju, ale także zagraniczne. Były to: poznański czerwiec i gdański grudzień. Były to wydarzenia radomskie. Interwencja wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji z niechlubnym udziałem polskich żołnierzy, a przede wszystkim Węgry, gdzie doszło do krwawych walk z interweniującymi oddziałami Armii Radzieckiej.

 

Przypomnijmy: Rok 1956 dla państw demokracji ludowej był przełomowym w dotychczasowych dziejach po II wojnie światowej. Po śmierci Stalina zradykalizowały się nastroje społeczne w demoludach. Państwa socjalistyczne z trudem znosiły reżim narzucony im przez Związek Radziecki. W Polsce rozlała się fala strajków robotniczych. Czas od pamiętnego czerwca 1956 r. stanie się pierwszym w powojennych dziejach czasem przełomu, kiedy to Naród zerwał się do wolnościowych wystąpień, a partia komunistyczna zmuszona zostanie do ustępstw.

Strajki robotnicze 1956 roku nosiły charakter zadaniowy: rozliczeń z okresem stalinowskich represji i dążenia do poprawy bytu. Doprowadziły do zmiany władzy. W bardzo nerwowej atmosferze 9. 10. 1956 r. Komitet Centralny PZPR zaakceptował zmiany zaproponowane przez Władysława Gomułkę i Ochaba.

Jednak w nocy z 18/19 października część wojsk sowieckich stacjonujących w Polsce rozpoczęła marsz na Warszawę. Wczesnym rankiem 19 października niespodziewanie przyleciała do Polski delegacja sowiecka na czele z Nikitą Chruszczowem. Ochabowi i Gomułce z trudem udało się przekonać Chruszczowa, że zmiany w Polsce nie pójdą za daleko, ani system komunistyczny, ani sojusz z Moskwą niczym nie są zagrożone.

Rosjanie uspokoili się, odstępując od zamysłu interwencji zbrojnej, szczególnie wobec nacisków partii chińskiej, by zaistniały spór rozwiązać metodami pokojowymi (Mieczysław Ryba, Nasz Dziennik, 25. 07. 2002).

Atmosfera w kraju rozgrzana była jednak do czerwoności, nieustające manifestacje bardzo niepokoiły nowe kierownictwo partii. Dlatego 24.10.1956 r. zwołano wiec na Placu Defilad z udziałem Władysława Gomułki. Wzięło w nim udział ok. 400 tysięcy ludzi. Gomułka z jednej strony zapowiedział odejście od błędów i wypaczeń w partii, z drugiej jednak zaapelował: "Dość wiecowania i manifestacji! Czas przejść do codziennej pracy!".

Uspokojenie nastrojów stało się dla komunistów podstawowym celem. Człowiekiem, który poprzez swój niekwestionowany autorytet mógł to zrobić, był, w opinii Gomułki, uwięziony Prymas Wyszyński. Dlatego 28.10.1956 r. najbliżsi współpracownicy I sekretarza: Zenon Kliszko i Władysław Bieńkowski udali się do Komańczy, by omówić z Prymasem warunki jego uwolnienia.

Kardynał Wyszyński zażądał przywrócenia Kościołowi praw i naprawienia krzywd, na co komuniści się zgodzili.

8 grudnia podpisano porozumienie z Episkopatem, wycofujące dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych z lutego 1953 r. Władze zgodziły się na przywrócenie religii do szkół, ustalono zasady opieki religijnej w szpitalach i więzieniach. Zgodzono się także na powrót mianowanych ks. biskupów i duszpasterzy na Ziemie Odzyskane.

Prymas Wyszyński uspokoił nastroje społeczne, m.in. wzywając wiernych do uczestnictwa w wyborach z 14 stycznia 1957 roku, które stały się plebiscytem poparcia dla Gomułki. Kardynał wiedział, że w zaistniałej sytuacji, kiedy nad Polską wciąż wisiała groźba interwencji sowieckiej, rewolucjonizowanie nastrojów mogło doprowadzić do ogromnej narodowej tragedii, połączonej z rozlewem krwi.

Oczywiście ekipa Gomułki zacznie potem łamać zasady porozumienia z Episkopatem, ale Kościół utrzyma zdobyte narzędzia skutecznej ewangelizacji, intensyfikowanej w związku z obchodami tysiąclecia chrztu Polski, a komuniści nie odważą się już nigdy aresztować ani Prymasa, ani księży biskupów.

Nowa ekipa partyjna z Gomułką na czele na nowo ułożyła stosunki polsko-sowieckie. 18. 11. 1956 r. podpisano w Moskwie układ normujący stosunki między obydwoma krajami. Rosjanie zgodzili się wyrównać Polakom straty związane z eksportem węgla na niekorzystnych warunkach w latach 1945-56 (co niejednokrotnie było powodem strajków górniczych). Przywódcy sowieccy przystali też na repatriację sporej liczby obywateli polskich rozsianych po całym ZSRR, co miało zwłaszcza znaczenie w odniesieniu do uwolnienia Polaków wciąż przebywających w sowieckich łagrach.

Brak suwerenności Polski, a przede wszystkim jej uzależnienie od Sowietów doprowadziło niebawem do jednej z większych kompromitacji politycznych. Był nią udział wojsk polskich w agresji na Czechosłowację w 1968 roku.

Co się tyczy wolnościowych deklaracji ekipy Władysława Gomułki, to szybko poszły one w zapomnienie. W latach 60. rząd zintensyfikował indoktrynację komunistyczną, ponownie rozpoczynając regularną walkę z Kościołem. Wyrzucono ze szkół religię, a Kardynała Wyszyńskiego oskarżono o zdradę - w związku z listem do biskupów niemieckich - co uniemożliwiło Ojcu Świętemu Pawłowi VI pielgrzymkę do Polski.

Bezpośrednim powodem utraty władzy przez Gomułkę było nasilenie się protestów robotniczych w grudniu 1970 r., w wyniku których doszło do krwawych zajść na Wybrzeżu.

Wydarzenia w Polsce odegrały znaczący wpływ na sytuację w innych państwach UW. Po powstaniu robotników w czerwcu 1956 w Poznaniu i po wyborze popularnego wtedy Władysława Gomułki na pierwszego sekretarza PZPR (wbrew woli Moskwy i bez sowieckiej inwazji), obudziły się nadzieje wewnątrzpartyjnej opozycji węgierskiej, na podobny przebieg wydarzeń na Węgrzech.

Jedną z przyczyn powstania narodowego, do jakiego doszło, była chęć pomszczenia krzywd wyrządzonych w czasie masowego terroru okresu rządów Rakosiego. Na Węgrzech w okresie, gdy rządził Matyas Rakosi było trzy razy więcej więźniów politycznych niż w Polsce, przy trzykrotnie mniejszej liczbie ludności i faktycznym braku podziemia zbrojnego.

Powstanie zaczęło się 23 października 1956 i zakończyło wg. oficjalnych źródeł do 4 listopada 1956, choć najbardziej zacięte i krwawe walki powstańców z sowieckim najeźdźcą toczyły się w okresie od 4 do 10 listopada, a prześladowania uczestników powstania trwały jeszcze kolejne lata.

Wydarzenia w Polsce stały się sygnałem dla Węgrów, gdzie od 18 lipca tj. ustąpienia Rakosiego, który „przyznał się” do wypaczeń komunizmu (złożył nawet samokrytykę), uważnie śledzono sytuację w Warszawie. Liczono nawet na wojnę Polski z ZSRR, mając nadzieję, ż przyniesie ona także wolność dla Węgier.

Pisarze, artyści, dziennikarze i studenci połączyli się w Związek Węgierskich Organizacji Studenckich (22. 10. 1956), opracowując listy żądań wobec władz i program naprawy kraju. Społeczeństwo wezwano do poparcia polskich przemian.

Jak wydarzenia te opisuje J. Kochański w książce „Węgry” (wyd. Wa-wa 1997), studenci Politechniki w Budapeszcie uzyskali zgodę na manifestację dla poparcia żądań poznańskich robotników, ale ich wolnościowe cele sięgały znacznie dalej, pokrywając się z celami większości węgierskiego społeczeństwa, które masowo wzięło udział w manifestacji. Demonstranci odczytali na placu generała Józefa Bema listę żądań studentów. Sytuacja wymknęła się jednak z rąk organizatorów, bowiem mimo oficjalnego zakończenia demonstracji, wciąż przyłączali się do niej kolejni uczestnicy. Setki tysięcy ludzi pomaszerowało pod parlament, większość jednakże udała się pod rozgłośnię węgierskiego radia, usiłując skłonić je do odczytania listy żądań. Wtedy z budynku radiostacji otworzono ogień do demonstrantów. Strajkujących wsparło wojsko, przy pomocy którego zajęto budynki radiowe. Wieczorem przed parlamentem zebrało się ok. 300 tys. ludzi, żądając wolności słowa, poglądów, prasy, wolnych wyborów i pełnej niezależności od ZSRR. Domagano się również nominacji Imre Nagya na szefa rządu. Sam Nagy wezwał demonstrantów do spokoju i rozejścia się. Niespodziewanie jeszcze tej samej nocy został on przez KC węgierskiej partii robotniczej powołany na premiera.

Komuniści w nocy 23/24 października wezwali na pomoc wojska radzieckie, które 24. wkroczyły rankiem do Budapesztu (na prośbę sekretarza partii Ernő Gerő sygnowaną przez Biuro Polityczne, łącznie z Nagyem). Jeszcze tego wieczoru demonstranci obalili pomnik Stalina, stojący na placu Bohaterów. Planowany początkowo przez Sowietów pokaz siły, w warunkach miasta (nie chronione przez piechotę czołgi stały się łatwym łupem demonstrantów, którzy zaatakowali je butelkami z benzyną) przerodził się w krwawy konflikt zbrojny, który rozlał się na całe Węgry, przybierając formę kontrrewolucyjnego powstania.

W dniu 4 listopada o świcie nastąpiło wznowienie radzieckiej interwencji na Węgrzech z udziałem broni pancernej. Brało w niej udział 58 tysięcy żołnierzy radzieckich. Na sygnał radiowy "Grom" o godzinie 4.00 rano oddziały radzieckie rozpoczęły operację "Wicher". Opanowano lotniska, bez walki zajęto gmachy parlamentu i ministerstwa Obrony Narodowej. W oddziałach armii węgierskiej przywrócono dowódców usuniętych przez powstańców, zaś tych, którzy poparli powstanie, aresztowano. Nagy z kilkoma członkami swojego rządu po wystąpieniu radiowym schronił się w ambasadzie jugosłowiańskiej.

Zacięte walki trwały do 10 listopada. Ich rezultat był z góry przesądzony. W wyniku walk od 23 października zginęło po węgierskiej stronie ponad 2500 osób, głównie w czasie walk w Budapeszcie, a ponad 20 tysięcy aresztowano lub internowano. Ponad 200 tysięcy osób uciekło z kraju do Austrii i Jugosławii. Pozostające na Węgrzech rozbite oddziały powstańcze po 10 listopada przeszły do podziemia lub próbowały organizować partyzantkę. Według archiwów radzieckich zginęło lub zaginęło 740 żołnierzy i oficerów radzieckich, zaś 1540 odniosło rany - ponad połowa z nich poległa z w październiku.

 

Interwencja wojsk radzieckich na Węgrzech była ostrzeżeniem dla innych państw Układu Warszawskiego, w tym głównie dla Polski. Potwierdzała radziecką strefę wpływów, akceptowaną przez Zachód.

Wracając do zasadniczego wątku, należy zatem zauważyć, że stan wojenny był także swoistym papierkiem lakmusowym. Na opinię światową i na polskie społeczeństwo. Jak się zachowają? Jakie będą reakcje? Czego dalej można się spodziewać?

Każdy, kto współcześnie weźmie te fakty pod uwagę, nie będzie się dziwić, że po stanie wojennym część przywódców „pękła”, złamała się. Był to jednak margines ruchu związkowego. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych kumulacja energii, która go napędzała była już tak duża, że zamysły, a także dokonania wykonawców zadań stanu wojennego, zasadniczych celów nie osiągnęły, „Solidarności” nie zdławiono, stan wojenny nie powiódł się.

 

Przypomnijmy: Skala represji stanu wojennego była olbrzymia. Internowano około 10 tysięcy ludzi, dalszych ok. 10 tysięcy skazano z paragrafów stanu wojennego. Tysiące udały się na emigrację.

Dzisiaj ludzie ci często nadają ton ocenie stanu wojennego. Trudno się im dziwić, często przeżyli głęboką traumę, na wiele lat stracili możliwość zawodowej samorealizacji. Dzisiaj żyją nieraz w ciężkich warunkach, którym przecież się przeciwstawiali.

 

Idąc tym tropem, uznać należy, że stan wojenny nie był do wygrania przez rządzących. Zarówno Zachód, Stany Zjednoczone, a przede wszystkim Stolica Apostolska na czele z papieżem Polakiem, odrzuciły go, opowiadając się po stronie sił postępu, po stronie „Solidarności”.

 

Polska w latach 1980 – 1989 znajdowała się w głębokim kryzysie politycznym, gospodarczym i społecznym. W kryzysie, który siłą rzeczy przekładał się na kryzys ówczesnej władzy. „Solidarność” powstała jako związek zawodowy, ale szybko na bazie społecznego niezadowolenia, które narastało latami, przerodziła się w ruch społeczny, dążący do głębokich zmian w Polsce. Cele, do których dążyła i które publicznie głosiła, w krótkim czasie zjednoczyły wokół niej naród. Nigdzie dotąd na świecie związek zawodowy nie zdobył takiego olbrzymiego poparcia społecznego. Nigdy w walkę o prawa ludzi pracy w jednym państwie nie zaangażowało się tak wiele sił postępowych na całym świecie.

 

Przypomnijmy: „Solidarność”, która była związkiem zawodowym, walczyła o przywileje przynależne związkowcom, na całym świecie. O prawa ludzi pracy.

    W Polsce pluralizm partyjny nie istniał. Jedyną – przewodnią siłą narodu – była PZPR.

 

„Solidarność” od samego początku istnienia umiejętnie potrafiła wykorzystać wsparcie międzynarodowych sił postępu zjednoczonych w walce z komunizmem. Wsparcie to pozwoliło jej przetrwać najgorsze: internowania, więzienia, spychanie w niebyt. Ten wyjątkowy w dziejach kraju zryw narodowy oparł się na historycznych przesłankach wolnościowych, sięgających czasów narzucenia Polsce struktur państwa socjalistycznego, które nałożyły narodowi kaganiec niewoli. Oparł się na wcześniejszych doświadczeniach związanych z okresem funkjonowania PRL: oszukańczym plebiscycie 1948 roku, na doświadczeniach „wydarzeń poznańskich - 1956”, „marca -1968”, „Gdańska - 1970”, czy też „Radomia - 1976”. Nade wszystko jednak uzyskał on poparcie Kościoła Katolickiego, który w żadnym innym z krajów europejskich nie był tak silny jak w Polsce.

Biorąc pod uwagę także i to, iż skupiony w „Solidarności” ruch społecznej odnowy uzyskał poparcie jednego z najtęższych umysłów świata, jakim był papież Polak Jan Paweł II, nowa „wiosna ludów” w Europie nie mogła inaczej skończyć się, jak tylko zwycięstwem.

 

Po 25 latach od kończącego ten okres czasu przełomowych, czerwcowych wyborów, historycy i politycy nadal sprzeczają się, co do szczegółów przebiegu procesów wieńczących zwycięstwo. Co do jego skali, co do koncepcji i przebiegu obrad Okrągłego Stołu, odpowiedzialności rządzących za stan wojenny, wreszcie o to, czy w razie niepomyślnego rozwoju wydarzeń i rozlania się którejś z licznych fal strajkowych w wojnę domową, do Polski wkroczyłyby wojska radzieckie.

Historycy, co do jednego są zgodni: skala czerwcowego zwycięstwa przerosła oczekiwania. Rządzący, pod presją wyniszczających kraj strajków, nie mieli innego wyjścia, jak wreszcie – po dziesięciu latach od powstania związku – dopuścić „Solidarność” do udziału we władzy. „Zwalić oficjalnie na jej barki część odpowiedzialności za kraj”.

Marzeniem „Solidarności” było przede wszystkim doprowadzenie do legalizacji istnienia związku. Wraz ze zdobyciem prawa do istnienia, w dalszej kolejności chodziło o współudział, a nie o całkowite przejęcie władzy.

Parcie ze strony Kościoła, że komuniści muszą podzielić się władzą z „Solidarnością”, było parciem w kierunku dialogu. - Polacy muszą ze sobą rozmawiać! – dobiegało z Watykanu. - Gdy naród przepoławiają dwie, jakże odmienne idee i skale wartości, wspólnej drogi – to znaczy drogi pośredniej – szukać należy w dialogu.

 

Przypomnijmy: Ostateczną oznaką tego, że epoka stanu wojennego wreszcie dobiega końca, było ogłoszenie 11 września 1986 r. przez rząd amnestii i wypuszczenie na wolność 225 więźniów politycznych uważanych za najbardziej groźnych dla państwa. Ich uwolnienie było od roku 1981 naczelnym żądaniem solidarnościowego podziemia, które uformowało się i umocniło w okresie obowiązywania stanu wojennego.

 

Przywódcy „Solidarności” i wspierający ich intelektualiści z początku nieufnie podchodzili do ogłoszonej amnestii, obawiając się w każdej chwili ponownych aresztowań przez władze. Nie ulegało jednak wątpliwości, że rząd Jaruzelskiego poczynił duży postęp, decydując się na uwolnienie swych największych przeciwników. Niemniej – podkreślić należy z całą mocą - gen. Jaruzelski nie zamierzał dopuścić do scalenia sił „Solidarności”, do jej odrodzenia i legalizacji. „Solidarność” pozostała nielegalna. Nadal obowiązywała cenzura, chociaż najbardziej wpływowymi źródłami informacji w kraju stały się wydawnictwa podziemne (książkowe i prasowe), Głos Ameryki, Radio Wolna Europa i Radio Watykan.

Inspirowany przez papieża i wspomagany przez CIA związek „Solidarność” przetrwał długi okres walki podziemnej. I choć z dziesięciomilionowego związku zawodowego po amnestii została jednak znacznie mniejsza, scentralizowana, kierowana przez Lecha Wałęsę organizacja, przypominająca nieco zachodnią partię polityczną, to nad narodem nadal unosił się zwiewny mityczno-mistyczny duch dawnej „Solidarności”.

Pomimo licznych trudności Wałęsa uparcie dążył do odtworzenia związku – w postaci potężnej, wspieranej przez naród i Kościół siły, zdolnej do prowadzenia negocjacji z rządem.

Lech Wałęsa miał za sobą poparcie możnego sprzymierzeńca w osobie Ronalda Reagana, który oficjalnie zapowiedział, że amerykańskie restrykcje przeciwko Polsce cofnie dopiero wtedy, kiedy rząd rozpocznie poważne negocjacje z opozycją. Jaruzelski pragnął zniesienia sankcji obezwładniających gospodarkę, liczył jednak, że Stany Zjednoczone zadowoli powołanie Rady Konsultacyjnej. Jak się okazało potem, nie zadowoliło.

 

Przypomnijmy: Funkcjonująca w czasie stanu wojennego Państwowo-Kościelna Komisja pełniąca rolę ograniczonego do spraw formalnych porozumienia Episkopatu z rządem, podjęła rozmowy w sprawie przywrócenia cywilnych stosunków społecznych. Z inicjatywy Jaruzelskiego powołano Radę Konsultacyjną przy przewodniczącym Rady Państwa, w której skład weszli czołowi fachowcy, intelektualiści i inne znane postacie, mające doradzać rządowi w sprawach politycznych.

 

Władze chciały widzieć w Radzie opozycyjnych pisarzy, ekonomistów i intelektualistów, ale nie przywódców „Solidarności”. Dialog generała Jaruzelskiego z grupą osób siedzących przy stole minął się z wyobrażeniem opozycji o reformie politycznej – stwierdził potem jeden z komentatorów. - Większość jej przywódców zbojkotowała Radę. Niemniej pewna liczba znanych osobistości do niej przystąpiła.

Kościół wraz z całą opozycją pilnie śledził poczynania Rady Konsultacyjnej, ta zaś - aczkolwiek mimochodem - stała się prekursorką negocjacji Okrągłego Stołu, które doprowadziły Polskę do demokracji.

Jesienią 1987 roku pod wpływem elastycznego Gorbaczowa, generał Jaruzelski wykonał jeszcze jeden znaczący gest, powołując Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, do badania nadużyć władzy. Na jego czele postawił osobę bezpartyjną.

Później niektórzy poprawiacze historii i biografowie nazbyt upraszczali ów okres przejściowy, przedstawiając go tak, jakby papież, sekretarz generalny KC KPZR i generał Jaruzelski zgodnie zdążali ramię w ramię do jednego celu. W rzeczywistości mieli oni odmienne cele. Adam Michnik ocenił to tak: „Pomiędzy formalnym zakończeniem stanu wojennego w roku 1983, a rewolucją roku 1989, w Polsce nie było „socjalizmu z ludzką twarzą”, tylko komunizm z powybijanymi zębami. Przytłaczająco ponure lata”.

 

Po amnestii dla więźniów opozycji Lech Wałęsa postanowił nie przywracać dawnej Komisji Krajowej (obradującej w noc ogłoszenia stanu wojennego), powołując w jej miejsce nowe ciało – Tymczasową Radę „Solidarności”, której członków sam podobierał. „Lech Wałęsa zasługuje na drugiego Nobla – z przekąsem powiedział Jacek Kuroń, komentując jego wysiłki - by pogodzić różne frakcje związku”. – Zadanie, jakiego się podjął przywódca „Solidarności”, było niezwykle trudne i wymagało precyzyjnych posunięć. Działająca w podziemiu opozycja uległa takiej decentralizacji, że ciężko było z tak wielkiej ilości grup stworzyć na nowo spójną organizację. Życie w konspiracji nie sprzyjało zaufaniu. „Solidarność” wyszła z podziemia rozdarta konfliktami: personalnymi i ideologicznymi. Internowani i aresztowani zwalczali tych, których nie schwytano. Wiele spornych kwestii dotyczyło polityki gospodarczej, bo zwolennicy Wałęsy byli za reformami rynkowymi, natomiast przeciwnicy ostrzegali, że ich koszty obciążą społeczeństwo.

 

Przypomnijmy: Inflacja w Polsce sięgała 100% rocznie, a płace realne były o 15-20% były mniejsze niż w roku 1980.

 

Na początku 1987 roku w prasie światowej pojawiły się informacje, że generał Jaruzelski przyznał się papieżowi do niepowodzeń rządu i partii, zgadzając się na podjęcie rozmów z opozycją. Chodziło więc już nie o same negocjacje, lecz o termin rozpoczęcia i ich warunki. W lutym 1987 r. pod naciskiem Watykanu (a także wobec osobistych zapewnień arcybiskupa Pio Laghiego, że polskie władze podejmą rozmowy z opozycją), Reagan zgodził się znieść sankcje gospodarcze.

Po wizycie Jana Pawła II wydarzenia w Polsce nabrały niepokojącego tempa. Na wszelkie naciski ze strony „Solidarności”, społeczeństwa i papieża, władze komunistyczne odpowiadały półśrodkami, nie mogąc jednak się pozbierać. Uznając, że reformy zeszłych pięciu lat zawiodły, zarządziły referendum, kierując do obywateli pytania: „Czy są za radykalnymi przemianami gospodarczymi, drastycznym programem oszczędnościowym i ograniczonymi krokami w stronę politycznego pluralizmu”?

W listopadzie 1987 r., przed wymyślonym przez rząd referendum, walka polityczna ponownie się nasiliła. Propagandzie komunistycznej ostro przeciwstawiały się rozgłośnie zachodnie, w tym m.in. RWE:

„Zapis uchwalony przez sejm w roku 1986 roku, kiedy to społeczeństwo było otumanione moralno-polityczną jednością narodu, powinien być zniesiony” (

    „…Trzeba całkowicie odpolitycznić przedsiębiorstwa. Teraz jest jedna partia – PZPR, ale nawet jak ich będzie wiele więcej, to nie powinny egzystować w zakładach. O działalności zakładów powinien przecież egzystować rachunek ekonomiczny, a nie polityczne rozgrywki. W przedsiębiorstwach prywatnych nie ma partii i to jest zdrowe.” (RWE – 17.XI.).

 „… W tej chwili w samej partii nie ma nurtu rewizjonistycznego, nie wyartykułowanych grup interesu łączących swoją przyszłość z reformą. PZPR to organizacja, która umarła własną śmiercią. Kurczy się (…) – Dalej RFI – 16.XI. nadała, że skoro zebrał się Komitet Obrony Kraju to cel jest jasny. KOK jest uprawniony do wystąpienia do szefa państwa z wnioskiem o wprowadzenie stanu wojennego”.

RWE informację o obradach KOK komentowało nieco inaczej: „..Otóż chodzi o zastraszenie społeczeństwa, choć w gruncie rzeczy wydaje się, że władze chcą powtórzyć ten scenariusz z 13 grudnia, tyle że nie chodzi im oczywiście o jakieś drastyczne rozwiązanie. Sądzą, że wystarczy społeczeństwo zastraszyć.”.

Ta sama stacja w dniu 19. XI. podała: „…Przypomina się trafnie, że jak dotąd w historii nieudolnej raczej gospodarki PRL właśnie podwyżki cen artykułów spożywczych były iskrą zapalającą lont przy beczce z prochem niezadowolenia. (…) Rok 1988 rysuje się dramatycznie i dlatego ta pogoń płac i cen zostanie utrzymana niezależnie od zaklęć, jakie się na ten temat wypowiada. Zaklęciem aktualnym jest referendum, już za 10 dni. Władze razem ze społeczeństwem mają zaklinać rzeczywistość”.

 „…W komunikacie podpisanym m.in. przez Lecha Wałęsę „Solidarność” ostro skrytykowała rządowe zapowiedzi podwyżek cen na przyszły rok, które miałyby wejść w życie, gdyby osoby głosujące w referendum wypowiedziały się za przyjęciem radykalnego wariantu proponowanych przez władze zmian w funkcjonowaniu gospodarki. Jak już podawaliśmy, podwyżki te miałyby wynieść 110 procent w odniesieniu do czynszów, kosztów ogrzewania, prądu elektrycznego i cen surowców energetycznych. Zdaniem „Solidarności” realizacja reform sprowadzających się do znacznych podwyżek cen mogłaby doprowadzić w Polsce do „dramatycznych wydarzeń” (RWE-17.XI.).

W informacji podano ponadto, że Biuro Polityczne pilnie dostosowuje gotowy już referat na VI Plenum KC PZPR do nowych warunków, starając się rozwodnić wcześniejszy ton wypowiedzi. Dodając, że „propozycje generała Jaruzelskiego byłyby prawdziwym przełomem w Bułgarii, w Związku Radzieckim, a nawet w Czechosłowacji, ale nie w Polsce” (RWE-18.XI.).

 

W ocenie rządu dokonano przełamania bariery dla informacji o reformach i przemianach w Polsce. Zorganizowano w tym celu seminarium dla dziennikarzy zachodnich w Warszawie, ukazał się wywiad I sekretarza KC PZPR dla „Washington Post”. Wprawdzie nadal dokonywano tradycyjnych manipulacji na temat istnienia trzech równorzędnych sił: władzy, opozycji, która wyrażała interes narodu oraz Kościoła. Niemniej coraz częściej realistycznie oceniano słabości przeciwników socjalizmu oraz konstruktywne stanowisko Kościoła.

 

W komentarzach i ocenach agencyjnych wskazywano na niewiarę w skuteczność reform, ze względu na poprzednie (nieudane) próby idące w tym samym kierunku. Journal de Genewa pisał m.in.: „…Co myślą o tym Polacy? Prawdę mówiąc, nic dobrego. Przemalowana na kolory radzieckiej restrukturyzacji reforma proponowana jest Polakom po raz nie wiadomo który w ostatnich 20 latach. Decentralizacja decyzji gospodarczych, stworzenie sektora prywatnego i przyjęcia pewnych zasad gospodarki rynkowej, były stale zapowiadane poprzez poprzednie rządy. – Jeszcze jeden wysiłek – tłumaczono narodowi – i otrzymacie wreszcie zasłużony owoc waszej pracy.

Niestety, nawet pod reżimami bardziej tolerowanymi niż ten wynikły z zamachu stanu w 1981 roku błędne koło powtarzało się od nowa. Wymagany wysiłek nie był akceptowany, ponieważ nie wierzyli ani w kompetencje, ani w dobrą wolę reżimu. Nastawiona sceptycznie ludność wolała inwestować swą energię  między dość luźnymi oczkami systemu, niż w zalecanym jej przez partię kierunku”.

 

Osobną gamę zainteresowań zachodnich mediów wywołało spotkanie generała Jaruzelskiego z prymasem Glempem (kolejne 11 spotkanie obu polityków).

Reuter podał, że: „… Polski przywódca spotkał się z prymasem dla przedyskutowania rządowego programu reform polityczno-gospodarczych, które obejmują pewne wyrzeczenia i mogą wywołać niezadowolenie. Rząd najwyraźniej liczy na to, że Kościół nie tylko poprze reformy, ale użyje swojego wpływu dla wywarcia szerszego poparcia dla tych posunięć”.

Wielkie agencje światowe poświęciły dużo uwagi opublikowanym tezom referatu Biura Politycznego na VI Plenum KC PZPR. AFP pisała: „… Biuro Polityczne wystosowało ostre ostrzeżenie do wszystkich elementów „antysocjalistycznych kraju” – w tym do zajadłego ośrodka „Solidarności” – zapraszając jednocześnie do dialogu tych, którzy działają pod wpływem „uczuć patriotycznych” w celu rozwiązania „dużych problemów narodowych”.

Zatem władze poprzez partię komunistyczną odwołały się raz jeszcze do patriotyzmu i uczuć Polaków. Obiecywały, że: Biuro Polityczne KC PZPR zaaprobowało umocnienie roli rad miejskich kosztem władz centralnych. Wyraziło zgodę na modyfikację ordynacji wyborczej (mnogość kandydatów) i na dyskusję w sprawie powołania drugiej izby w sejmie. Poparło też rządowe projekty powołania komórek „samorządu socjalistycznego”, opowiedziało się za tworzeniem „klubów dyskusyjnych” i różnych stowarzyszeń, nie wykluczając możliwości zmian konstytucyjnych dla pełnej realizacji reform.

Mimo to, wszystko przypomniało „granice pluralizmu socjalistycznego”, wykluczając z góry jakiekolwiek porozumienia z kierownictwem „Solidarności”, zapraszając jednakże do dialogu wszystkich jej byłych członków, którzy nie zamknęli się w kręgu „destrukcyjnej negacji”.

 

Społeczeństwo nie zaakceptowało tych pomysłów. „Solidarność” wezwała do bojkotu referendum. Bojkot powiódł się; w głosowaniu wzięło udział za mało uprawnionych, rząd poniósł kolejną porażkę.

Utraciwszy kontakt z masami, PZPR miotała się w poszukiwaniu rozwiązań, które i tak były jedynie namiastką tego, czego oczekiwało społeczeństwo. Nie powiódł się także kolejny plan naprawczy po przegranym referendum, proponowany przez kolejne VII Plenum KC PZPR, które odbyło się 20 czerwca 1988 roku.

W dniu 23 sierpnia 1988 r. partia wydała dramatyczny apel do swoich członków, usiłując (po raz ostatni) zewrzeć szeregi. Nawoływano do przeciwstawiania się strajkom. Tłumaczono członkom partii, że istnieją inne możliwości demokratycznego udziału w przemianach, niż współpraca z „Solidarnością”. Że przede wszystkim należy uwolnić zakłady pracy od politycznego uwikłania w politykę.

Apel pozostał w przysłowiowej próżni. Nie doceniono napięć społecznych powodowanych falami nowych strajków. Chybione okazały się oceny siły szeregów partii. Pomysłu, by zastąpić I sekretarzy Komitetów Wojewódzkich odpowiednio dobranymi ludźmi z wojska – pułkownikami nie udało się zrealizować, gdyż po prostu brakło na to czasu.

Spontaniczne protesty robotnicze, które wybuchły w roku 1988, okazały się przysłowiowym punktem zwrotnym. I tym razem miał rację Wałęsa, który zawsze ostrzegał, że w końcu robotnicy wezmą sprawy w swoje ręce.

Tym razem fali strajków, która w kwietniu i maju zalała kraj, nie zorganizowała „Solidarność’. Zastrajkowali młodzi, marnie opłacani robotnicy fabryczni, dla których wypadki z roku 1980 były już tylko legendą. Wpadli w gniew, mając dość wciąż obniżającego się poziomu życia. Chaos w państwie pogłębiał się. Zmuszone do ustępstw władze zwróciły się do Lecha Wałęsy, by namówił strajkujących do podjęcia pracy. Setki tysięcy robotników zażądało jednak, żeby rząd zobowiązał się najpierw, że podejmie rozmowy z opozycją na temat przyszłości kraju.

Generał Jaruzelski zrozumiał, że jego przypuszczenia, iż osłabienie „Solidarności” pozwoli mu wprowadzić reformy bez zorganizowanej opozycji na karku, a do tego w tempie, które uzna za stosowne, okazały się błędne. Nie mając wyjścia, zmuszony został do przyjęcia warunków strajkujących. - Furtka do obrad Okrągłego Stołu została otwarta.

 

Przypomnijmy: Po przegranych wyborach do tzw. kontraktowego parlamentu, w dniach 27 -30 stycznia 1990 r. odbył się ostatni – X Zjazd PZPR, na którym ówczesny I sekretarz Komitetu Centralnego Mieczysław Rakowski wypowiedział pamiętne słowa: „Sztandar PZPR wyprowadzić”.

W ostatnim dniu zjazdu delegaci powołali dwa nowe ugrupowania partyjne: Socjaldemokrację Rzeczypospolitej Polskiej na czele z Aleksandrem Kwaśniewskim i Polską Unię Socjaldemokratyczną z Tadeuszem Fiszbachem - I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego w Gdańsku, która, nie odniósłszy powodzenia, w roku 1991 przestała istnieć.

 

Jednym z najważniejszych wydarzeń w najnowszej historii Polski były tzw. Obrady Okrągłego Stołu. Pomysł Okrągłego Stołu pojawił się na kilka lat przed rozpoczęciem obrad, jednakże idea jego zorganizowania sformułowana została dopiero 16 sierpnia 1988 r. podczas spotkania generała Czesława Kiszczaka z Lechem Wałęsą. W zamyśle strony rządowej było wygaszenie niszczących kraj fali strajków zorganizowanych przez „Solidarność”. Idea ta stała się podstawowym warunkiem do rozpoczęcia rozmów.

 

Przypomnijmy: rozpoczęły się one 6 lutego 1989 r. o godz. 14.23 i zakończyły 5 kwietnia tegoż roku. Odbywały się w kilku miejscach, ale ich rozpoczęcie i zakończenie miało miejsce w siedzibie Urzędu Rady Ministrów PRL w Pałacu Namiestnikowskim w Warszawie.

 

Czas, w jakim doszło do obrad Okrągłego Stołu, wpisywał się w okres nasilonych napięć społecznych, których ze względu na długotrwałość, władza komunistyczna po prostu już nie wytrzymywała. W Polsce wyraźnie załamywał się ustrój jednopartyjny, oparty na monopolu władzy partii komunistycznej. Wprawdzie „Solidarności” nie traktowano jak partii, ale już samo uznanie jej praw do decydowania o sprawach dotyczących klasy robotniczej, nosiło znamiona rezygnacji z dotychczasowego monopolu PZPR.

Okrągły Stół miał symbolizować równość stron i dobrą wolę w osiągnięciu kompromisu. Władzom PRL chodziło o podtrzymanie ciągłości rządzenia, nawet za cenę daleko idących ustępstw. „Solidarność” natomiast z trwałym uporem zmierzała do pełnej legalizacji swych struktur i uchwycenia przyczółków władzy, które pozwoliłyby jej na dokonanie zmian systemu politycznego i gospodarczego kraju.

Zatem w sytuacji pełnej napięć społecznych, które wyniszczały kraj i wciąż groziły przerodzeniem się w konfrontację na ulicach, władza zdecydowała się na rozmowy z „Solidarnością”. Inicjatorzy w osobach generała Kiszczaka i Lecha Wałęsy zdecydowali się zasiąść do obrad, organizując Okrągły Stół.

 

Przypomnijmy: po obu skonfliktowanych stronach zasiedli liczni przedstawiciele rządu PRL, „Solidarności” i trzej obserwatorzy kościelni (w tym jeden przedstawiciel Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego – bp Janusz Narzyński).

Ogółem w obradach wzięło udział 452 osoby. Obrady toczyły się w trzech komisjach:

  1. Ds. gospodarki i polityki społecznej (przewodniczyli jej: Władysław Baka z PZPR i Witold Trzeciakowski z Solidarności).
  2. Ds. reform politycznych (Jerzy Reykowski z PZPR - Bronisław Geremek z Solidarności).
  3. Ds. pluralizmu związkowego (Aleksander Kwaśniewski z PZPR – Tadeusz Mazowiecki z Solidarności – Romuald Sosnowski z OPZZ).

 

    Podczas obrad uzgodniono szereg fundamentalnych zmian ustrojowych. Ustalono, że panować będzie wolność słowa i wolność powoływania i działania partii politycznych i związków zawodowych. Porozumiano się w sprawach obowiązywania w kraju wolnego rynku i zrównania własności państwowej z prywatną. Uzgodniono, że przeprowadzone zostaną nowe, częściowo demokratyczne wybory parlamentarne. To w ich wyniku w czerwcu następnego roku doszło do powołania sejmu zwanego kontraktowym.

Uczestnicy obrad porozumieli się, co do tego, że powołane zostaną nowe władze państwowe – senat i prezydent. W porównaniu z dotychczasowym ustrojem państwa były to zmiany zasadnicze, a ponadto dokonane w drodze wzajemnych negocjacji.

Zawarte 5 kwietnia 1989 r. porozumienie, które zakończyło obrady Okrągłego Stołu, umożliwiło opozycji solidarnościowej udział w wyborach parlamentarnych rozpisanych na dzień 4 czerwca 1989 r., a w dalszej kolejności przejęcie przez nią władzy i utworzenie po kilku miesiącach pierwszego powojennego, niekomunistycznego rządu z premierem Tadeuszem Mazowieckim na czele. Przyśpieszyło to zmiany ustrojowe i gospodarcze w Polsce, która stała się suwerennym krajem demokratycznym o gospodarce wolnorynkowej.

W dalszej perspektywie to właśnie Okrągły Stół i wynik czerwcowych wyborów umożliwił Polsce w marcu 1999 r. wstąpienie do NATO oraz przyjęcie nas do Unii Europejskiej (na mocy tzw. Traktatu Akcesyjnego podpisanego 16 kwietnia 2003 r., od 1 maja 2004 r. Polska została członkiem UE).

 

Przypomnijmy: Okrągły Stół doprowadził do utworzenia senatu, z liczbą 100 senatorów (po 2-ch z każdego województwa, a z warszawskiego i katowickiego po 3-ch). Kolejnym jego efektem było utworzenie urzędu Prezydenta PRL – wybieranego przez Zgromadzenie Narodowe na 6-letnią kadencję. Dokonano także zmian w „Prawie o stowarzyszeniach”, umożliwiających rejestrację „Solidarności”. Po raz pierwszy w powojennych dziejach Polski otwarto przed związkiem zawodowym „Solidarność” legalny dostęp do publicznych mediów, zezwalając raz w tygodniu na półgodzinną audycję w TVP oraz reaktywowanie „Tygodnika Solidarność”.

 

W dniu 7. IV. Sejm zmienił ordynację wyborczą oraz dokonał nowelizacji konstytucji, a 17. VI. Sąd Najwyższy ponownie zarejestrował „Solidarność”. Na potrzeby kampanii wyborczej powołany został Komitet Obywatelski „Solidarność”.

Ustalenia w sprawach ordynacji wyborczej otwierającej „Solidarności” drogę do legalnego przejęcia władzy w kraju, gwarantowały opozycji 100% w wyborach do Senatu i 35%, tj.161 miejsc w przyszłym parlamencie. Parytety wyborcze dla PZPR, ZSL i SD ustalono na poziomie 60%, a dla prokomunistycznych organizacji katolików UChS i PAX - 5%, co dawało im łącznie 299 miejsc w parlamencie (z czego 264 posłów miało być wybieranych w okręgach wielomandatowych, a 35 z tak zwanej listy krajowej).

Komitet Obywatelski „S” postanowił, że wystawi łącznie 161 kandydatów do sejmu i 100 do senatu. Listy wyborcze ułożą komitety regionalne. Każdy z kandydatów został sfotografowany z Lechem Wałęsą, powstała wielonakładowa „Gazeta Wyborcza” oraz reaktywowany został „Tygodnik Solidarność”.

Strona rządowa wystawiła większą liczbę kandydatów, w tym wielu mniej rozpoznawalnych, nasilając swoją kampanię w ostatnim tygodniu przedwyborczym.

Głosowanie odbyło się w dwóch turach. W pierwszej doszło do zdecydowanego zwycięstwa kandydatów „Solidarności”, którzy zdobyli 160 spośród 161 mandatów w sejmie oraz 92 spośród 100 w senacie. Koalicja rządowa do Sejmu wprowadziła zaledwie 4 reprezentantów. Frekwencja wyborcza wyniosła 62%.

W drugiej turze (18. VI.) opozycja uzyskała 1 brakujący mandat w sejmie oraz 7 w senacie. Frekwencja wyniosła 25%.

Po zwycięstwie wyborczym parlamentarzyści (posłowie i senatorowie) Komitetu Obywatelskiego "S" 23 czerwca utworzyli wspólnie Obywatelski Klub Parlamentarny, na czele którego stanął Bronisław Geremek. Reprezentacja parlamentarna OKP (zwanego niekiedy "Okapem") liczyła: 161 posłów i 99 senatorów. Natomiast PZPR - 173 posłów, ZSL - 76, SD - 27, Pax - 10, UChS - 5, PZKS - 5. W Senacie 99% miał OKP, a 1% przypadło nie zrzeszonemu senatorowi Stokłosie. W tej formie rozpoczął działalność Sejm kontraktowy.

Spontaniczny ruch obywatelski usiłowano - z częściowym tylko powodzeniem - "zagospodarować" poprzez Ruch Obywatelski Akcja Demokratyczna - "ROAD", przekształcony później w Unię Demokratyczną, a potem w Unię Wolności i inne partie polityczne. Przykładowo Konfederację Komitetów Obywatelskich Województwa Włocławskiego rozwiązano w 1991 r. po przegłosowaniu, że wszyscy członkowie zrzeszonych gminnych Komitetów Obywatelskich stają się automatycznie członkami partii Porozumienie Centrum.

Wyborcza klęska komunistów uniemożliwiła im powołanie własnego rządu. Po nieudanej próbie stworzenia rządu Czesława Kiszczaka, w dniu 24. 08. 1989 r. na czele pierwszego demokratycznego gabinetu rządowego stanął Tadeusz Mazowiecki.

Kadencja sejmu kontraktowego przypadła na okres istnienia PRL i… zapoczątkowała demokratyczną III Rzeczypospolitą.

 

Reperkusje upadku komunistów w Polsce wstrząsały całym blokiem wschodnim. Jeszcze podczas trwającym w Polsce obrad Okrągłego Stołu, Węgry usunęły z konstytucji artykuł o „przewodniej roli” partii. We wrześniu otwarły granicę z Austrią, co spowodowało lawinę dziesiątek tysięcy turystów z NRD. Większość z nich wyjechała jednak do RFN, gwarantującej obywatelstwo wszystkim Niemcom. Honecker, zaprotestował przeciwko otwarciu granic przez Węgrów, ale nic nie wskórał. Odmówił mu też Gorbaczow, gdy poprosił go o interwencję. Niebawem Niemcy zaczęli uciekać przez Polskę i Czechosłowację. Zachodnioniemieckie ambasady w Warszawie i Pradze przyznawały wszystkim azyl polityczny i darmowy wyjazd na Zachód.

Jeszcze tego samego roku w październiku setki tysięcy ludzi wyległy na ulice Lipska i Berlina Wschodniego, domagając się usunięcia Honeckera. Policji nie udało się powstrzymać demonstracji i szef partii w końcu zrezygnował. Władzę w NRD objął młodszy członek Politbiura Egon Krenz, który 9 listopada otworzył granicę z RFN. Następnego dnia otwarto bramy Muru Berlińskiego i robotnicy przystąpili do jego rozbiórki. Setki osób rzuciło się na jego szczątki, przechowując je potem niczym relikwie.

Komunistyczne domino ruszyło. 10 listopada przyszedł kres na trzydziestosześcioletnie rządy bułgarskiego prezydenta Teodora Żiwkowa, zakończone partyjnymi czystkami. W Czechosłowacji olbrzymie tłumy, które opanowały ulice, zażądały pluralistycznych rządów i ustąpienia prezydenta Husaka. Czuwano nawet w nocy. Do demonstrantów w stolicy dołączył lider Praskiej Wiosny Aleksander Dubcek, pojawiając się publicznie po raz pierwszy od dwudziestu jeden lat. Miesiąc później Husak zrezygnował i utworzono rząd koalicyjny złożony z komunistów i członków opozycji. Prezydentem wybrano dysydenckiego dramaturga Vaclava Havla, który ledwie przed siedmioma miesiącami wyszedł z więzienia.

Jedyna krwawa rewolucja ogarnęła Rumunię. Kiedy w Timisoarze rumuńskie siły bezpieczeństwa zaatakowały demonstrantów, w obronie ludu wystąpiło wojsko. Zginęło setki ludzi, w tym znienawidzony przywódca partii Nicolae Ceausescu i jego żona, straceni przez pluton egzekucyjny. Pozostał ZSRR.

W dniu 1 grudnia po raz pierwszy w historii głowa Kościoła katolickiego spotkała się z sekretarzem generalnym komunistycznej partii Michaiłem Gorbaczowem. Co zrobić z siłami uwolnionymi po upadku komunizmu martwił się cały Watykan. Gorbaczow zapewnił, że niebawem Rada Najwyższa uchwali ustawę o wolności sumienia.

Papież bardzo chciał pojechać do Kraju Rad; chciał spotkać się z duchem wschodu, katolikami i nie tylko, odwiedzić ich święte miejsca. Mówił, że jest Słowianinem zachodnim i nie zna wschodniej Europy. Nie zna miast należących niegdyś do Polski: Wilna i Lwowa.

W maju 1991 roku watykański sekretarz stanu kardynał Angelo Sodano ujawnił dziennikarzom, że do krótkiej symbolicznej wizyty papieża w Moskwie i Kazachstanie miejscu zamieszkania katolickich społeczności Niemców nadwołżańskich, przesiedlonych tam przez Stalina, dojdzie najprawdopodobniej w roku następnym.

Tymczasem w sierpniu 1991 r. Czerwone Imperium znalazło się w stanie agonii. Jak piszą autorzy książki „Jego Świątobliwość Jan Paweł II i nieznana historia naszych czasów” 19 –go o świcie konserwatywni członkowie Politbiura dokonali zamachu stanu i przejęli władzę w Moskwie. Gorbaczow został zatrzymany w areszcie domowym, w daczy na Krymie. Oficjalnie ogłoszono, że jest chory.

Przeciwko zamachowi stanu wystąpił przewodniczący Rady Najwyższej Federacji Rosyjskiej Borys Jelcyn, przemieniając budynek parlamentu w kwaterę główną oporu.

Dzięki przeszmuglowaniu tam w ciężarówce z warzywami radionadajnika, przeznaczonego do nadawania katolickich audycji religijnych, a należącego do księdza Van Straatena, Jelcyn miał kontakt ze światem zewnętrznym, a opór jaki stawił, zapewnił mu poparcie Zachodu.

Z telegramu, który Jan Paweł II wystosował do Gorbaczowa 23 sierpnia, w dniu poddania się przywódców zamachu, wyziera szczera radość. „Dziękuję Bogu za szczęśliwe zakończenie próby tak dramatycznej dla Pana, pańskiej rodziny i Pańskiego kraju – napisał. – Życzę kontynuacji wielkiego dzieła materialnej i duchowej odnowy narodów Związku Radzieckiego, prosząc Boga o błogosławieństwo dla nich”.

Nadzieja papieża, podobnie jak innych światowych przywódców, miały krótki żywot. Zwycięski opór Jelcyna był sygnałem, że naród zmiecie komunistyczny reżim raz na zawsze. 25 grudnia twórca pieriestrojki pożegnał się ze stanowiskiem, a po południu tego samego dnia opuszczono czerwoną flagę, powiewającą do tej pory nad zieloną kopułą Kremla.

 

Po latach cały świat obwołał Karola Wojtyłę zwycięzcą w wojnie wypowiedzianej komunizmowi. Sam papież  oceniał to trzeźwiej. Wystrzegając się pozowania na nadczłowieka, który powalił radzieckiego niedźwiedzia, nawoływał do nie upraszczania ocen i nie przypisywania upadku Związku Radzieckiego „palcowi Bożemu”. „Byłoby (…) uproszczeniem powiedzieć, że Opatrzność Boża obaliła komunizm – odparł, zapytany o to przez włoskiego pisarza Vittoria Messoriego. – Upadł w konsekwencji własnych błędów i nadużyć (…) Upadł wskutek tkwiącej w nim własnej słabości”.

Do upadku komunizmu przyczyniły się pospołu czynniki ekonomiczne i moralne. Gospodarka ZSRR nie była w stanie zapewnić wszystkim obywatelom bezpiecznego bytu, nawet na minimalnym poziomie. Utrzymywała ona przecież potężny supermocarstwowy aparat wojskowy, realizujący zimną wojnę z Zachodem. Szczególnie rzucało się to w oczy w przypadku komunistycznych Niemiec Wschodnich, znacznie lepiej zorganizowanych od ZSRR, lecz i tak stojących na progu bankructwa.

Jako autor tej publikacji nie czuję się upoważniony do ocen, powtarzam jedynie opinie tych, którzy mają coś na ten temat do powiedzenia. Osobiście wyrażam podziw dla wielkości papieża Jana Pawła II, również za jego fascynację prawdą i ułomnością kłamstwa, cechującą wszystkie jego przemyślenia na temat totalitaryzmu. Podobno na papieżu największe wrażenie swego czasu zrobiła broszura Sołżenicyna „Nie kłam”. Ojciec Święty był bowiem przekonany, że wyrzeczenie się kłamstwa to najważniejszy środek na wywołanie kryzysu w państwie totalitarnym.

Komunizm, stwierdził papież podczas pierwszej wizyty w postkomunistycznej Pradze w roku 1990, „okazał się nieosiągalną utopią, lekceważąc i negując niektóre z podstawowych właściwości człowieka: niepowstrzymane pragnienia wolności i prawdy i niezdolność do odczuwania szczęścia, gdy pozbawiany jest duchowego kontaktu z Bogiem”.

 






Viewing all articles
Browse latest Browse all 786

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra